Po 25 latach pracy rozstała się z Polskim Radiem Katowice Anna Dudzińska – jedna z najwybitniejszych polskich reportażystek radiowych. Uznana i ceniona – w jej kolekcji błyszczą takie perełki jak zdobyta w duecie z Anną Sekudewicz główna nagroda Prix Italia, Grand Press za reportaż radiowy, Złoty Melchior i dziesiątki innych prestiżowych wyróżnień. Gdyby Polskie Radio znało się na rzeczy, nanizałoby te klejnociki jeden koło drugiego i obnosiłoby się dumnie z tą kolią, gdzie tylko się da. Ale się nie zna.
Ostatnich kilka lat spędziła w Zjednoczonych Emiratach Arabskich jako korespondentka wszystkich anten Polskiego Radia. W „Dzienniku Zachodnim” wspomina Targi Książki w Abu Zabi. Pojawił się na nich wicepremier Piotr Gliński ze swoją świtą, z doborową ekipą dziennikarzy i wyśmienitych literatów. Ania publicznie zdziwiła się, że w tak znakomitej reprezentacji brakuje Olgi Tokarczuk, choćby za sprawą szeptów o perspektywicznym Noblu i wielkiego talentu najbardziej znanej polskiej autorki na świecie, nominowanej wówczas właśnie do Nagrody Bookera.
Swoje zdziwienie skierowała personalnie do wicepremiera, który w odpowiedzi odwrócił się na pięcie i wyszedł. Przed wyjściem jednak odwrócił się raz jeszcze i skwitował: „A tak to rozmawiać nie będziemy”. Po czym obraził się na okazane przez dziennikarkę zdziwienie i wyszedł, już ostatecznie.
Katowice od Dubaju dzieli ok. 6 tys. km. Ania wspomina tamten czas i tę odległość, którą ocenia jako wyjątkowy dla dziennikarza mentalny komfort: „W tym czasie moi koledzy przyzwyczaili się do pewnych zachowań, przywykli do tego, że margines naszej wolności staje się coraz mniejszy. Może ja z tamtej odległości widzę to dzisiaj nieco ostrzej niż oni? Usłyszałam od radiowej koleżanki: jak wrócisz, to tego nie wytrzymasz”.
Nie wytrzymała.
O decyzji poinformowała na Facebooku. Zaznaczyła, że „nikt nigdy w Radiu Katowice nie cenzurował jej materiałów”. To ona sama zaczęła się cenzurować: „To wszystko zaczyna się od głowy, to tam pojawiają się wątpliwości”. Z chwili na chwilę wątpliwości rosną i oplatają swoimi mackami głowę.
„Coraz częściej muszę się tłumaczyć, czym różni się rozgłośnia regionalna w Katowicach od Polskiego Radia w Warszawie i akceptować decyzje rozmówców, którzy nie chcą rozmawiać z mediami publicznymi. Te wątpliwości ciążą już tak bardzo, czas ruszyć w swoją drogę” – zakończyła na Facebooku.
Marek Twaróg, redaktor naczelny „DZ”, zwrócił uwagę na to, o czym mówią już eksperci od mediów, że cenzura dzieli się na instytucjonalną, a nieco niżej jest redakcyjna… Te dwa ograniczenia da się obejść. Ale pozostaje najgorsza: autocenzura. To przedsionek traumy, dziennikarskiego piekła, w którym media giną, rozpuszczają się w magmie słownego bezsensu…
Autocenzura przytrafia się dzisiaj już na poziomie wyboru tematu i związanego z nim doboru gości. Ania przyznaje, że w czasie wywiadu z prof. Tadeuszem Sławkiem sama zaczęła się cenzurować. Długo rozważała, którą z jego wypowiedzi może bezkarnie wyemitować na antenie…
Czarę goryczy przelała cała afera z Trójką, z którą Ania Dudzińska była przez pewien czas związana: „Kuba Strzyczkowski który został nowym dyrektorem programu, ma teraz zagwarantować wolność. Popraw mnie, jeśli się mylę – jeżeli ktoś komuś gwarantuje wolność, to czy tym samym nie przyznaje, że pozostałe media publiczne są tej wolności pozbawione?”.
Ania jeszcze nie zdradza swoich planów na przyszłość. Chciałbym, żeby zechciała mi o nich powiedzieć, kiedy będzie już pewna, kiedy już postanowi, co dalej… A może byśmy, Aniu, pospacerowali po Nowym Świecie?