Gdańska Prokuratura Okręgowa wszczęła postępowanie w sprawie reportażu dziennikarki „Dużego Formatu” w Gazecie Wyborczej” (Agora) Katarzyny Włodkowskiej. Chodzi o nielegalne rozpowszechnianie informacji z dochodzenia dotyczącego śmierci Pawła Adamowicza. – Swoich źródeł informacji nie wyjawię, a sami nic nie znajdą – mówi nam Włodkowska.
W styczniu br. Katarzyna Włodkowska opublikowała w „Dużym Formacie” reportaż, w którym opisała swoje ustalenia co do śledztwa w sprawie śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. W tekście pt. „Zabójca Pawła Adamowicza: Posiedzę dwa lata i wyjdę”, stwierdziła, że Stefan W. określał się jako przeciwnik Platformy Obywatelskiej, a także kalkulował w jaki sposób wcześniej wyjść z więzienia. Zacytowała także sądowe opinie psychiatryczno-psychologiczne z akt sprawy i nieznane kulisy zabójstwa.
Ten tekst wydał się na tyle podejrzany gdańskiej prokuraturze, że wszczęła w jego sprawie postępowanie, podejrzewając, że dziennikarka upowszechnia tajne materiały z prowadzonego dochodzenia.
– Prokurator Okręgowy w Gdańsku, po analizie materiałów prasowych jakie ukazały się w styczniu bieżącego roku w związku postępowaniem dotyczącym zabójstwa prezydenta Miasta Gdańska podjął decyzję o wszczęciu śledztwa w sprawie rozpowszechniania publicznie, bez zezwolenia wiadomości z postępowania przygotowawczego, to jest o czyn z art. 241 paragraf 1 kodeksu karnego. Do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku został skierowany wniosek o wyznaczenie innej prokuratury do przeprowadzenia postępowania w tej sprawie – informuje portal Wirtualnemedia.pl prokurator Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej.
Przywoływany paragraf Kodeksu karnego mówi, że kto „bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2″.
Pisałam, że to dziennikarstwo to zawód wysokiego ryzyka. Otóż gdańska prokuratura, zamiast szukać mężczyzn, którzy mieli zainspirować Stefana W. do zabójstwa, woli szukać moich informatorów i/lub grozić mi grzywną, ograniczeniem wolności lub karą więzienia do lat 2. Gratulacje. pic.twitter.com/CUWqrKYWmA
— Katarzyna Włodkowska (@k_wlodkowska) February 6, 2020
Katarzyna Włodkowska ocenia, że wszczynając dochodzenie w sprawie tekstu, prokuratura chce ją zastraszyć. – Tylko pozornie chodzi prokuraturze o moje źródła informacji, bo wiedzą, że nigdy ich nie wyjawię, a sami – zapewniam – niczego nie znajdą – mówi dziennikarka portalowi Wirtualnemedia.pl. – Dlatego będą dążyć do zarzutów i aktu oskarżenia za ujawnienie tajemnicy śledztwa, by spacyfikować mnie i „Wyborczą” oraz pogrozić innym. Rozumiem też, że decyzja o śledztwie zapadła tak szybko, żebym powstrzymała się przed kolejnymi publikacjami. Odbieram to jako komplement – dodaje.
Zdaniem reporterki jej sprawa pokazuje za jaką grupę zawodową – po sędziach – zamierzają zabrać się rządzący. – Zadziwia, że prokuratura woli ścigać mnie, niż szukać mężczyzn, którzy mieli zainspirować Stefana W. do zabójstwa Pawła Adamowicza. Moje dziennikarskie śledztwo nie byłoby potrzebne, gdyby prokuratura rzetelnie wykonała swoją pracę i nie manipulowała faktami. Publikacja reportażu leżała w interesie społecznym – podkreśla dziennikarka „Dużego Formatu”.
Katarzyna Włodkowska to wielokrotnie nagradzana reporterka. Debiutowała w 2003 roku w „Dzienniku Bałtyckim”, dwa lata później związała się z trójmiejską „Gazetą Wyborczą”. Do zespołu „Dużego Formatu” dołączyła w styczniu 2018 roku, razem z Ludmiłą Ananikovą.