Wojciech Mszyca, emeryt z Katowic, ma niecodzienną pasję. Kolekcjonuje stare rowery. Żeby było jasne. „Stare” to nie znaczy, że mamy do czynienia z Wigrami czy Pelikanem z czasów PRL.
Tu historia sięga znacznie głębiej, a nasz region także zapisywał tę rowerową kartę.
– Pierwszy polski powojenny rower wyścigowy powstał na Górnym Śląsku. W Rudzie Śląskiej-Nowej Wsi [dziś Wirek – przyp. red.] wyprodukował go inżynier Gustaw Różycki. