Wieczór, 25 lutego 2019, Filharmonia Narodowa w Warszawie. Na balkonie sali koncertowej pod czujnym okiem agentów Służby Ochrony Państwa siedzą politycy dobrej zmiany. Między premierem Mateuszem Morawieckim a prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim rozsiadł się Tomasz Sakiewicz, główny gospodarz imprezy – szef Strefy Wolnego Słowa. Po latach siermiężnych patriotycznych eventów, które sam organizował w ciasnych salach i które sam prowadził, dziś bryluje: wita, przemawia, nagradza i przyjmuje pochwały za rozmach tegorocznej gali jego „Gazety Polskiej”.
Bo jest rzeczywiście na bogato. Oprawa profesjonalna, oświetlenie też. Kilku kamerzystów rejestruje występ ponad 20 muzyków z Dziubek Band. Orkiestra gra wersje przebojów Michaela Jacksona, AC/DC i „Bałkanicę”, ale że to uroczystość patriotów, rozbrzmiewa też pieśń I Brygady Legionów Polskich. Galę prowadzą aktor Jacek Rozenek i Dominika Figurska, znana z roli wdowy w filmie „Smoleńsk”, programów w Telewizji Republika, TVP ABC i TVP Info. W kulminacyjnym momencie gali na scenę wkracza Tomasz Sakiewicz i wręcza nagrodę Człowieka Roku premierowi Morawieckiemu. Podkład muzyczny to motyw z filmu „Rocky”. „Chcemy tylu kadencji, ile części miał »Rocky«!” – woła Morawiecki. Sakiewicz i sala biją brawo.
Do takich eventów sponsorzy pchają się drzwiami i oknami. Partnerami tej gali „Gazety Polskiej” są: PKN Orlen, PGNiG, PZU, KGHM Polska Miedź, Lotos, Bank Pekao, PKO Bank Polski, PKP, Totalizator Sportowy, Alior Bank, Agencja Rozwoju Przemysłu, Energa, PERN, PGE, Poczta Polska, PPL Porty Lotnicze, PWPW, Tauron. Wszystkie firmy należą do państwa; oprócz nich są trzy prywatne: Grupa Cedrob, Emitel i Kompania Piwowarska.
W podobnym składzie państwowi sponsorzy wsparli ubiegłoroczną galę 25-lecia „Gazety Polskiej” w Teatrze Wielkim w Warszawie. Coroczne gale z udziałem państwowych pieniędzy w Galerii Porczyńskich w Warszawie organizuje także Telewizja Republika (Sakiewicz jest jej udziałowcem i prezesem) oraz dziennik „Gazeta Polska Codziennie” (Sakiewicz jest udziałowcem i redaktorem naczelnym).
Tylko że imprezy „GPC” są skromniejsze – dziennik nie może kłuć w oczy wystawnymi eventami, bo jego bilans jest pod kreską. Gdy w redakcji usłyszano, że na ubiegłorocznej gali w Teatrze Polskim spółka kontrolowana przez Sakiewicza zarobiła ok. 1 mln zł, dziennikarze „GPC” nie wytrzymali i jesienią 2018 roku donieśli „Gazecie Wyborczej”, że od miesięcy nie dostają wynagrodzeń.
Mimo to pracują nadal. Analiza biznesów Tomasza Sakiewicza pokazuje, że za lojalność potrafi bowiem wynagrodzić. I że ma z czego.
Dziennik – czyli spółka Srebrna i kuzyn Kaczyńskiego
Wprawdzie hasło „GPC” brzmi: „Dziennik, który nie boi się władzy” – ale bać się nie musi, bo do niej należy. Na pomysł prawicowego dziennika Sakiewicz wpadł w 2011 roku, gdy Grzegorz Hajdarowicz przejął „Rzeczpospolitą”.
Sakiewicz na rozruch gazety pożyczył pieniądze w SKOK-ach pod zastaw swoich udziałów w spółce Słowo Niezależne, ale ze 150 tys. egz. nakładu sprzedawało się trochę ponad 30 tys. egz. Pieniądze szybko się skończyły i prawicowy tytuł musiało ratować zaplecze finansowe Prawa i Sprawiedliwości, czyli spółka Srebrna. Wraz ze spółką córką Geranium jest ona głównym udziałowcem Forum SA – wydawcy „GPC”. Dlatego szefem rady nadzorczej wydawnictwa jest europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Sakiewicz jest naczelnym dziennika, ale sprawami finansowymi zajmuje się prezes wydawnictwa Grzegorz Tomaszewski.
