Repolonizacja mediów trudna do realizacji

"Na razie to jedynie pałka polityczna”

Zapowiadany przez polityków PiS projekt repolonizacji mediów jest niejasny, nie można w obecnej chwili prognozować, czy jest on do przeprowadzenia i w jakiej formie. – Być może będzie jakaś narodowa spółka z kapitałem banków i np. Orlenu, która będzie odkupywała udziały w mediach, ale to zaledwie jeden ze scenariuszy – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl ekspert rynku mediów, Paweł Nowacki. – Kaczyński może nacjonalizować internetowe media, ale one odrodzą się w tej czy innej formie – dodaje Jerzy Wójcik, wydawca „Gazety Wyborczej”.

Szef Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński podczas niedzielnej rozmowy w radiowej Jedynce powiedział, że Sejm jeszcze w tej kadencji zajmie się repolonizacją mediów. Nie powiedział, jak może przebiegać planowana repolonizacja, lecz wskazał, że wzorem dla ustawodawców będą państwa zachodnie. Szef PiS zdradził, że w tej chwili trwają analizy i dyskusje nad koncepcją przeprowadzenia repolonizacji.

– Różne regulacje tych spraw, których w Polsce w ogóle nie ma, istnieją w państwach na zachód od naszych granic i z całą pewnością należy się do nich odwołać. A do których, to ja nie chcę jeszcze mówić – stwierdził. Podkreślił też, że trzeba będzie się liczyć z „różnego rodzaju innymi aspektami zmian”, a także z rozmaitymi reakcjami międzynarodowymi.

Haszczyński: amerykański kapitał będzie broniony jak bastion

Jerzy Haszczyński, szef działu zagranicznego „Rzeczpospolitej”, mówi nam, że przeprowadzenie repolonizacji mediów byłoby szalenie trudne. – Dodatkową trudnością byłoby to, aby przy okazji zachować zgodność z unijnymi przepisami. W znacznej części dotyczyć to ma przecież kapitału europejskiego: niemieckiego albo szwajcarskiego. Szwajcaria co prawda nie jest w Unii, ale tam obowiązuje podobne prawo – zauważa.

– Jeżeli chodzi o amerykański kapitał (bo i taki wchodziłby w grę), partia rządząca zdaje sobie zapewne sprawę, że jest to bastion, którego dyplomacja amerykańska będzie bardzo mocno broniła. Krótko mówiąc bardzo trudno jest mi sobie wyobrazić, jak można by to zrobić skutecznie politycznie, nie narażając stosunków z Ameryką na szwank i jednocześnie nie narażając się na kolejną awanturą z Komisją Europejską – dodaje.

Zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Bartosz Wieliński scenariusz nacjonalizacji mediów z innych krajów, na jaki powołuje się Jarosław Kaczyński, nazywa kłamliwym.

– W Polsce to się nie uda. Chyba, że rząd postawiłby na zwarcie i walkę w unijnym Trybunale Sprawiedliwości. Ale to gigantyczne operacje. Wydaje się to mało prawdopodobne, lecz możliwe, że (rządzący) przyjdą i powiedzą, że np. RASP musi oddać 80 proc. udziałów w biznesie jakiemuś wyznaczonemu podmiotowi. Być może rządzącym będzie zależało, żeby zbudować jakieś konsorcjum „swoich”, które potem za niewielkie pieniądze lub za kredyty w bankach kontrolowanych przez rząd – wykupywałoby media. Ustawowo – nie widzę tego, ponieważ nie wolno desygnować kapitału – prognozuje wicenaczelny „GW”.

Wieliński mówi portalowi Wirtualnemedia.pl, że bardziej możliwe wydaje mu się wykorzystanie aparatu sądowo-policyjnego przeciwko mediom. – Jeśli sądy będą pod pełną kontrolą i będą wydawać takie wyroki, jakie chce partia rządząca, mogę sobie wyobrazić takie sytuacje, że za tekst opisujący w złym świetle jakieś ministerstwo, któregoś z ministrów czy spółkę skarbu państwa – zostanie skierowany pozew o zniesławienie skończy się to horrendalnym odszkodowaniem. Tym sposobem będzie można „zarżnąć” każdą niepokorną redakcję w Polsce, inne – przestraszone – będą robić to, co każe im władza. Przykład „Gazety Wyborczej” pokazuje jak to może działać. Od 2016 roku nie mamy żadnych ogłoszeń państwowych, nawet nie dostaliśmy ogłoszeń związanych z epidemią. Było to bolesne, ale nas nie zniszczyło. Za to mamy teraz ponad 50 spraw w sądach wytaczanych przez PiS, spółki skarbu państwa i polityków obozu rządzącego – analizuje wiceszef dziennika Agory.

Nowacki: rozwiązaniem Polskie Media Narodowe

Ekspert rynku mediów Paweł Nowacki, w przeszłości m.in. zastępca redaktora naczelnego „Dziennika Gazety Prawnej”, podkreśla, że trudno w tej chwili mówić, na czym miałaby polegać repolonizacja mediów, gdyż politycy nie podają żadnych jej szczegółów.

– Raz mówi się o wzorcach czeskich, innym razem o regulacjach z krajów, gdzie media są w rękach państwowych firm. To wszystko jest pomieszaniem z poplątaniem. Nie ma szczegółów, więc mogę tylko domniemywać, że realne byłoby, iż powstałyby jakieś specjalnie dedykowane do kupna mediów podmioty, składające się z banków i spółek skarbu państwa. Coś w rodzaju Orlen Media, gdzie działałby Orlen do spółki np. z PZU. Byłaby to nowa spółka – Polskie Media Narodowe – która odkupywałaby udziały z jakichś dzienników czy portali. Jednak w tej chwili tylko gdybamy – komentuje Nowacki.

Jego zdaniem repolonizacja jest w tej chwili „pałką polityczną”, która ma utrzymywać napięcie i debatę publiczną, a jednocześnie straszyć część elektoratu niemieckimi mediami. – Głównym celem takiego działania jest zastopowanie zbyt krytycznego podejścia części mediów, czyli zamrożenie pewnych decyzji, które nie są przychylne obecnej władzy. To jest cel ogólny, a taktyka zmierza do tego, żeby jakieś przesunięcia na rynku mediów rzeczywiście nastąpiły. Natomiast jak to będzie rozwiązane, naprawdę trudno powiedzieć. Nic w tej sprawie nie wiadomo: czy jest już projekt ustawy, czy nie ma, nie wiadomo, jakie są w niej ewentualnie zapisy. Raczej to wszystko na razie jest w sferze domysłów. Można snuć dziesiątki scenariuszy – ja „wrzuciłem” teraz zaledwie jeden – mówi ekspert.

Wójcik: pomysł bolszewicki

Wydawca „Gazety Wyborczej” Jerzy Wójcik mówi o pomyśle repolonizacji mediów krótko: – Pomysł jest radykalnie głupi, niepoważny ideologiczny i bolszewicki. Właściwie to jest koniec komentarza.

Dopytywany o zagrożenia, jakie widzi przy jego wdrażaniu, Wójcik odpowiada: – Nikt nie zna wszystkich tajemnic i tego, co powoduje Jarosławem Kaczyńskim, a to on decyduje w tej i wszystkich innych sprawach, nikt więcej. Wszystkie opinie jego akolitów są zupełnie bez znaczenia. Jeśli będzie potrzebował tego dla celów politycznych, będzie próbował media repolonizować. Jeśli nie – wszystkie argumenty „za” odpadną. Generalnie jest to zamach na media w ogóle, a argumenty, których używał Kaczyński w wywiadzie radiowym są nieprawda. Zresztą każdego argumentu można używać, ale przypominam, że Polska to nie jest Rosja bolszewicka. W świecie mediów cyfrowych pomysł repolonizacji są to urojenia starszego pana. Rząd może sobie internetowe media nacjonalizować, ale one odrodzą się w tej czy innej formie.

Temat repolonizacji mediów wrócił po wygranych przez Andrzeja Dudę wyborach prezydenckich. Nadal jednak nie wiadomo, czy gotowe są projekty prawnych rozwiązań i na czym miałyby one polegać.

W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl minister Łukasz Schreiber, sekretarz Rady Ministrów i sekretarz do spraw parlamentarnych, zaznaczył, że kwestia zrepolonizowania mediów leży w kompetencjach klubu parlamentarnego partii rządzącej, a nie rządu. – Trudno powiedzieć, co się wydarzy w tej materii, nie będziemy dywagować – stwierdził.

Krótszy czas oglądania telewizji w 2019 roku

W 2019 roku liderem oglądalności wśród wszystkich widzów był Polsat, a w grupie komercyjnej TVN. Wśród głównych stacji wzrosty odnotowały TVP1 i TVP2, ale najwięcej zyskały TVP Sport, Super Polsat i TTV. Skrócił się średni czas oglądania telewizji, choć zwiększyły się wydatki reklamowe.

W 2019 roku średni dzienny zasięg radia wyniósł 72,2 proc., a tygodniowy – 91,2 proc. Z kolei średni dobowy czas słuchania wyniósł 269 minut. Najchętniej słuchaną stacją było RMF FM, a sieć Eska wyprzedziła Jedynkę.

Liderem średniej sprzedaży ogółem wśród dzienników ogólnopolskich w 2019 roku był „Fakt”. Prawie wszystkie dzienniki zanotowały najniższą sprzedaż w historii.