Biełsat: byli pracownicy państwowych mediów na Białorusi przepraszają widzów

Alaksandr Łukaszenka

Byli dziennikarze i pracownicy państwowych mediów na Białorusi publicznie oświadczają, że jest im wstyd za to, że przez lata pracowali na rzecz władz Alaksandra Łukaszenki – pisze serwis Belsat.eu.

Dziennikarze zabierają głos po ostatniej fali represji na Białorusi. Zrobił to m.in. Arciemis Achpasz, były prowadzący programy w państwowych stacjach ONT, BT i STB. „Wszystko, co pokazuje państwowa telewizja, to kłamstwo i propaganda” – oświadczył. Po tym, gdy w sobotę na Białorusi zatrzymano co najmniej 30 osób, dziennikarz zwrócił się w internecie do swoich byłych kolegów z pracy. „Za każdym razem gdy na ekranie Białoruskiej Telewizji kłamiecie o tych wydarzeniach, to co czujecie po przyjściu do domu? Czy w swoim służbowym mieszkaniu zapominacie o wszystkim? Wszystko was zadowala?” – cytuje jego słowa Belsat.eu.

Na Instagramie wydarzenia komentowała także Natalla Kopacewa, była dziennikarka Białoruskiej Telewizji (BT). Stwierdziła, że nie chce już żyć w strachu przed tym, że za protest trafi do aresztu. „Chcę i jestem zobowiązana każdego z was przeprosić i teraz jest na to najlepszy moment. Przyjaciele i krewni już od dawna wiedzą, za co jest mi wstyd. Przede wszystkim za to, że 15 i nawet 10 lat temu byłam młoda i głupia, a cierpieli przez to inni” – napisała.

Z kolei była rzeczniczka prasowa stacji ONT Tacciana Kurbat także wezwała na Instagramie, by nie wierzyć białoruskiej telewizji. Przypomniała, jak podczas programu wyborczego w 2010 roku z ekranu zniknął prowadzący Siarhiej Darafiejew. „Zabroniono mi mówić innym mediom, że zniknięcie Darafiejewa było związane z polityką. »Inaczej trafisz tam, gdzie twój Darafiejew« – powiedział mi kierownik. Było mi wstyd i ciężko. Czułam się obrzydliwie” – wspominała.

Wybory prezydenckie na Białorusi odbędą się 9 sierpnia. Belsat.eu podkreśla, że obrońcy praw człowieka uznali obecną kampanię wyborczą za niedemokratyczną. W aresztach jest sześciu opozycyjnych kandydatów na prezydenta, a od początku maja milicja zatrzymała setki osób.