Tomaszewski jest kuzynem Jarosława Kaczyńskiego. To za sprawą jego zięcia Geralda Birgfellnera do mediów wyciekła rozmowa Tomaszewskiego z Kaczyńskim, podczas której przyznał: „Straciłem płynność w Forum, nie wiem, trzeba będzie gazetę zamykać. Tylko że to jest przed wyborami, kiepsko”. Dodał, że dzwonił w tej sprawie trzy razy do Michała Krupińskiego, który jest prezesem Banku Pekao SA. Dzwonił zapewne też do wielu innych prezesów spółek skarbu państwa, którzy zawdzięczają swoje kariery partii rządzącej.
Tomaszewski to pas transmisyjny między polityką a biznesem Sakiewicza – Strefą Wolnego Słowa. Jest nie tylko prezesem Forum SA, ale też członkiem zarządu Słowa Niezależnego (portal Niezależna.pl i miesięcznik „Nowe Państwo”) i rady nadzorczej Telewizji Republika. W sprawy mediów angażuje się coraz mocniej, bo od 19 lipca jest też wiceprezesem Stowarzyszenia Dziennikarzy i Wydawców Repropol, które inkasuje opłaty za kopiowanie artykułów prasowych i dzieli je między wydawców.
Pracownikom „GPC” trudno zrozumieć, dlaczego rok po objęciu władzy przez PiS dziennik potrafił zarobić na czysto 1,9 mln zł, a teraz przynosi prawie tyle samo straty – 1,75 mln zł w 2018 roku i to pomimo braku dokonania odpisu na zaległe należności z Ruchu, co zrobiło wielu wydawców. – Nie zasiadam w zarządzie wydawcy „GPC” i nie mogę się w jego imieniu wypowiadać – odpowiada Sakiewicz, pytany o straty dziennika.
O trudnej sytuacji wydawnictwa świadczy wzrost jego zobowiązań krótkoterminowych z 1,67 mln zł na koniec 2017 roku do 4,51 mln zł na koniec 2018 roku. Dla porównania, łączny koszt całorocznych wynagrodzeń w wydawnictwie to 3,4 mln zł. Na koniec ub.r. zobowiązania z tytułu wszystkich wynagrodzeń wynosiły 450 tys. zł – 3,5 razy więcej niż rok wcześniej (130 tys. zł).
Jednak przed wyborami „dziennik, który nie boi się władzy” nie upadnie, choć notuje największy w segmencie prasy codziennej spadek sprzedaży w kioskach. Średnia sprzedaż ogółem „GPC” spadła o 15,2 proc., porównując pierwsze półrocze 2019 roku do pierwszego półrocza 2018, i wynosiła 13 527 egz. Żaden z dzienników nie odnotował takiego spadku. Mimo to wpływy reklamowe (liczone cennikowo przez Kantara) wzrosły w tym czasie o 56 proc. Dane Kantara nie obejmują wpływów z zaangażowania „GPC” w takie wydarzenia patriotyczne jak rocznica uchwalenia Konstytucji 3 maja, rocznica wybuchu powstania warszawskiego, rocznica Bitwy Warszawskiej, rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę… Patriotyzm trudno zmierzyć, ale obecność sponsorów przy tego typu imprezach da się zafakturować.
No i są jeszcze imprezy gospodarcze. „Zaangażowanie spółki w wydarzenia takie jak: Forum Ekonomiczne w Katowicach, Krynica, Kongres 590 itp. powinno zagwarantować dodatkowe środki na funkcjonowanie gazety” – zapowiedział zarząd wydawcy „GPC” w sprawozdaniu finansowym za 2018 rok złożonym w KRS.
Fundacja – czyli jak zarobić na puszczy
Organizacja rocznic patriotycznych to specjalność Fundacji Niezależne Media założonej przed laty przez Tomasza Sakiewicza i prawnika obsługującego „Gazetę Polską”. Może ona prowadzić działalność gospodarczą. Jest organizatorem festynów rodzinnych z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja i obchodów rocznicy Bitwy Warszawskiej 1920 roku – imprez współfinansowanych przez Narodowe Centrum Kultury i resort kultury, a sponsorowanych przez spółki skarbu państwa.
Fundacja pełni funkcję dostarczyciela gotówki do biznesów Sakiewicza. W przeszłości sfinansowała newsletter portalu Niezalezna.pl, przekazała spółce Rejtan (kiedyś należącej do teścia Sakiewicza, a później do jego żony) pieniądze na zakup kamer dla Niezalezna.tv, pożyczała pieniądze „Gazecie Polskiej”, płaciła za dołączane do niej filmy na DVD, włączyła się w produkcję filmu o katastrofie smoleńskiej Anity Gargas „Anatomia upadku”. Pięć lat temu dokapitalizowała „Gazetę Polską Codziennie”, obejmując część akcji Forum SA.
