Moim budzikiem są dzieci. Dawniej budził mnie Twitter. Dobrze sprofilowany może być niczym PAP za dawnych czasów, bo teraz jest tylko medialnym narzędziem władzy. TT przekierowuje mnie na BBC, „The Washington Post”, Fox News, CNN. Zaglądam na strony „Daily Telegraph” (kiedyś idealna makieta wydania papierowego) i „The New York Times”.
Informację krajową najlepiej prezentują strony Rp.pl, 300polityka (mimo wyczuwalnych preferencji politycznych Łukasza Mężyka do prezydenta i premiera), RMF.FM, bliższe władzy Wp.pl, Onet.pl, który za Bartka Węglarczyka miał być ambitniejszy, oraz Money.pl.
Unikam mediów prorządowych i antyrządowych, chyba że chcę wiedzieć, co myśli władza lub opozycja. Dziś najlepszą formacją opozycyjną jest „Gazeta Wyborcza”. Spieszmy się z nią nie zgadzać, tak szybko odchodzą media patrzące władzy na ręce. Nie zdziwiłbym się, gdyby po wyborach „GW” podzieliła los „Magyar Nemzet” na Węgrzech, a prywatne telewizje nagle zaczęły mieć problemy finansowe jak Hir TV czy tygodniki niechętne władzy jak „Heti Válasz”.
Za rządów PO-PSL kupowałem „Nasz Dziennik”, „Gazetę Polską” i „wSieci”, ale nikt nie chciał wtedy ich zamknięcia. Teraz największym problemem dla władzy jest właśnie „Wyborcza”, TVN 24 i „Newsweek Polska” oraz „Fakt”. Przemilczeć tego nie sposób, zwłaszcza że najbardziej krytyczna wobec władzy Superstacja już przestała zajmować się polityką.
Oglądam TVN 24, lubię rozmowy Konrada Piaseckiego, „Lożę prasową”, zwłaszcza gdy błyszczą na tle przewidywalnych kolegów: Bianka Mikołajewska, Andrzej Stankiewicz, Tomasz Skory, Mariusz Janicki czy Jacek Żakowski. Świetne jest „Czarno na białym” Patrycji Redo i jej zespołu, które zgłębia trudne tematy i nagłaśnia afery. Wciąż lubię „Kropkę nad i” Moniki Olejnik, niezmiennie największej gwiazdy polskiego dziennikarstwa.
W Polsat News oglądam „Cztery strony prasy”, „Dzień na świecie” oraz „Prezydentów i premierów”. Manipulacje „Wiadomości” są tak obrzydliwe, że gdyby w PRL na miejscu Jerzego Urbana był Jacek Kurski, to komunizm trwałby do dzisiaj.
Dojmujący brak Janiny Paradowskiej jest dowodem na to, że są ludzie niezastąpieni. „Tygodnik Powszechny” zyskuje dzięki tekstom Andrzeja Stankiewicza, który w Onecie jest mniej widoczny. Prowokuje do myślenia Roman Kurkiewicz w „Przeglądzie”. W sieci warto czytać fact-checkingowo-śledcze OKO. press i konserwatywno-prawicowy „Klub Jagielloński”.
Beata Lubecka kulturalnie magluje swoich rozmówców w Radiu Zet. Nigdy nie zrozumiem, że Zetka mogła zrezygnować z niedzielnych śniadań politycznych. Jej chlubą wciąż są reporterzy newsowi z Jackiem Czarneckim i Mariuszem Gierszewskim na czele. W RMF kawał dobrej roboty robi Marcin Zaborski. Lubię jak radio do mnie mówi, słucham więc Polskiego Radia 24, Radia Maryja i Tok FM. To ostatnie gra wysmakowaną muzykę… po północy. Lubię ich poranki. Ukrytą bronią Toku jest wydawczyni poranków Karolina Opolska. Świetnie sprawdza się w porannym paśmie Piotr Kraśko.
Jeśli chcę dowiedzieć się, co myśli władza, czytam biuletyn braci Karnowskich, w którym tylko Marcin Fijołek pozostaje dziennikarzem, nie propagandystą.
Dla higieny psychicznej zanurzam się w kulturę, np. w świetną „Gazetę Magnetofonową” Jarka Szubrychta, „Teraz Rock”, „Jazz Forum”… i tyle.
Z tygodników broni się „Polityka” z trzymającym tu poziom Jackiem Żakowskim, który w Tok FM niestety kreuje rzeczywistość z piątkową trzódką.
Brakuje dobrych programów kulturalnych z rozmówcami o szerszym spektrum widzenia świata. Cierpimy na deficyt programów rozrywkowych w stylu Jimmy Kimmel Live! i postaci formatu Conana O’Briena i Jimmy’ego Fallona. Dziwię się, że w Polsce nie docenia się wpływu kultury na rzeczywistość.