– Zaskoczyły mnie pozytywne reakcje na tę pogłoskę. Proszę dać mi jeszcze chwilę czasu. Ale jestem naprawdę szczerze zaskoczony i zbudowany, jak ta pogłoska została życzliwie przyjęta – powiedział Szymon Hołownia o informacjach na temat jego startu w wyborach prezydenckich. – Nie ma we mnie zgody na wiele rzeczy, które w Polsce się dzieją. Mam przekonanie, że wiem, co można by było zrobić, bo często też o tym piszę, żeby to zaczęło wyglądać trochę inaczej – zapewnił.
W zeszłym tygodniu o prawdopodobnym starcie Szymona Hołowni w wyborach na prezydenta Polski poinformowały „Wprost” i „Polityka Insight”. Według tego drugiego tytułu prace nad kampanią dziennikarza trwają już od sierpnia, zaangażowane są w nie dwa sztaby: jeden skupia się na kwestiach programowych, a drugi planuje działania marketingowe.
W środę Hołownia odniósł się do tych doniesień podczas spotkania autorskiego w Radomiu. – To są bardzo ważne decyzje i na nie przyjdzie czas. Teraz jestem skupiony na promowaniu tych dwóch książek, na skończeniu „Mam talentu”. Ale też, jak państwo wiecie, to nie jest czas nieograniczony. To kilka miesięcy, w czasie których nie tylko wszystko stanie się jasne, ale i będziemy żyli prawdopodobnie w nowej konfiguracji – stwierdził.
Dziennikarz podkreślił, że zaskoczyły go pozytywne komentarze do pogłoski, że wystartuje na prezydenta Polski. – Ta reakcja poza hejtem, który zawsze się pojawia, jeżeli wychodzi się z czymś innym, nowym, była zaskakująco dobra i dała mi dużo do myślenia – powiedział. – Proszę dać mi jeszcze chwilę czasu. Ale jestem naprawdę szczerze zaskoczony i zbudowany, jak ta pogłoska została życzliwie przyjęta. Takie: „OK, no to fajnie, facet. Kredyt zaufania, teraz pokaż karty, pokaż, co umiesz” – zaznaczył.
Hołownia stwierdził, że w kontekście kandydowania na prezydenta „to nie jest jeszcze moment na ogłaszanie czegokolwiek ani zwalnianie się z sekretu”. – Trzeba pomyśleć, poważnie się zastanowić. To są też olbrzymie zmiany w życiu – zauważył.
– Ja muszę zważyć w sobie z jednej strony poczucie głębokiej odpowiedzialności, jakie mam, za świat – ten mój najbliższy: za świat mojej córki, za Polskę, którą bardzo kocham – bo naprawdę ją kocham, jeżdżę po świecie jak szalony, ale ja wiem, gdzie jest mój dom, i w żadnym innym języku nie będę myślał ani modlił się ani w środku płakał niż po polsku – podkreślił dziennikarz.
Hołownia chce zachęcić niegłosujących i podnieść jakość wspólnoty
Szymon Hołownia mówił też o czynnikach motywujących go do zaangażowania w życie publiczne. – Nie ma we mnie zgody na wiele rzeczy, które w Polsce się dzieją. Mam przekonanie, że wiem, co można by było zrobić, bo często też o tym piszę, żeby to zaczęło wyglądać trochę inaczej, choćby jakość naszej wspólnoty – stwierdził.
Skrytykował niski poziom polskiej debaty politycznej, zwłaszcza przy kluczowych tematach światopoglądowych: narodzin, śmierci i rodziny. – U nas to zostało zawłaszczone przez partyjną propagandę, która zrobiła sobie z tego piłeczkę do odbijania. Najgłębsze ludzie sprawy… Jest wiele takich obszarów, które zostały tak pozawłaszczane – ocenił.
Dodał, że spotkał w ostatnim czasie wiele wielu ludzi deklarujących, że od dawna nie głosowali w wyborach. – To mi mówią arcybiskupi, działacze społeczni, profesorowie. Ludzie, którzy wydawałoby się są jakąś forpocztą społeczeństwa obywatelskiego – wyliczył..
– Kiedy słuchasz czegoś takiego, to myślisz sobie: co się stało z Polską, że tylu ludziom demokracja nie kojarzy się ze sprawczością, że możemy pójść i wpłynąć realnie na świat. To jest rzecz, która mi się w głowie nie mieści. Ale wiem, że to jest błąd. Dlatego że decydują się na świat, w którym będziemy wybierali mniejsze zła, niszczymy przyszłość naszych dzieci, już nie mówię o naszej własnej – ocenił dziennikarz.
