Sąd nie przychylił się do wniosku obrony o zawieszenie procesu w sprawie urodzin Adolfa Hitlera w Wodzisławiu Śl. Dziś zeznawała Magdalena K., żona jednego z oskarżonych. Swoją wersję wydarzeń przedstawiła również Anna Sobolewska, współautorka reportażu „Polscy neonaziści”, który wyemitowano na antenie telewizji TVN. Zeznań nie złożył Piotr Wacowski, bo zabrakło czasu. Przypomnijmy, za propagowanie ustroju totalitarnego na ławie oskarżonych jest 6 osób.
W piątek (27.09) w Sądzie Rejonowym w Wodzisławiu Śl. odbyła się kolejna rozprawa w sprawie publicznego propagowania faszyzmu poprzez organizację i udział 13 maja 2017 roku w 128. urodzinach Adolfa Hitlera w lesie w Wodzisławiu Śl.
Sprawę ujawnili dziennikarze Superwizjera TVN. W reportażu „Polscy neonaziści” mogliśmy zobaczyć jak uczestnicy zakładają mundury Wehrmachtu i SS. Wygłaszano też mowy pochwalne na cześć Hitlera, były też flagi, na których widać swastykę.
Oskarżonych jest sześć osób: Mateusz S., przewodniczący stowarzyszenia „Dumy i Nowoczesności”, Krystian Z., Tomasz R., Dorota R., Dawid K i Adrian K. Na rozprawie podczas pierwszej części był tylko Adrian K. Pozostałych reprezentowali obrońcy. Adam B. już dobrowolnie poddał się karze grzywny.
„Mam problemy z pamięcią”
W piątek zaplanowano przesłuchanie trzech świadków: Magdaleny K. (żona oskarżonego Adriana K.) oraz Anny Sobolewskiej i Piotra Wacowskiego (dziennikarze TVN).
Magdalena K. oświadczyła, że ze względów zdrowotnych ma problemy z pamięcią (czego potwierdzeniem jest ksero z kartoteki medycznej). Potwierdziła, że zaproszenie na wydarzenie otrzymała od Mateusza S. poprzez komunikator Messenger. Jednak wówczas nie wiedziała o jakie urodziny chodzi. Nie chciała uczestniczyć w żadnej imprezie ze względu na stan zdrowia. Za to jej mąż chciał wziąć udział w wydarzeniu. Poleciła mu, aby pomógł w organizacji imprezy. Tym bardziej, że koledzy Adriana K. – Mateusz S. i Krystian Z. pomagali jej, kupując leki czy dętki i opony do wózka inwalidzkiego.
Potwierdziła, że po emisji reportażu nie ukrywała zaskoczenia. Nie wiedziała skąd uczestnicy mogli mieć wszystkie rekwizyty. Przyznała, że nie rozmawiała o tym specjalnie z mężem oraz innymi uczestnikami. Zaznaczyła, że z Adrianem K. nigdy nie interesowali się historią II wojny światowej i Adolfem Hitlerem.
– Mam fajną reklamę
– miał stwierdzić Mateusz S., kiedy Magdalena K. skontaktowała się z nim i powiedziała o reportażu.
Świadek dodał, że w przeszłości wzięła udział w festiwalu Orle Gniazdo, na głośnym koncercie w OSP Boguszowice, gdzie również miał być pochwalany totalitarny ustrój III Rzeszy (z koncertu niewiele pamięta, bo dużo piła alkoholu wówczas). Przyznała też, że Mateusz S. proponował jej sprzedaż m.in. butów, na podeszwach których znajdowała się swastyka.
Sąd oddalił zawieszenie procesu
Obrońcy oskarżonych wnosili o zawieszenie postępowania. Głównie ze względu na to, że Prokuratura Regionalna prowadzi odrębne postępowanie. Badany jest wątek, który zdaniem części mediów, miał pojawić się zeznaniach Mateusza S. Z tych samych mediów można dowiedzieć się, że główny podejrzany miał mówić o tym, że organizację „obchodów” miała zlecić mu za 20 tys. zł pewna osoba.
Zdaniem obrońcy Mateusza S. ustalenia dotyczące m.in. możliwości podżegania do czynu zabronionego oraz podejrzenia wręczenia korzyści majątkowej, mogą być istotne dla procesu w Wodzisławiu Śl.Prokurator Agnieszka Marcińczyk z kolei wskazała, że to nie ma żadnego znaczenia. Bo w sprawie nie są oskarżeni wezwani w piątek świadkowie.Sąd oddalił ten wniosek. Obrońcy kwestionowali też udział w rozprawie pełnomocnika świadków. Sąd również nie przychylił się do ich argumentacji.
Swastyki, czczenie Hitlera, toast
Anna Sobolewska zeznała, że podczas prac nad reportażem „Polscy neonaziści” brała udział w festiwalu Orle Gniazdo i koncercie w Grodziszczu (z nazistowskimi treściami), gdzie nawiązała kontakt z członkami Dumy i Nowoczesności. Na pierwszym z wymienionych koncertów Mateusz S. był przez nią widziany w koszulce z m.in. swastyką.
Wracając do wydarzeń z 13 maja 2017 roku w Wodzisławiu Śl. opowiedziała swoją wersję, bo zmienił się zakres tajemnicy dziennikarskiej (przed prokuratorem mówiła mniej, bo wówczas zeznania mogły wpłynąć na ujawnienie danych osób, które sobie tego nie życzą). Mówiła o tym, że duże czerwone flagi ze swastyką widziała z daleka, idąc na miejsce imprezy.
