Legendarny koszykarz Kobe Bryant w niedzielę zginął w katastrofie helikoptera wraz z córką i siedmioma osobami. Stany Zjednoczone pogrążyły się w żałobie, idolowi została poświęcona m.in. gala wręczenia telewizyjnych muzycznych nagród Grammy, odbywająca się w hali Los Angeles Lakers – klubu, w którym występował przez lata.
Tweet dziennikarki wywołał oburzenie. Został skomentowany przez kilkanaście tysięcy osób, dostała pogróżki. Szef „WP” Martin Baron wysłał jej krótki e-mail, że wykazała „brak właściwego osądu” i wysłał na urlop. Zanim to nastąpiło, dziennikarka sama przyznała na Twitterze, że źle oceniła sytuację. Argumentowała jednak, że w tweecie tylko dołączyła link do artykułu serwisu Daily Beast o postępowaniu przeciwko Bryantowi w 2003 roku. Później zamieściła jeszcze dwa tweety opisujące pogróżki, jakie dostała. Wszystkie wpisy skasowała.
I believe that Washington Post readers and employees, including myself, deserve to hear directly from @PostBaron on the newspaper’s handling of this matter. My statement on The Post’s decision tonight: pic.twitter.com/t5ULzUQhYT
— Felicia Sonmez (@feliciasonmez) January 29, 2020
Po tym, jak list w obronie koleżanki podpisało ponad 300 dziennikarzy, kierownictwo redakcji wydało oświadczenie, że Felicia Sonmez zostaje przywrócona do pracy. Kierownictwo zgodziło się z argumentacją, że nie naruszyła ona zasad obowiązujących w „Washington Post” zakazujących dzielenia się opiniami online. Gazeta wydała oświadczenie, iż dziennikarka „w wyraźny i bezpośredni sposób nie naruszyła polityki mediów społecznościowych”.
Kobe Bryant w 2003 roku został oskarżony o gwałt przez pracownicę hotelu. Dwa lata później oskarżenie wycofano.