– Nie zakładałem, że Kuba Strzyczkowski zagrzeje długo miejsca jako dyrektor w Trójce. On nie jest funkcjonariuszem i o ile tak doraźnie był potrzebny na jakimś etapie, to Polskie Radio długofalowo chce osób, które będą trzymały stację za twarz – mówi Andrzej Stankiewicz, wicenaczelny Onetu. – Powołanie Strzyczkowskiego miało ugasić pożar. Uspokoił atmosferę wokół Trójki, część ludzi wróciła na antenę, więc taktycznie zarządzający wygrali to, co chcieli. Teraz nie jest już im potrzebny. Dodatkowo Strzyczkowski zbyt ostro wchodził w konfrontacje z tymi, którzy odeszli, składał obietnice bez pokrycia, otwarcie mówił o sytuacji w radiu. To musiało doprowadzić do katastrofy – dodaje Stankiewicz.
Łukasz Warzecha, publicysta „Tygodnika do Rzeczy”, odwołanie Kuby Strzyczkowskiego określa jako działanie samobójcze, jeśli chodzi o dalsze funkcjonowanie Trójki. – Wydawało mi się, że zarząd Polskiego Radia, podejmując coś w rodzaju działania ratunkowego połączonego z eksperymentem z punktu widzenia dotychczasowej praktyki w mediach państwowych, polegającym na powołaniu dyrektora z gwarancją dużej niezależności – tak odbierałem nominację Strzyczkowskiego – jest w pełni świadomy swojej decyzji i godzi się z jej skutkami. Okazuje się tymczasem, że była to jakaś nonsensowna gra pozorów dla chwilowego uspokojenia nastrojów. To sytuacja absurdalna – komentuje Warzecha.
– Od początku wydawało mi się, że funkcjonowanie Trójki, choćby częściowo niezależnej od władz radia, w ramach mediów narodowych jest niemożliwe. I tak się stało – komentuje Dariusz Rosiak, były dziennikarz Programu III. Jego zdaniem trudno powiedzieć, czy czeka nas exodus dziennikarzy ściągniętych przez Strzyczkowskiego do Trójki. – Przypuszczam, że ci, którzy będą mogli, odejdą, reszta zostanie. Po odwołaniu Kuby nastąpi dalszy ciąg destrukcji Trójki i uzależniania jej od decyzji politycznych przekazywanych za pośrednictwem kierownictwa radia – prognozuje.
Marcin Kydryński, który przeszedł z Trójki do Radia Nowy Świat, kwituje: – Kuba sprawił, że wielu kolegów, którzy odeszli po katastrofie majowej, przyszli do Trójki, ufając, że on jest w stanie stworzyć piękne radio ponad podziałami. W momencie, kiedy został odwołany, zastanawiam się, jak się zachowają ci, którzy przyszli do Trójki na jego prośbę i stanęli z nim w szeregu. Co dalej z Trójką, to po prawdzie w dniu, w którym zmieniono Kubę Strzyczkowskiego, już mnie nie interesuje – kończy Kydryński.