Dziennikarz na facebookowym profilu „Nogaś na stronie” opisał, jak dowiedział się, że u kilku osób, które też były na pogrzebie Pilcha, stwierdzono obecność COVID-19. Nogaś nie miał objawów, ale zgłosił się na test. Osoba robiąca wymaz poinformowała go, że nie musi zawiadamiać nikogo, z kim się kontaktował, tylko czekać na wynik testu i stosować się do procedur. Gdy wynik testu okazał się pozytywny, Nogaś zadzwonił do wszystkich, z którymi miał kontakt w poprzednich dniach. Kwarantanną objęto osoby m.in. z Radia Nowy Świat, z którym dziennikarz współpracuje (rozgłośnia opóźniła przez to start o dwa tygodnie) i Agory (w tym osobę z kierownictwa „Gazety Wyborczej”). Nogaś podkreślił, że żadna z osób, które mógł zakazić, nie zachorowała.
Jak poinformował wczoraj, dwanaście dni po teście, który dał pozytywny wynik, miał pobrany kolejny wymaz (w domu) – tym razem wynik był negatywny. Dzień później miał kolejny test, który również był negatywny. „Wracam do normalnego życia, do bliskich, przyjaciół” – podkreślił.
Nogaś jednocześnie skrytykował „Press” za wstępniak redaktora naczelnego. „W sytuacji, gdy śledzenie kontaktów osób zakażonych jest priorytetem w walce z pandemią, polskie media z choroby swoich pracowników robią tajemnicę większą od państwowej. Co mnie tak denerwuje w tej sprawie? Podwójne standardy. My informujemy, ale informować o sobie ani myślimy” – pisał Andrzej Skworz.
Pytany o komentarz przez Onet Skworz dodał: „W sprawie swojego zakażenia koronawirusem Michał Nogaś, w przeciwieństwie do choćby Adama Małysza, popełnił wszystkie możliwe błędy. Najpierw sprawę utrzymywał w tajemnicy, nie odpowiadał na pytania dziennikarzy i nie przyznał, że to on był powodem dwutygodniowego opóźnienia startu Radia Nowy Świat. Uszanowaliśmy jego odmowę komentarza i rozmowy z »Press«, i w tekście »Pandemia hipokryzji« nie podaliśmy jego danych, choć – jak sam pisze – »plotka szła przez miasta«”.
Ekspert ds. profilaktyki zakażeń dr Paweł Grzesiowski ze Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP mówi: – W razie zakażenia każdy powinien sam zdecydować, czy chce o tym publicznie informować.
Zrobił tak np. Adam Małysz i nie spotkała go z tego powodu negatywna reakcja. – Można to traktować jako działanie edukacyjne. Nie będąc osobą publiczną, nie informowałbym o swojej chorobie, jeśli nie widziałbym w tym sensu. A sens jest taki, by ostrzec, że to choroba, której nie można bagatelizować, przestrzec ludzi, że nie zachowując dystansu i nie nosząc masek, ściągają na siebie duże ryzyko. Jeśli ktoś ma etos edukatora na własnym przykładzie, to jak najbardziej powinien to zrobić – podkreśla Grzesiowski.
Jerzy Jurecki, wydawca „Tygodnika Podhalańskiego”, uważa, że Adam Małysz jest przez społeczeństwo bardzo lubiany i przez to uniknął hejtu: – Były jednak sytuacje, że pielęgniarki czy ratownicy spotykali się z hejtem. Nie przez to, że byli zakażeni, ale że wracali do domu ze szpitala swoim samochodem. Mieli za to na szybach napisy „po co przyjeżdżasz, zarazisz nas”. Podejrzewam jednak, że akcja hejtu przeciwko komuś, kto przyznaje się do bycia zakażonym, to sprawa marginalna – podkreśla Jurecki.
No pogrzebie Pilcha byli także inni dziennikarze. Np. redakcja „Polityki” przyznała w oświadczeniu, że jeden z członków kolegium redakcyjnego, który również był na pogrzebie pisarza, poddał się badaniu na koronawirusa. Test dał negatywny wynik.