Dziennikarz Szymon Hołownia będzie startował w wiosennych wyborach prezydenckich. Ogłosił to w niedzielę w Gdańsku. No dobrze, a jego program? Na razie to tylko hasła, które trzeba skonkretyzować. Zapowiada „przyjazny” rozdział Kościoła od państwa, leży mu na sercu klimat, a pieniądze na kampanię chce pozyskać ze zbiórek. Czy ma szansę z Andrzejem Dudą, czy kandydatem Koalicji lub Lewicy?
– W Gdańsku widzieliśmy, jak Polak zabija Polaka. Pękło coś we mnie wtedy, ale zaczęło pękać wcześniej, po Smoleńsku. Ktoś wewnątrz nieustannie wyburzał konstrukcję budynku polskiego dobrobytu 30 lat – mówił w niedzielę w Gdańsku Szymon Hołownia, zanim oficjalnie ogłosił, że zamierza wystartować w majowych wyborach prezydenckich. Nawiązywał do tragicznej śmierci prezydenta tego miasta ze stycznia 2019 roku.
O tym, że katolicki publicysta i prezenter TVN myśli o kandydowaniu, jako pierwsza napisała przed mniej więcej miesiącem Polityka Insight. Początkowo Hołownia nie komentował tych doniesień, z czasem coraz częściej wypowiadał się w sposób kojarzący się ze wstępną fazą kampanii wyborczej, w końcu zapowiedział odsłonięcie kart na specjalnie zaaranżowanym spotkaniu ze swymi sympatykami. Tydzień temu powiedział zaś w końcu Renacie Grochal z „Newswe-eka”: „Myślę o starcie w wyborach prezydenckich, bo uważam te wybory za bardzo ważne dla Polski. Idą trudne czasy. Za chwilkę mit sukcesu gospodarczego będzie testowany, bo idzie spowolnienie. Potrzebny jest prezydent, który będzie zwornikiem wspólnoty”.
W ubiegłym tygodniu oficjalnie potwierdzone zostały też wiadomości, że w pracę dla Hołowni zaangażował się Michał Kobosko, były naczelny m.in. „Newsweeka” i „Dziennika Gazety Prawnej”, do niedawna pełniący funkcję doradcy w think-tanku Atlantic Council of the United States.
„W niedzielę spotkamy się w Teatrze Szekspirowskim, którego kilkaset miejsc zapełniliście w ciągu kilku godzin. To bardzo mnie motywuje. Jestem ogromnie wdzięczny za Wasze zaangażowanie, za Wasze komentarze i dobre wiadomości przed jednym z najważniejszych spotkań w moim życiu” – pisał przed spotkaniem Hołownia na swym facebookowym profilu.
Niedzielne spotkanie prowadził Michał Kobosko. Zaczęło się ono od wyświetlenia filmu, przedstawionego jako „eksperyment”. Grupie ludzi zadawane w nim były pytania w rodzaju, „czy płakałeś na Królu Lwie” lub „czy byłeś kiedykolwiek na wagarach”. Odpowiadający twierdząco mieli przechodzić na środek sceny. W końcu padło pytanie, „czy prezydentem Polski może być ktoś, kto nigdy nie był politykiem”. Oczywiście wszyscy pytani przeszli na środek sceny.
W tym momencie na scenę – już tę, na której odbywało się spotkanie – wkroczył Szymon Hołownia. Na samym wstępie – tłumacząc, dlaczego jako miejsce ogłoszenia swych politycznych zamiarów wybrał Gdańsk – przypomniał śmierć Pawła Adamowicza. – Pękło coś we mnie wtedy – wyznał.
Hołownia pozycjonował się podczas spotkania jako kandydat oczywiście apolityczny, z raczej centrowymi poglądami. Podkreślał, że chce polityki opartej na rozmowie, dialogu. Przypomniał swoją działalność charytatywną.
– Chcę Polski rozmawiającej – w której atrybutem przywódców jest nie tylko mównica, ale i stół, przy którym siądziemy do rozmowy – mówił Hołownia.
