Przemoc wobec dziennikarzy na Białorusi: bici, kopani, z połamanymi rękoma

Z białoruskich aresztów wypuszczono zatrzymanych dziennikarzy Biełsatu. Część z nich opowiada, że stosowano wobec nich przemoc fizyczną. Alena Dubowik, mińska współpracowniczka Biełsatu, po wyjściu na wolność trafiła do szpitala.

– W areszcie od razu zaczęli mnie bić. Była tam jedna kobieta w mundurze. Nie wiem, jaki to był mundur, nie pamiętam. Ona była strażniczką. Biła wszystkie dziewczyny. Kiedy miałam rozprawę, odmówiłam podpisania dokumentów, według których zostałam zabrana spod centrum handlowego Ryha. Wtedy wyprowadzili mnie na korytarz, a ona skopała mnie kolanem w brzuch – opowiedziała Dubowik na łamach portalu Biełsat.eu. Funkcjonariusze długo przekonywali dziennikarkę, jednak ta trwała przy swoim i ostatecznie napisali protokół na nowo, zgodnie z prawdą – że zatrzymano ją pod komisariatem. Po wyjściu na wolność Dubowik trafiła do szpitala z podejrzeniem pęknięcia jajnika.

Łącznie zatrzymano 36 dziennikarzy i współpracowników Biełsatu, z czego wyroki więzienia usłyszało osiem osób (Alina Skrabunowa, Andrej Szobin, Aleś Dzianisau, Pauła Patapawa, Iwana Murauiowa, Wiaczasłau Łazarau, Ihar Maćwiejeu i Zmicier Kazakiewicz) na łączną liczbę 71 dni.

Prezydent Alaksandr Łukaszenka pod koniec zeszłego tygodnia postanowił rozwiązać kwestię masowych aresztowań, które szacuje się na ok. 7 tys. osób. Szefowa wyższej izby Białorusi, Natalia Kaczanowa informowała w czwartek, że na wolność wypuszczono ok. tysiąca pierwszych przetrzymywanych. Z kolei wiceminister spraw wewnętrznych Alaksandr Barsukou zapewnił, że zatrzymanych nie bito i nie stosowano wobec nich przemocy.

Doniesienia dziennikarzy są zupełnie inne. „Mój kolega dziennikarz portalu Hrodna.Life Ruslan Kulewicz został zwolniony z aresztu. Ma złamane obie ręce. Bestie” – napisał w piątek na Twitterze dziennikarz Andrzej Poczobut.

– Aresztanci opowiadają o strasznych warunkach panujących za kratami. Zatrzymani byli upychani po 40 osób w 8-osobowych celach, bici i głodzeni. Służby nie informowały rodzin, gdzie znajdują się ich bliscy. Przez ten czas pod białoruskimi aresztami powstały spontaniczne grupy pomocy zatrzymanym i rodzinom ofiar – mówi z kolei „Presserwisowi” redaktor Biełsatu Miłosz Dobrzyński. – Ostatnie dni zlewają się w jeden ciąg strasznych wydarzeń, ale wszyscy współpracownicy Biełsatu zostali wypuszczeni. Oficjalna liczba osób pobitych jeszcze nie jest znana, ponieważ dziennikarze są wypuszczani w różnym czasie, a po wykonanych obdukcjach wracają do domów odpocząć – kończy Dobrzyński.