– Świat tak przyspieszył, jest tak inny, złożony, że w Polsce musi się wreszcie zacząć wiek XXI. I my musimy „zassać” jak najwięcej ludzi z tego obszaru, tych którzy się wyłączyli i mówią: „To nie dla mnie, to nie ma wpływu”, z powrotem do tej wspólnoty, która decyduje o swoim losie – zapowiedział.
Zasugerował, że dałoby mu to największą satysfakcję z ewentualnego zaangażowania w politykę. – Gdybym miał poczucie, że dzięki temu chociaż jedna osoba więcej poszła do wyborów. Nie tyle, ile da mi jakieś zwycięstwo – czy będę kandydował na posła, senatora czy wójta, ale żeby choć jedna osoba powiedziała: „To ja pójdę i zagłosuję, bo mogę” – stwierdził.
„Chciałbym uczestniczyć w ruchu niepartyjnym”
Na upartyjnienie polskiego życia publicznego Hołownia narzekał także w rozmowie z Wirtualną Polską przy okazji spotkania autorskiego. – Mam problem z upartyjnieniem polskiej sceny politycznej i z tym, że wszystkie rzeczy najważniejsze nawet dla nas – bo każdy z nas przecież inaczej czuje – najbardziej delikatne kwestie związane z życiem ludzkim, z tym jak układamy sobie relacje, że one też zostały poddane tej młócce partyjnej polityki. Że chociaż żyjemy w warunkach bardzo spokojnego czasu, zasobnego gospodarczo, cały czas ma się wrażenie, że między Polakami toczy się jakaś wojna. To wywołuje moje zmęczenie, niechęć, ale też poczucie, że chyba trzeba wreszcie coś zrobić – tłumaczył.
– Tylko że z tym nic nie zrobią partie polityczne, z tym zrobią coś tylko Polacy. Ja chciałbym kiedyś móc uczestniczyć w jakimś ruchu nieskupionym na jakiejś partii, osobie, tylko będzie autentycznym ruchem, który pokaże, że Polacy, którzy nie głosują, którzy są tak zmęczeni tym obrazem demokracji, odzyskają sprawczość obywatelską – że idą i mają poczucie, że ich dowód osobisty rzeczywiście coś znaczy i zmienia ten kraj – zadeklarował dziennikarz.
Hołownia za „przyjaznym rozdziałem Kościoła od państwa”
Hołownia nie chciał wypowiadać się na temat legalizacji związków partnerskich, przedstawił natomiast swoje zdanie o relacjach państwa z Kościołem. Podkreślił, że przyszła pora na „przyjazny rozdział Kościoła od państwa”.
– Przyjazny rozdział, a nie wojnę religijną, że teraz nagle odwahniemy wahadło i zabierzemy Kościołowi wszystko, żeby pokazać, gdzie jest jego miejsce po romansie części tego Kościoła z obecnie rządzącą partią. Ja jestem człowiekiem, który kocha i Polskę, i ten Kościół, z którego wyrósł i w którym jest. Mam wrażenie, że upartyjnienie tej sytuacji znowu zaszło za daleko, że trzeba nie niszczyć jednego czy drugiego partnera, tylko w tej relacji wycofać się, pójść krok do tyłu, a nie do przodu, i spróbować na nowo zdefiniować swoją relację – tłumaczył.
Dodał, że niedopuszczalna jest sytuacja, w której „Kościół de facto staje się częścią aparatu państwowego – czy to w wymiarze symbolicznym czy ideologiczny”. – I nie może być tak, że państwo czy ta upartyjniona polska polityka wyrywa jakieś części Kościoła dla siebie, twierdząc, że jest preferowanym reprezentantem jakiejś grupy. To powinno być miejsce eksterytorialne – mówię to jako członek Kościoła – w którym nie ma znaczenia, czy ktoś głosuje na Lewicę, Konfederację czy nas coś innego, kiedy jest Eucharystia i podaję mu znak pokoju. To jest ostatnie miejsce, jedno z niewielu w Polsce, gdzie możemy się schronić bez tych partyjnych emblematów – opisał dziennikarz.