– Mądra polityka nie jest o demonstrowaniu siły, ale o tym, by odkrywać ludziom moc. Chcę Polski, która będzie solidarna. Chcę walczyć o dzieci w kryzysie zdrowia psychicznego, o dziewczynę transseksualną, która skoczyła z mostu. Chcę Polski silnej samorządami – tak opisywał swą wizję.
A dlaczego to właśnie on, kandydat spoza partii, miałby być właściwym prezydentem. – System się zawiesił. Musimy w maju zamontować w nim niepartyjny bezpiecznik. Musimy mieć arbitra. (…) Prezydent w polskiej Konstytucji nie jest żadnym strażnikiem żyrandola – dowodził Hołownia.
Jak przystało na wystąpienie publicysty katolickiego o raczej liberalnej jak na polskie standardy optyce, padło parę umiarkowanie gorzkich słów o Kościele oraz postulat zgodny z większościowymi poglądami Polaków w tej materii:
– Mówię to jako katolik – trzeba przeprowadzić dla dobra Polski i Kościoła przyjazny rozdział Kościoła od państwa. Tego nie będzie w stanie zrobić nikt, kto wywodzi się z partii – tłumaczył.
Padło też kilka słów o kryzysie klimatycznym. – Chcę Polski, w której każdy akt prawny jest oglądany pod kątem skutków dla klimatu, dla powietrza, dla wody.
– Dziękuję tym, którzy na pogłoski o moim kandydowaniu reagowali hejtem, bo potwierdzili moją tezę. Polska, w której ktoś obraża kogoś kto ma inne poglądy, nie jest Polską, której chcę – tak z kolei odpowiadał Hołownia swym krytykom.
W kolejnej części spotkania Hołownia odpowiadał na pytania dziennikarki ZET – miało to formę wywiadu na żywo przed publicznością. Hołownia był pytany między innymi o źródła finansowania swej kampanii. Zaprzeczał, jakoby miała mieć z tym coś wspólnego Dominika Kulczyk, twierdził też, że nie ma wsparcia finansowego ze strony kogokolwiek z listy najbogatszych Polaków. Zapowiedział, że fundusze na kampanię będą pozyskiwane ze społecznościowych zbiórek.
Jak właściwie mogą wyglądać szanse Hołowni? W najnowszym sondażu zaufania do polityków przeprowadzonym przez IBRiS dla Onetu Hołownia wypadł całkiem nieźle, jak na debiutanta w takim badaniu. Zaufanie do niego zadeklarowało 20,2 proc. badanych. Owszem, to tylko jedna piąta. Ale kiedy spojrzymy na lidera rankingu – prezydenta Andrzeja Dudę, zobaczymy, że cieszy się on zaufaniem jedynie 45 proc. badanych. Szef Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna notuje wynik o 2 punkty procentowe niższy od Hołowni. Ledwie 13 proc. badanych deklaruje zaś zaufanie do Jacka Jaśkowiaka – jednego z dwojga kandydatów w prawyborach prezydenckich w Platformie. Zaznaczmy przy tym, że aż 46 proc. badanych odpowiedziało, że Hołowni po prostu nie zna – w miarę postępu kampanii ten odsetek będzie się naturalnie zmniejszał.
W sobotę miała miejsce debata kandydatów w prawyborach Platformy – transmitowana na Facebooku. Wydarzenie Hołowni spotkało się z prawie 8-krotnie większym zainteresowaniem internautów – podał serwis Polityka w Sieci.
Jeśli mielibyśmy oceniać wyłącznie po treści pierwszego wystąpienia Hołowni w roli kandydata, do jakiego rodzaju elektoratu miałby się on odwoływać, musielibyśmy go umiejscowić gdzieś w umiarkowanie konserwatywnym polskim centrum. W takim wypadku kandydat Hołownia toczyłby walkę o „być albo nie być” przede wszystkim z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, jednocześnie jednak zachowując zdolność dotarcia do części elektoratu zarówno Platformy, jak i Andrzeja Dudy.