Działalność FNM nabrała rozmachu, kiedy w kwietniu 2016 roku do jej rady został powołany wspomniany kuzyn prezesa PiS. Grzegorz Tomaszewski ma brata Konrada, który za czasów ministra środowiska Jana Szyszko był dyrektorem Lasów Państwowych i podobnie jak szef był wielkim zwolennikiem wyrębu Puszczy Białowieskiej. To on mógł podsunąć bratu pomysł, że fundacja, która nigdy nie zajmowała się ekologią, może zarobić na puszczy.
W Strefie Wolnego Słowa przygotowano projekt portalu Puszcza.tv, odpowiednio zmieniono statut FNM, a Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej wstrzymał się z konkursem na dofinansowanie tego typu projektów do czasu, aż fundacja Sakiewicza upora się z formalnościami. Szefem NFOŚiGW był wówczas Kazimierz Kujda, wieloletni prezes Srebrnej, w której Grzegorz Tomaszewski jest przewodniczącym rady nadzorczej. W efekcie FNM przyznano 6 mln zł dofinansowania, czyli prawie połowę dzielonej na kilkanaście podmiotów puli z europejskich funduszy (12,9 mln zł). Kiedy jednak sprawę ujawniło OKO.press, a inne media nagłośniły, FNM wycofała się z podpisania umowy.
Lecz z biznesu nie zrezygnowała. W styczniu 2018 roku przyznano jej dotację, ale już z państwowych pieniędzy i to na całą kwotę, o którą wystąpiła, czyli 7,15 mln zł.
„Ci, którzy latami siedzieli cicho, przyglądając się, jak politycy PO rozdają miliony na tak potrzebne inicjatywy jak portale randkowe dla gejów, wirtualne cmentarze dla zwierząt czy strony dla miłośników rumu, zaczęli bić na alarm, gdy okazało się, iż ma powstać wielki, multimedialny portal pokazujący bogactwo polskiej przyrody i sukcesy tych, którzy na co dzień ją chronią” – broniła przyznania dotacji FNM Katarzyna Gójska-Hejke, czołowa publicystka mediów Sakiewicza i jego wspólniczka. Według dokumentów konkursowych jest ona koordynatorką projektu Puszcza.tv.
Fundacja ma tworzyć serwis Puszcza.tv (oparty na multimediach i opcjach społecznościowych), szkolić jego redakcję, a ponadto promować witrynę w mediach i organizować spotkania informacyjno-edukacyjne realizowane na terenie Puszczy Białowieskiej. Według dokumentów konkursowych Puszcza.tv ma skupiać osoby o „poglądach konserwatywnych i niepodległościowych”, bo „zdecydowana większość organizacji zajmujących się ochroną przyrody, działających w polskiej przestrzeni publicznej, ma profil lewicowy”. Według ustaleń Najwyższej Izby Kontroli FNM zadeklarowała, że do 2021 roku jej projekt dotrze do ponad 20 mln użytkowników.
Press
Puszcza.tv działa od maja 2018 roku. W lipcu społeczności wokół portalu nie było prawie żadnej. Na Facebooku jego wpisy obserwowało niespełna 1 tys. osób, na Instagramie miał stu obserwujących, a kanał na YouTube z transmisjami wideo z lasu ogląda 70 subskrybentów. Na stronie portalu nie ma nawet stopki redakcyjnej, a w zakładce FAQ jest jedno pytanie – z uspokajającą odpowiedzią, że nie będzie to serwis płatny.
Darczyńcy – czyli pieniądze na honoraria prawników
W Strefie Wolnego Słowa pieniądze przepływają ze spółki do spółki i ostatecznie trafiają do właściwej kieszeni. Z przyznanej dotacji na Puszcza.tv 3,1 mln zł miało iść na przygotowanie i obsługę portalu; prawie 400 tys. zł przewidziano na rozmieszczenie trzech kamer w Puszczy Białowieskiej i streaming; 765 tys. zł – na materiały edukacyjne m.in. w formie druków i płyt DVD dokładanych do gazet; za 180 tys. zł „specjaliści szanujący wartości konserwatywne” mieli poprowadzić redakcyjne szkolenia. Nie zapomniano także o Klubach Gazety Polskiej. Ma z nimi współpracować Klub Miłośników Puszczy, co wyceniono na 119 tys. zł.
Promocję projektu w mediach wyceniono na 1,39 mln zł. Byłoby więcej, ale FNM zaznaczyła, że dostała atrakcyjny rabat od Niezalezna.pl za umieszczenie baneru przekierowującego do portalu Puszcza.tv. Negocjacje nie były zapewne trudne, skoro prezes FNM Joanna Jenerowicz o rabat musiała występować do prezesa wydawcy Niezalezna.pl Tomasza Sakiewicza, którego jest byłą sekretarką w „Gazecie Polskiej”. – Nie zasiadam we władzach Fundacji i zwyczajnie nie mam wiedzy na temat jej projektów – zapewnia Sakiewicz.
