Sąd chce, by reporterzy „Sieci” zdradzili prokuraturze swoje źródła

„Tajemnica dziennikarska jest dla nas nienaruszalna”

Marcin Wikło

Łódzki Sąd Rejonowy na wniosek prokuratury wydał postanowienie zwalniające z tajemnicy dziennikarskiej reporterów tygodnika „Sieci” (Fratria) Marka Pyzę i Marcina Wikło. Chodzi o jeden z wątków ich tekstu sprzed roku, w którym opisywali niejasności wokół Fundacji Otwarty Dialog. – Sąd nie ma takich narzędzi, które zmusiłyby nas do „sypnięcia” źródeł – komentuje Marek Pyza.

W sierpniu 2018 roku Marek Pyza i Marcin Wikło opisali niejasności wokół finansowania Fundacji Otwarty Dialog i firmy Silk Road. Jeden z wątków tekstu pt. „Brudna kasa na polski Majdan” dotyczył problemów ze skarbówką, jakie mogła mieć Fundacja.

– Jeśli w trakcie kontroli okaże się, że fundacja nie miała prawa do odpisów podatkowych, urząd może nałożyć domiar – będzie to co najmniej 19 proc. od zadeklarowanej kwoty, w tym przypadku – ponad 400 tys. zł – brzmiał fragment artykułu.

Prokuratura Łódź-Bałuty wszczęła po tekście śledztwo w sprawie rzekomego wycieku z łódzkiego Urzędu Skarbowego. Pod koniec listopada do Sądu Okręgowego w Łodzi wpłynął wniosek o zwolnienie z tajemnicy dziennikarskiej autorów tekstu. Sąd przychylił się do tego wniosku i zezwolił na ich przesłuchanie pod kątem ujawnienia, skąd mieli informację o potencjalnych kłopotach fiskalnych opisywanej fundacji.

– W ocenie Sądu, dobro wymiaru sprawiedliwości wymaga zwolnienia z tajemnicy dziennikarskiej, bowiem wskazane we wniosku Prokuratora osoby mogą dostarczyć istotnych wiadomości koniecznych do poczynienia ustaleń w sprawie oraz wszechstronnego wyjaśnienia okoliczności przestępstw, które miały zostać popełnione, zaś okoliczności te nie mogą zostać ustalone na podstawie innego dowodu – brzmi fragment uzasadnienia do postanowienia. –

Nadgorliwym prokuratorowi i sędziemu z Łodzi chyba marzy się Polska bez wolnych mediów. Taka, w której dziennikarze nie publikują zakulisowych informacji, bo mają odcięty do nich dostęp. Do tego prowadzi zmuszanie dziennikarzy do ujawnienia źródeł informacji – napisał na wPolityce.pl Marek Pyza. A na Twitterze skomentował: „Zostaliśmy z Marcinem Wikło zwolnieni z tajemnicy dziennikarskiej. Oświadczam więc, że sąd nie ma takich narzędzi, które zmusiłyby nas do ‘sypnięcia’ źródeł”.

Ktoś w łódzkich prokuraturze i sądzie nadto się rozgrzał. Zostaliśmy z @marcin_wiklo zwolnieni z tajemnicy dziennikarskiej. Oświadczam więc, że sąd nie ma takich narzędzi, które zmusiłyby nas do „sypnięcia” źródeł. https://t.co/TdkNBhpAi4

— Marek Pyza (@Marek_Pyza) December 11, 2019

– Szykuje się niezła jazda. Być może będą nas przypalać, a może tylko wsadzą. Tak czy inaczej, źródła nie sypniemy, a tego żądają od nas łódzcy sędzia i prokurator. Tajemnica dziennikarska jest dla nas z nienaruszalna – stwierdził na Twitterze Marcin Wikło.

Marek Pyza na wPolityce.pl dowodzi, że za zwolnieniem dziennikarza z tajemnicy musi przemawiać „dobro wymiaru sprawiedliwości”, a w tym konkretnym przypadku nie można o tym mówić.

– Nie mamy tu do czynienia z ciężkim przestępstwem (morderstwa, gwałtu, pedofilii), nie mamy wielkiej szkody wyrządzonej dobru czy majątkowi publicznemu. To klasyczna historia ujawnienia informacji z toczącego się postępowania. Państwo z Łodzi się przeliczą. Niezależnie od grożących nam teraz konsekwencji będziemy chronić naszych informatorów. Choćby sąd straszył, nakładał grzywny, kierował nas do aresztu, czy przypalał – kończy dziennikarz „Sieci”.

Z danych ZKDP wynika, że średnia sprzedaż tygodnika „Sieci” we wrześniu br. wynosiła 39 041 egz.