Skomentował również układ sił w nowej kadencji Sejmu i Senatu. – Jestem bardzo ciekaw tego parlamentu i dyskusji, które w nim będą się toczyć, bo jest w nim też bardzo dużo wyrazistych postaci z młodego pokolenia. To jeszcze nie są liderzy, to ludzie, którzy dopiero wchodzą na tę scenę, ale wychowali się już w zupełnie innym „sosie” medialnym, publicystycznym niż to pokolenie wcześniejsze, choćby pokolenie liderów, które przecież zaczynało jeszcze we wczesnych latach 90. – zauważył Hołownia.
– Myślę, że nie unikniemy jeszcze głębszych zmian. Nie wiem, czy ten kierunek się jeszcze bardziej nie rozbuduje, czy nie nastąpi zmęczenie prawicą – być może teraz, być może za jakiś czas – i Polacy postanowią spróbować czegoś innego – zastanawiał się.
Hołownia pisze książki i felietony, szeroko znany z TVN
Szymon Hołownia z mediami jest związany od ponad 20 lat. W latach 1997-2000 był dziennikarze działu kultury „Gazety Wyborczej”, w latach 2001–2004 pracował w dziale społecznym „Newsweek Polska”[6], w 2005 roku był zastępcą redaktora naczelnego tygodnika „Ozon”, a w latach 2005-2006 był redaktorem dodatku „Plus Minus” w „Rzeczpospolitej”.
W latach 2006-2012 współpracował z „Newsweek Polska”, potem przez niecały rok był felietonistą „Wprost”, a od 2015 roku jest felietonistą „Tygodnika Powszechnego”.
Prowadził audycje w kilku stacjach radiowych (m.in. Radiu Białystok i VOX FM), w 2006 był gospodarzem programu „Po prostu pytam” w TVP1. W latach 2007–2012 był dyrektorem programowym Religia.tv, prowadził w tej stacji programy „Między sklepami”, „Bóg w wielkim mieście” i „Ludzie na walizkach”.
Największą popularność zyskał od 2008 roku jako współprowadzący talent-show „Mam talent!” w TVN. W 2015 roku razem z Marcinem Prokopem prowadził też w TVN program „Mamy Cię!”.
Napisał ok. 20 książek, przede wszystkim o tematyce religijnej i duchowości. Otrzymał kilka nagród dziennikarskich, m.in. Ostre Pióro od Business Centre Club (w 2004 roku), Nagrodę „Ślad” im. bp. Jana Chrapka (w 2007 roku), Wiktora w kategorii Wiktor publiczności za 2010 rok, MediaTor w kategorii NawigaTOR w 2008 roku, a w 2010 roku był nominowany do Nagrody im. Andrzeja Woyciechowskiego.
Hołownia od lat jest zaangażowany w działalność charytatywną, głównie na rzecz dzieci w Afryce. Założył fundacje Kasisi i Dobra Fabryka, w 2016 roku otrzymał od Rzecznika Praw Dziecka Odznaką Honorową za Zasługi dla Ochrony Praw Dziecka.
Studiował psychologię w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Dwukrotnie przebywał w nowicjacie zakonu dominikanów.
W 2015 roku kandydowała Magdalena Ogórek
Na początku 2015 roku władze Sojuszu Lewicy Demokratycznej nieoczekiwanie ogłosiły, że kandydatką partii w wyborach prezydenckich jest Magdalena Ogórek, wcześniej współpracująca jako publicystka m.in. z TVN24 BiS. Ogórek przez dużą część kampanii nie udzielała wywiadów.
W pierwszej turze na Ogórek oddano 353,9 tys. głosów (2,38 proc. ogółu). Był to piąty wynik, zdecydowanie najwięcej głosów dostali Andrzej Duda i Bronisław Komorowski (po ok. 5 mln) oraz Paweł Kukiz (3,1 mln), a nieco lepszy – Janusz Korwin-Mikke (486 tys.). Kandydatka SLD wyprzedziła natomiast m.in. kandydata PSL Adama Jarubasa i Janusza Palikota.
Jesienią 2015 roku Magdalena Ogórek wróciła do dziennikarstwa, współpracowała m.in. z „Rzeczpospolitą”. Od jesieni 2016 roku jest związana z TVP Info, prowadzi niektóre wydania „W tyle wizji” i „W tyle wizji extra” oraz „O co chodzi”, a także razem z Jackiem Łęskim „Studio Polska”. Współpracuje również z Polskim Radiem.