Jednak Fundacja to niezwykle ważny podmiot w biznesowej układance Sakiewicza. Gromadzi pieniądze potrzebne dla prawników jego mediów i adwokatów występujących przed sądami w licznych procesach jego samego, jak i podległych mu dziennikarzy.
Fundacja ma prosty sposób na pozyskiwanie pieniędzy z odpisu 1 proc. podatku dochodowego płaconego przez darczyńców. Choć nie udało jej się uzyskać statusu organizacji pożytku publicznego, od czterech lat dziennikarze Strefy Wolnego Słowa apelują o przekazywanie na fundację podatku. Tylko że zamiast numeru KRS swojej fundacji podają numer Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti.pl i proszą o dopisywanie w PIT-ach w rubryce określającej cel szczegółowy darowizny: „NIEZALEŻNE MEDIA SWS”. Dzięki temu Fundacja Salvatti.pl pomagająca dzieciom z regionów objętych wojną i głodem wie, ile z pozyskanych odpisów podatkowych co roku ma przelać na media Sakiewicza. Bianka Mikołajewska z OKO.press ustaliła, że w latach 2015–2018 było to 496,4 tys. zł.
Większość tych pieniędzy zarobili prawnicy mediów Sakiewicza. Niektórzy z nich otrzymywali regularne comiesięczne wypłaty za obsługę i konsultacje prawne. Najwięcej, bo prawie po 100 tys. dostali – Elżbieta Gajewska, która świadczyła wydawcy „Gazety Polskiej” „pomoc prawną w zakresie wykonania orzeczenia” i kancelaria Piotra Kwietnia, od lat współpracownika Sakiewicza – m.in. członka rady nadzorczej Telewizji Republika. Ponad 60 tys. zł za obsługę prawną pobrał Sławomir Sawicki, który założył z Sakiewiczem fundację do pozyskiwania pieniędzy na honoraria mecenasów.
Z odpisu podatkowego darczyńców pokryto też druk śpiewnika dla czytelników „Gazety Polskiej Codziennie” i kampanię reklamową w „Gazecie Polskiej” związaną z festynem „Vivat maj, 3 maj!”. Z kolei 75 tys. zł przelano do firmy Rejtan należącej do obecnej żony Sakiewicza, która jest… ginekologiem. Była to darowizna z przeznaczeniem na „druk dzieł związanych z kulturą, sztuką, ochroną dóbr kultury i dziedzictwa narodowego”.
Wcześniej spółka Rejtan należała do jego teścia Ryszarda Gitisa.
– Moja żona od wielu miesięcy nie jest już właścicielem Rejtana, a wniosek w tej sprawie dawno temu trafił do KRS. Spółki, którymi kieruję, od dawna nie współpracują z Rejtanem – zapewnia Sakiewicz.
Rejtan – czyli obniżyć koszty, zarobić na książkach
Ryszard Gitis, przez bliskich znajomych zwany Witkiem, to znana postać w Krakowie. Pseudonim z czasów podziemnej działalności Konfederacji Polski Niepodległej – „Dyrektor” – pasuje do niego do dziś. Lista spółek, przez które się przewinął, zasiadając w ich władzach, jest długa. Są wśród nich: komunalne (dyrektor finansowy Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Krakowie i wiceprezes Krakowskiego Holdingu Komunalnego), państwowe (dyrektor centrum logistyki Poczty Polskiej) i prywatne (prezes Relpolu – spółki Grzegorza Hajdarowicza, z którym zna się od czasów działalności w krakowskim KPN). Po dojściu do władzy PiS mimo osiągnięcia wieku emerytalnego z dyrektorowania nie zrezygnował. Od lipca 2016 roku do maja 2019 był w zarządzie AMW Hotele – spółki skarbu państwa powstałej po Wojskowej Agencji Mieszkaniowej. Należy do niej 14 hoteli.
Liczne obowiązki dyrektorskie nie przeszkadzają jednak Gitisowi w pomaganiu zięciowi. W 2008 roku założył z nim wspominaną spółkę Rejtan. Członkom Klubów Gazety Polskiej jej powstanie Sakiewicz tłumaczył koniecznością „utrzymania ciągłości wydawania naszych mediów”. Rejtan przejął transport egzemplarzy „GP” i „GPC”, księgarnie „GP” i odpowiadał za tzw. obniżanie kosztów pracy dziennikarzy. Siedziba spółki mieściła się na warszawskim Żoliborzu, tuż obok domu prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Niespełna rok po powstaniu Rejtana doszło do ostrego konfliktu między Sakiewiczem a jego wspólnikiem i jednocześnie prezesem Niezależnego Wydawnictwa Polskiego – Januszem Miernickim. Publicznie czynił on zarzuty, że Rejtan powstał po to, aby wyciągać pieniądze z funduszu wynagrodzeń „Gazety Polskiej” (w dwa miesiące miało przez nią przejść ok. 200 tys. zł). Sakiewicz zapewnił, że z konta Rejtana nie wziął nawet grosza, a jego teść przez kilka lat pracował w tej spółce bez wynagrodzenia. Za trudną wówczas sytuację „Gazety Polskiej” obwinił prezesa Miernickiego. Redakcja stanęła murem za redaktorem naczelnym i Miernicki musiał odejść.