Konsekwentnie koncyliacyjna taktyka oparta na retoryce „zgody” odwołująca się do sentymentów za „Prezydentem wszystkich Polaków” może się tu okazać nadspodziewanie skuteczna. Zmęczenie części wyborców wieloletnią gwałtowną polaryzacją polskiej sceny jest obiektywnym faktem – choć jak dotąd nikomu w oparciu o to zjawisko nie udało się wygrać wyborów, wciąż nie oznacza to, że taka możliwość nie istnieje.
Hołownia o świecie i Polsce
Białostoczanin, urodzony w 1976. Ponad 20 lat temu wyjechał z Białegostoku. Zanim został cenionym publicystą katolickim, dwa razy przymierzał się do założenia habitu dominikanów. Jako prowadzący telewizyjny program „Mam talent” stał się też celebrytą. Co Szymon Hołownia przez lata mówił o Kościele, Polsce, świecie i jaki ma pomysł na Polskę 2020? Tak mówił on sam.
O Janie Pawle II (październik 2008)
Kiedy myślę o tym, co będzie z pamięcią po Janie Pawle za sto czy dwieście lat, przestaję być wielkim przeciwnikiem tych pomników, które się dziś stawia.
O karierze (styczeń 2014)
Nie pieniądze ani nawet ich wydawanie, ale bycie dobrym człowiekiem. Uwierzcie, robiłem karierę, miałem pieniądze, a wszystko to o kant tyłka obić. Nigdzie nie spotkałem tylu nieszczęśliwych ludzi, co wśród zamożnych.
O żółci z ambon #(styczeń 2013)
Zdarza się, że gdy słyszę z ambony jakieś utwory pseudoreligijne, mam ochotę zasnąć na wieki. Nie wiem, dlaczego ksiądz plecący na ambonie androny nie ma poczucia obciachu.
O „Mam talent” (styczeń 2013)
Jeśli ktoś ma problem z tym, że występuję w „Mam talent”, niech go nie ogląda, oszczędzi mu to żółci. Jedni odsunęli się, bo poszedłem do „Mam talent”, inni właśnie dlatego przyszli do moich książek i tego, co robię, że mnie tam zobaczyli.
O pomocy Afryce (lipiec 2016)
Polacy nie zdają sobie sprawy, w jak szczęśliwym miejscu żyją. U nas są kolejki do lekarzy, a tam nie ma lekarzy.
O internetowej zbiórce na podlaskie wiejskie #hospicjum (kwiecień 2018)
Gdyby udało się wspomóc to wspaniałe dzieło, wspaniałą robotę, którą oni robią, przyczyniając się do budowy hospicjum, to już nie potrzebuję, żeby cokolwiek więcej po mnie na tym świecie zostało.
O reformie sądów (lipiec 2018)
Ci, którzy dziś cieszą się z tego, że wreszcie „sądy nasze”, i że wymontowali bezpiecznik, tak, by prąd mógł wreszcie porazić tych innych, nie rozumieją, że dziś, owszem, porazi tych innych, ale za chwilę również ich samych.
O biskupach po marszu #równości (lipiec 2019)
Jeśli chcecie odzyskać moralne prawo do protestów przeciw deprawacji dorosłych i seksualizacji dzieci, rozprawcie się najpierw do spodu i do bólu z deprawacją i seksualizacją, którą prowadzili wasi obecni lub byli podwładni.
O starcie w wyborach (grudzień 2019)
Chcę Polski, w której każdy akt prawny jest oglądany pod kątem skutku dla klimatu, dla powietrza i dla wody. Polski rozmawiającej, w której atrybutem przywódców jest nie mównica, a stół.
Ale o co wam chodzi (10 grudnia 2019 Białystok)
Ciocia głosuje na jedną partię, wujek na drugą. Wystarczą dwa głębsze i zaczyna się dyskusja o polityce. Po dwóch godzinach ciocia jest na balkonie, pali szluga za szlugiem, w stanie przedzawałowym, a wujek już stoi na przystanku, z mocnym postanowieniem, że nigdy więcej nie przejedzie. A może zamiast ich pytać, na kogo głosują, lepiej spytać: ale o co wam chodzi? Może wujek i ciocia powiedzieliby to samo: a żeby w Polsce było lepiej.