Saloniki prasowe w centrach handlowych mogą być otwarte, IWP interweniowała u premiera

Zła interpretacja rozporządzenia ministra zdrowia spowodowała zamykanie punktów sprzedaży prasy w centrach handlowych. – Tymczasem nie o to chodziło, prasa może być tam sprzedawana – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Marek Frąckowiak, dyrektor generalny Izby Wydawców Prasy. Po interwencji w kancelarii premiera Izba uzyskała doprecyzowanie przepisów. – Nagłośniliśmy to stanowisko i teraz sytuacja powoli wraca do normy – opisuje Frąckowiak.

Z powodu epidemii koronawirusa Ministerstwo Zdrowia wydało 13 marca br. rozporządzenie o stanie zagrożenia epidemiologicznego. Zapisano w nim m.in., że od 14 marca w obiektach handlowych o powierzchni sprzedaży powyżej 2 tys. metrów kwadratowych ustanawia się czasowe ograniczenie handlu.

– Zaczęły do nas docierać informacje, że niewłaściwe rozumienie tego przepisu spowodowało masowe zamykanie punktów sprzedaży prasy galeriach handlowych. Tymczasem ustawodawca nie zapisał tego w rozporządzeniu – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Marek Frąckowiak.

W obliczu napływających informacji od wydawców, z których wynikało, że punkty sprzedaży gazet są zamykane do odwołania, Izba Wydawców napisała do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z prośbą o doprecyzowanie przepisu. Z odpowiedzi wynika, że rozporządzenia nie stosuje się do takiej działalności jak sprzedaż prasy (punktów o przeważającym typie takiej działalności) i nie dotyczy saloników prasowych, czyli placówek handlowych, w których przeważająca działalność polega na handlu prasą, biletami komunikacji miejskiej, wyrobami tytoniowymi, kuponami gier losowych i zakładów wzajemnych.

– Zaszło tutaj typowe nieporozumienie. Ale po nagłośnieniu przez nas tej odpowiedzi, jak się wydaje wszystko powoli wraca do normy. Mamy coraz więcej sygnałów, że punkty, do których nie dopuszczano dostawców prasy, zostają powoli już otwierane. Nie potrafię podać dokładnych danych, lecz powoli sytuacja wraca do normy – informuje Marek Frąckowiak.

Odnoszący się do handlu w galeriach przepis rozporządzenia (par. 5 ust. 2 pkt 1) stanowi, że „w obiektach handlowych o powierzchni sprzedaży powyżej 2000 m2 ustanawia się czasowe ograniczenie: handlu detalicznego najemcom powierzchni handlowej, których przeważająca działalność polega na handlu, wyrobami tekstylnymi, wyrobami odzieżowymi, obuwiem i wyrobami skórzanymi, meblami i sprzętem oświetleniowym, sprzętem radiowo-telewizyjnym lub sprzętem gospodarstwa domowego, artykułami piśmiennymi i księgarskimi”. – Rzeczywiście nie ma tam ani słowa o zakazie sprzedaży gazet, dobrze się wiec stało, że udało się to nagłośnić – komentuje dla Wirtualnemedia.pl Maciej Hoffman, członek Izby Wydawców Prasy z ramienia Stowarzyszenia Dziennikarzy i Wydawców Repropol.

Maciej Hoffman jest zdania, że w tej wyjątkowej sytuacji, w jakiej znaleźli się obecnie wydawcy, należy zachować spokój. – Rynek jakoś ureguluje sprawy spadających sprzedaży związanej z tym, że ludzie rzadziej wychodzą z domów. Należy być dobrej myśli. Jednak w przypadku, o którym rozmawiamy, realna była groźba przerwania łańcucha dostaw prasy do punktów sprzedaży, a to już mogło być groźne. Czytelnik jest przyzwyczajony do kupowania swojej gazety, najczęściej w ulubionym punkcie. Zamknięte kioski i saloniki prasowe mogą prowadzić do tego, że prasa powoli tracić będzie odbiorcę, dobrze więc się stało, że Izba w porę zareagowała – mówi nam Hoffman.

W swoim stanowisku (rozesłanym do wydawców, dystrybutorów i zamieszczonym na stronie internetowej) Izba Wydawców Prasy zauważa, że jeśli gdziekolwiek dochodzi do przypadków powoływania się – przez zarządców obiektów handlowych – na treść wspomnianego rozporządzenia ministerialnego w celu uniemożliwienia prowadzenia działalności handlowej w punktach sprzedaży prasy, „należy z całą stanowczością stwierdzić, że jest to wykraczające poza przepisy i niezgodne z treścią rozporządzenia”. – Trzeba jednak zaznaczyć, że powyższe nie dotyczy saloników prasowych zlokalizowanych poza obiektami handlowymi, a także zlokalizowanych w obiektach handlowych o powierzchni sprzedaży poniżej 2000 m kw. – czytamy w stanowisku.

Jak biznes traci na koronawirusie

Epidemia koronawirusa najszybciej i najmocniej uderzyła w branże turystyki i transportu międzynarodowego. Już 6 marca polskie organizacje zrzeszające firmy z branży turystyki biznesowej (MICE) we wspólnym stanowisku alarmowały, że wskutek rozprzestrzeniania się koronawirusa klienci nagle anulowali wszystkie projekty na najbliższych sześć miesięcy. – Możemy porównać tę sytuację do stanu klęski żywiołowej – podkreśliły, sugerując wsparcie ze strony państwa i sektora prywatnego.

W zeszły piątek prezes Wirtualnej Polski Jacek Świderski przyznał, że wskutek koronawirusa praktycznie zamarła sprzedaż w jej serwisie turystyki zagranicznej Wakacje.pl. – Zarząd stara się, żeby osoby, które normalnie zajmowały się sprzedażą wycieczek, przesunąć do obsługi rezygnacji i innych zadań. Tyle zwrotów zakupionych wycieczek Wakacje.pl nie miały jeszcze nigdy. Natomiast w pozostałych pionach, choćby IT, trwa normalna praca – opisał Świderski w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Firma ATM Grupa poinformowała, że zawiesiła do 22 marca zdjęcia do realizowanych seriali i programów telewizyjnych. W związku z koronawirusem wielu klientów zrezygnowało z wynajmu od niej sprzętu i studiów, a także realizacji wydarzeń sportowych i rozrywkowych.

Holding marketingowo-technologiczny Mediacap poinformował, że rozprzestrzenianie się koronawirusa może spowodować w bieżącym półroczu zatory płatnicze i spadek liczby zleceń, co przekłada się na ryzyko istotnie niższych przychodów firmy. Jej władze rozważają ograniczenie nowych projektów inwestycyjnych w br.

Z kolei firma obuwnicza CCC przyznała, że rozszerzająca się epidemia koronawirusa i związane z nią zamknięcie sklepów niespożywczych będzie miało istotny wpływ na przyszłe wyniki finansowe grupy kapitałowej. Zaznaczyła, że w marcu br. już 45 proc. jej wpływów pochodziło ze sprzedaży internetowej.

Z kolei firma odzieżowa LPP (należą do niej marki Reserved, Cropp, House, Mohito i Sinsay) ocenia, że w związku z epidemią koronawirusa jest niewielkie ryzyko dotyczące jej łańcucha dostaw, a bardzo wysokie dotyczące sprzedaży, z powodu zamknięcia sklepów w wielu krajach i zmniejszenia mobilności klientów.