Drugi raz media zainteresowały się spółką Rejtan w 2012 roku. Bloger Wywczas przyczepił się do jednego z jej wydawnictw. Za 65 zł miała ona oferować raport tzw. zespołu Antoniego Macierewicza ds. katastrofy smoleńskiej, czyli coś, co powinno być powszechnie dostępne, bo powstało za publiczne pieniądze. Bliski współpracownik Macierewicza Bartłomiej Misiewicz tłumaczył, że raport nie został upubliczniony w internecie, bo nie zmieściłby się na partyjnym serwerze.
Po tym jak media straciły zainteresowanie spółką Rejtan, ta wydawała kolejne publikacje raportów zespołu Macierewicza – w 2013, 2014 i 2015 roku. Prowadzi księgarnię „Gazety Polskiej” w Warszawie. W niej Sakiewicz promuje swoje książki.
Spisał on bajki, które opowiadał swoim córkom z pierwszego małżeństwa („Bajki dla Marysi i Alicji”; 2011) i adoptowanym bliźniakom w drugim małżeństwie („Bajki dla Kostka i Mateusza”; 2019). Natomiast w książkach „Partyzant Wolnego Słowa” (2013), „Testament I Rzeczypospolitej. Kulisy śmierci Lecha Kaczyńskiego” (2014), „Zasypani (2015)” pisał o polityce.
Publikuje w krakowskim Wydawnictwie M, które wydaje tytuły religijne i pozycje konserwatywnych autorów.
– To, że jakiegoś tytułu nie ma w Empiku, nie znaczy, że się nie sprzedaje. Kiermasze na patriotycznych festynach i parafialnych odpustach czy przykościelne księgarnie to doskonały kanał dystrybucji książek – mówi Paweł Waszczyk, redaktor Biblioteki Analiz.
Wpływy – czyli dużo więcej niż pieniądze
Jeszcze w sierpniu 2012 roku Sakiewicz skarżył się w blogu na Salon24.pl: „Czasem zaglądam do listów z banku informujących o debecie na moim koncie, patrzę na ponaglenia zapłaty rachunków i kredytów i zastanawiam się, czy było warto?”. Przyznawał, że było warto, bo nieznani ludzie gratulują i dziękują mu na ulicy, czasem w winiarni nie chcą od niego zapłaty za wino i dostaje setki życzeń na święta. „To jest dużo więcej warte niż pieniądze” – pisał we wpisie zatytułowanym „Moje rodowe srebra”.
Czegoś wymiernego jednak też się dorobił. Ma mieszkanie na Starym Mokotowie w Warszawie, w tym samym domu co teściowie, by mogli opiekować się wnukami. Trzy lata temu kupił piętro w przedwojennej willi na krakowskiej Krowodrzy – blisko siedziby Radia Kraków. Według ustaleń Wojciecha Czuchnowskiego z „Gazety Wyborczej” Sakiewicz wraz żoną kupili 176 m kw. na piętrze willi za kredyt z PKO BP, a hipoteka nieruchomości została obciążona na 2 mln zł. Szef „GP” w swoich mediach zaprzeczył, że jest ono tyle warte, jak i temu, że nabył je bezpośrednio od parafii św. Szczepana.
By z willi dotrzeć do kościoła św. Szczepana, wystarczy przejść przez ulicę. Tylko tyle musieli pokonać państwo Sakiewiczowie, aby wziąć ślub kościelny, co miało miejsce dopiero w lutym br., kilkanaście lat po hucznym weselu urządzonym na Zamku Królewskim w Niepołomicach. Dopiero teraz udało się bowiem uzyskać Sakiewiczowi w procesie kanonicznym orzeczenie nieważności jego poprzedniego małżeństwa.
– To nie jest człowiek, który lubi otaczać się luksusem. Jedyne, co lubi z drogich rzeczy, to dobre wina. Od pieniędzy woli mieć wpływy – mówi jeden z dobrych znajomych Sakiewicza.
Pieniędzy Sakiewiczowi już raczej nie brakuje. W tym roku (do października) wypłaci sobie dywidendę z Niezależnego Wydawnictwa Polskiego, wydającego tygodnik „Gazeta Polska”. Najpierw miało to być 100 tys. zł, ale podczas czerwcowego zgromadzenia wspólników uchwalono, że będzie to ponad trzy razy więcej, bo cały ubiegłoroczny zysk netto (312 tys. zł).