Na wzgórzu, niedaleko hotelu Leśniczówka była też swastyka nasączona materiałem łatwopalnym (została później podpalona), stolik – w rodzaju ołtarzyka – z popiersiem Adolfa Hitlera oraz księgą pamiątkową ze zdjęciami przywódcy III Rzeszy oraz innych oficerów Wehrmachtu. Był też duży portret przywódcy przy którym uczestnicy wydarzenia robili sobie zdjęcia.
Była też butelka pitnego miodu, która później posłużyła do wznoszenia toastu na cześć Adolfa Hitlera.
– Uczestnicy wydarzenia mogli też skorzystać z kartek na których był zapis fonetyczny niemieckiego hymnu, dzięki czemu śpiewać mogły osoby nieznające języka niemieckiego – mówiła Anna Sobolewska.
Potwierdziła, że Mateusz S. był ubrany w mundur SS i wygłosił przemowę na cześć Adolfa Hitlera.
– Padały takie słowa, że Adolf Hitler był silny i uwielbiany przez kobiety i dzieci. Doszło do uroczystego toastu – dodała.
Opowiadała, że kilkukrotnie wznoszono okrzyki Sieg Heil z gestem salutu nazistowskiego. Po toaście podpalono swastykę. Na koniec miała miejsce towarzyska część podczas której wznoszono okrzyki sławiące III Rzeszę. Można było też usłyszeć, że dla dobra reportażu na miejscu z Piotrem Wacowskim włączyli się w przygotowania, aby nie zostać zdekonspirowanym.
Na rozprawie można było usłyszeć, że z miejsca gdzie odbyły się urodziny Adolfa Hitlera nie można było dostrzec budynków, czy nawet świateł z okien. Nie było też słychać np. zwierząt z gospodarstw rolnych.
Wcieliliśmy się w rolę uczestników
Anna Sobolewska zaprzeczyła, żeby kiedykolwiek dziennikarz TVN płacił za tzw. ustawkę. Można było usłyszeć, że to niezgodne z etyką dziennikarską.
– To był klasyczny reportaż wcieleniowy
– mówiła Anna Sobolewska. Dodała, że w takim przypadku dziennikarze wcielają się w role uczestników wydarzeń, aby je relacjonować, a nie wpływać na ich przebieg.
Z jej relacji wynika, że żaden z uczestników zdarzenia nie oponował przy jego organizacji. Nikt nie wyrażał dezaprobaty. Według niej wszyscy brali czynny udział w uroczystości. Nie salutowały tylko kobiety, ale stały na baczność (w tym Dorota R.).
Z Piotrem Wacowskim na miejsce wzięła kilka puszek z piwem. Stwierdziła też, że alkoholu na wzgórzu było dużo i był cały czas donoszony. Sama poczęstowała się jedną puszką piwa. Ogólnie wypiła nie więcej niż trzy tego typu napoje.
– Piliśmy niewiele, bo chcieliśmy mieć kontrolę nad sytuacją, dokładnie widzieć i słyszeć co się dzieje. Dla nas to nie była impreza, tylko praca- mówiła przed sądem.
Stwierdziła, że jeden z uczestników zdarzenia był zaniepokojony jej obecnością oraz Piotra Wacowskiego. – Adam B. zastanawiał się kim jesteśmy. Wykrzykiwał o spisku żydowskim, że możemy być z ABW. Opowiadał jak z Mateuszem S. muszą ukrywać się przed służbami – mówiła przed sądem.
Główna część uroczystości miała potrwać mniej więcej godzinę, od 19 do 20. Dziennikarze na miejscu byli do godz. 24, choć bardziej towarzyska część z okrzykami na cześć III Rzeszy jeszcze trwała.
„To tajemnica dziennikarska”
Od kiedy do kiedy trwała rejestracja kamerą? Kto rejestrował zdarzenie? Czy cały przebieg wydarzenia został zarejestrowany? Gdzie jest oryginał całego nagrania? Co się działo w momentach, które nie zostały utrwalone?
Na te i kilka innych pytań związanych z pracą nad reportażem Anna Sobolewska odpowiadała „to tajemnica dziennikarska”, co irytowało jednego z obrońców. Poirytowany stwierdził on, że nie ma możliwości tego zweryfikowania, co może być wykorzystywane np. do zmyślania historii.
Sędzia w odpowiedzi na sugestię przypomniał, że w trakcie dzisiejszej rozprawy ten sam obrońca… sam powołał się na tajemnicę adwokacką.
Czemu nie wezwali policji?
– Przez cały proces przychodzi mi jedno pytanie. Czemu po tym, jak skończyliście filmować i odeszliście z miejsca zdarzenia, nikt nie zawiadomił organów ścigania? Mieliście już materiał – dopytywał sędzia Dawid Kopczyński.
W odpowiedzi usłyszał, że momentem zawiadomienia jest publikacja materiału. – A gdyby ktoś kogoś mordował? – pytał dalej.
– Te zachowania nie stwarzały zagrożenia dla życia i zdrowia. Gdyby ktoś był zagrożony, to sama czułam bym się nie dobrze, nie zawiadamiając organów ścigania – mówiła Sobolewska.
Dodała, że w tej sytuacji największym niebezpieczeństwem jest to, że takie zachowania są propagowane, zwłaszcza wśród młodzieży, w którą się wcielała. Według niej, nagłośnić tą sytuację, problem i spowodować odpowiednią reakcję mógł tylko dobry reportaż. Przypomniała też, że ostatnie zdjęcia do reportażu były kręcone jesienią.
Na rozprawie stawił się operator Piotr Wacowski, ale nie zeznawał, gdyż zabrakło czasu. Przed sądem ma ponownie się stawić w grudniu.