Myga z dziennikarstwem związany jest jeszcze od lat 90., wówczas pisał w nieistniejącym już lokalnym dzienniku „Ilustrowany Kurier Polski”. W 2001 roku przeszedł do „Gazety Pomorskiej” (wydawanej jeszcze wówczas przez spółkę GP Media, utworzoną przez dziennikarzy tytułu z udziałem szwedzkiego koncernu Orkla).
W redakcji bydgoskiej zajmował się głównie tematyką sądową, w której się specjalizował. Pisała także na tematy polityczne i typowo miejskie. W 2014 roku został szefem działu miejskiego gazety, wydawanej już wówczas przez Polska Press. – Chciałem podziękować wszystkim, którzy ze mną współpracowali, ludziom, których pokochałem, od których wiele się nauczyłem, zawsze z entuzjazmem, a ostatecznie z pokorą, bo to ważne. Po tylu latach pracy będzie mi trudno, będzie mi Was brakować. Dziękuję, bardzo dziękuję – napisał w pożegnaniu zamieszczonym na swoim facebookowym profilu.
Polska Press Grupa sięgnęła po rozwiązania tarczy antykryzysowej, w związku z czym jej pracownicy mają m.in. gwarancję zatrudnienia do 30 września br. Wypowiedzenie Macieja Mygi zaczęło jednak swój prawny bieg przed podpisaniem porozumienia z gwarancjami i – jak się dowiadujemy – nie ma nic wspólnego z kryzysem wywołanym pandemią koronawirusa.
W pierwszym kwartale br. „Gazeta Pomorska” była liderem rynku codziennych gazet lokalnych i regionalnych, ze średnią sprzedażą na poziomie 23 768 egz., czyli o 10,82 proc. mniej niż rok wcześniej.