Większość tej kwoty trafi do Sakiewicza, bo według KRS jest głównym właścicielem „Gazety Polskiej”. Przed laty wygrał o to wojnę najpierw z drugim współzałożycielem tygodnika, którym był Piotr Wierzbicki, potem z firmą King & Kong, a na koniec z Januszem Miernickim.
Ubiegłorocznego wzrostu przychodów tygodnik Sakiewicza nie zawdzięcza sprzedaży w kioskach, bo ta akurat spada – w maju 2019 roku było to 21 881 egz., o 9,1 proc. mniej niż rok wcześniej (średnia sprzedaż ogółem, dane ZKDP).
Press
Zarząd wydawnictwa wzrost wpływów tłumaczy efektem „zwiększenia zainteresowania podmiotów zewnętrznych wydatkami na reklamę zaproponowaną w modelu »pakietowym« tzn. zarówno w prasie, stronie internetowej, VOD, w postaci eventów oraz przy wykorzystaniu oferty usług innych mediów, z którymi spółka nawiązała i rozwinęła współpracę”. Klientów było tak dużo, że zarząd zdecydował o stworzeniu w wydawnictwie własnego działu reklamy, marketingu i promocji. Kosztowało to firmę ok. 800 tys. zł, ale wpływy ze sprzedaży reklam wzrosły o jedną trzecią. Zarząd nie podaje, że reklamodawcami są głównie państwowe podmioty. Zresztą nie tylko reklamodawcami, ale też donatorami. Na przykład NBP zlecił tygodnikowi realizację projektu edukacyjnego „Polska bankowość historycznie i obecnie” – na co przekazał 350 tys. zł dotacji.
Za przychodami rosną też wynagrodzenia w wydawnictwie – w ub.r. prawie o 9 proc., co zarząd tłumaczy „ogromną presją płacową na rynku”. Na koniec ub.r. firma miała 36 pracowników etatowych i 69 współpracowników.
Antoni – czyli silna opcja smoleńska
Kolejne blisko 50 tys. zł dywidendy czeka na Tomasza Sakiewicza w kasie portalu Niezalezna.pl. Jego wydawca Spółka Słowo Niezależne zarobiła w 2018 roku na czysto aż 441,6 tys. zł, ale wspólnicy zdecydowali o wypłaceniu sobie tylko 100 tys. zł. Sakiewicz dostanie połowę, bo ma połowę udziałów w tej firmie. Rządzi nią wraz z Grzegorzem Tomaszewskim i Beatą Dróżdż – dyrektor generalną wydawcy „Gazety Polskiej”. Wiosną startowała ona w wyborach do europarlamentu. Chwaliła się wyborcom, że jest asystentką społeczną ministra Antoniego Macierewicza.
Sakiewicz poznał Macierewicza, gdy miał 17 lat. Potem razem zakładali Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe. Macierewicz jest ojcem chrzestnym jednego z synów Sakiewicza. Jako polityk zawsze może liczyć na wsparcie Strefy Wolnych Mediów i to także w wewnątrzpartyjnych roszadach. Odwiedził prawie wszystkie Kluby Gazety Polskiej. To imię Antoni, a nie Jarosław, jest skandowane najgłośniej podczas imprez mediów Sakiewicza.
Macierewicz potrafi się odwdzięczyć. Kiedy był ministrem obrony w rządzie Beaty Szydło, do Strefy Wolnego Słowa płynęły zlecenia od MON, spółek obsadzonych przez jego ludzi (np. Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych), ale też firm zbrojeniowych starających się o rządowe kontrakty. Na łamach „GP” i „GPC” reklamowano czołgi i łodzie podwodne, z czego kpiły liberalne media. Tygodnik „Nie” próbował nawet zamówić reklamowany system zarządzania walką batalionu z certyfikatem NATO i śmigłowiec Leonardo do zwalczania podwodnych i nawodnych zagrożeń na morzu – ale dostał odpowiedź, że reklamowane w prasie maszyny może kupić tylko wojsko.
Obecna trudna sytuacja finansowa „GPC” to ponoć właśnie efekt odsunięcia Macierewicza na boczny tor w partii. Dziennik Sakiewicza płaci za uparte wracanie do religii smoleńskiej, a zarząd PiS nie jest podobno zadowolony z tego, że Sakiewicz nie jest tak sterowalny, jak media Jacka i Michała Karnowskich. Wpadka z nalepką „Strefa wolna od LGBT” dodawaną do „GPC” w chwili, kiedy władza chciała akurat pokazać, jak skutecznie walczy z nietolerancją, również nie przysporzyła Sakiewiczowi zwolenników w obozie rządzącym.
Kluby – czyli siła nie do lekceważenia
Prawicową siłą, którą rządzi Sakiewicz, są Kluby Gazety Polskiej. Jarosław Kaczyński nazywa je „szturmowym oddziałem obozu niepodległościowego”. Pojawia się na ich corocznych czerwcowych zjazdach w Spale, na ostatnim był także premier Mateusz Morawiecki, na jednym z poprzednich prezydent Andrzej Duda. Te imprezy są także finansowane przez spółki skarbu państwa, dlatego Kluby „GP” rosną – zarówno liczebnie, jak i finansowo. Jest już ich prawie pół tysiąca, z czego ponad 70 poza Polską.
Fundacja nimi zarządzająca kolejne lata obrachunkowe zamknęła zyskiem zwolnionym od podatku: w 2016 – 131 tys. zł, 2017 – 293 tys. zł, 2018 – 195 tys. zł. Nie ma w nich biedy, ale jak ujawnił poseł PO Krzysztof Brejza, otrzymują stałe dofinansowanie m.in. z senackiego funduszu dla Polonii. W br. przewidziano dla nich 700 tys. zł. Dzięki temu szefowie i członkowie Klubów „GP” latają po świecie jako prelegenci, za co dostają po kilka tysięcy złotych tytułem wynagrodzenia i zwrotu kosztów podróży. Są też zapraszani do publicznych mediów. Choć w nich akurat bryluje Adrian Stankowski, wręcz etatowy reprezentant „GPC” w TVP. Za to inni jego redakcyjni koledzy i koleżanki dostali programy w publicznym radiu – dzięki temu łatwiej znoszą zaległości w wypłatach w dzienniku.
Telewizja – czyli deklarowane wsparcie spółek państwa
Choć wielu dziennikarzy już dawno od Sakiewicza odeszło. Przede wszystkim z Telewizji Republika do TVP. Wybrali pieniądze i oglądalność. Udział Republiki w rynku telewizyjnym w 2018 roku spadł do 0,04 z 0,08 proc. w 2017 roku (dane Nielsen Audience Measurement).
Biegły rewident spółki Telewizja Republika SA w maju 2018 roku alarmował, że jej zobowiązania na koniec 2017 roku (7,4 mln zł) są wyższe od całego majątku firmy (4,9 mln zł). Na koniec 2018 roku sytuacja Telewizji Republika była jeszcze gorsza – zobowiązania wzrosły do 8,4 mln zł, a wartość majątku spółki spadła do 4,6 mln zł. Za dobrej zmiany telewizja przynosi wyłącznie straty – prawie 9 mln zł w trzy lata, a jej pracownicy w sprawie zaległych wynagrodzeń poskarżyli się już nawet premierowi, prezydentowi, marszałkom Sejmu i Senatu. – Płacimy zgodnie z regulaminem płac – zapewnia dziś Sakiewicz.
Wspólnicy dokapitalizowali firmę, by zmniejszyć zadłużenie i zdecydowali, że dotychczasowe straty da się pokryć przyszłymi zyskami. Na razie ich nie widać. Na koniec kwietnia br. spółka miała 1,5 mln zł długu względem Cyfrowego Polsatu (koszty transmisji), 275 tys. zł zaległości względem urzędu skarbowego, 221 tys. zł winna była TVS (za miejsce na MUX Śląski), 136 tys. zł agencji Delegata (obsługa telewizji kablowych). Wyniki telewizji w dół ciągną rosnące koszty obcych usług. W 2018 roku wzrosły prawie o 10 proc., podczas gdy wynagrodzenia zaledwie o 0,7 proc.
Mimo to zarząd – a jest w nim już tylko Sakiewicz – bez owijania w bawełnę poinformował wspólników, że zdecydował o kontynuowaniu działalności z uwagi na spodziewany „dalszy wzrost przychodów od sponsorów publicznych i prywatnych oraz nowo zawarte kontrakty sponsorskie, deklarowane dalsze wsparcie ze spółek Skarbu Państwa i administracji rządowej”.
Otuchy dodaje Sakiewiczowi zapewne fakt, że marketingiem PKN Orlen od wiosny br. kieruje jego były podległy – Jarosław Skorupa. Przed przejściem do państwowego koncernu był dyrektorem sprzedaży i marketingu „Gazety Polskiej” i przez ponad miesiąc członkiem zarządu Telewizji Republika. To on zintegrował działy sprzedaży mediów Strefy Wolnego Słowa. Wcześniej z nimi rywalizował o zlecenia, kierując biurem reklamy Grupy Fratria.
A Grupa Fratria („Sieci”, Wpolityce.pl, Wpolsce.pl) to – obok mediów o. Tadeusza Rydzyka – główny konkurent Sakiewicza w wyścigu do państwowych pieniędzy. Dla Wpolsce.pl pracuje np. Piotr Barełkowski, jeden ze współzałożycieli Telewizji Republika. Tak mówi o swoim byłym już wspólniku: – Moim zdaniem Tomasz Sakiewicz nie ma zmysłu przedsiębiorcy, ale jako psycholog z wykształcenia doskonale wyczuwa nastroje społeczne, dzięki czemu potrafi skutecznie docierać do swoich odbiorców i ich przekonywać do swoich racji. I to zarówno czytelników, jak i polityków.
Piotr Barełkowski: – Tomasz Sakiewicz nie ma zmysłu przedsiębiorcy, ale jako psycholog z wykształcenia doskonale wyczuwa nastroje społeczne, dzięki czemu potrafi skutecznie docierać do swoich odbiorców i ich przekonywać do swoich racji. I to zarówno czytelników, jak i polityków.
Piotr Barełkowski: – Tomasz Sakiewicz nie ma zmysłu przedsiębiorcy, ale jako psycholog z wykształcenia doskonale wyczuwa nastroje społeczne, dzięki czemu potrafi skutecznie docierać do swoich odbiorców i ich przekonywać do swoich racji. I to zarówno czytelników, jak i polityków.
Rada – czyli przynęta na biznesmenów
– Wbrew temu jak Tomasz Sakiewicz wygląda, jest osobą niezwykle dynamiczną, bardzo dużo robi, mało kto byłby w stanie ogarnąć tyle co on ma – mówi Michał M. Lisiecki, główny właściciel PMPG Polskie Media (wydawca tygodników „Wprost” i „Do Rzeczy”). – Nie przeszkadza mu łączenie funkcji redaktora naczelnego z obowiązkami wydawcy. Choć roztacza wokół swoich mediów wizerunek niedoinwestowanych, to jednak są w nie zaangażowani inwestorzy z kapitałem – dodaje Lisiecki.
Grono inwestorów jest coraz liczniejsze, odkąd za pośrednictwem Sakiewicza i jego mediów można zyskać przychylność państwowych decydentów. W niektórych biznesach to jest warte każdych pieniędzy.
Z myślą o nich Sakiewicz założył Radę Gospodarczą Strefy Wolnego Słowa. Wśród licznych celów jest „promowanie polskiej przedsiębiorczości, postaw zgodnych z etyką chrześcijańską i postaw patriotycznych w polskim społeczeństwie”. A na stronie głównej w internecie jej prezes Piotr Hofman od razu deklaruje: „Pragniemy wspierać rozwój niezależnych mediów konserwatywnych, takich jak Media Strefy Wolnego Słowa, które zawsze będą gwarantem przejrzystości działań administracji publicznej”.
Piotr Hofman to deweloper – stworzył Grupę Inwest, jest też większościowym udziałowcem HM Inwest SA, której akcje od lipca są notowane na głównym parkiecie Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Inwestuje w kameralne budynki mieszkalne i usługowe oraz małe osiedla domów jednorodzinnych – głównie w Warszawie i okolicy. Jako członek Polskiego Związku Firm Deweloperskich jest zainteresowany zmianą ustawy o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa, która pozwoli na odblokowanie m.in. gruntów rolnych w granicach miast. Od kilku lat Hofman jest wspólnikiem Sakiewicza, należy do głównych akcjonariuszy Telewizji Republika, a ze spółką Słowo Niezależne ma firmę Stream1.pl do transmisji w internecie i realizacji wideo.
Innym dużym przedsiębiorcą, który zainwestował w Telewizję Republika, jest Lucjan Siwczyk, właściciel firmy Transcolor, jednej z największych w Polsce firm oświetlenia scenicznego (m.in. do produkcji Endemolu i show TVN). To on wyłożył pieniądze potrzebne do zakończenia produkcji „Smoleńska”. Przedstawia się jako konserwatywny prawicowiec, nie wierzy w oficjalnie ogłoszone przyczyny katastrofy w Smoleńsku. Kupił udziały nie tylko w Republice, ale także w Słowie Niezależnym.
Gdy 14 czerwca 2019 roku w Spale trwał Zjazd Klubów Gazety Polskiej premier Morawiecki opowiadał, że po wygraniu najbliższych wyborów przez PiS powstanie anglojęzyczna telewizja, która będzie „mówić prawdę o Polsce”. Wtedy siedzący obok Sakiewicz przypomniał o „Poland Daily” – anglojęzycznym paśmie Telewizji Republika produkowanym przez jego spółkę.
„Mamy pieniądze tylko na dwie godziny programu dziennie, ale możemy to robić 24 godziny” – podkreślił i zwrócił się do premiera: „Oczywiście liczymy na współpracę”. Widać, że z psychologią jest za pan brat.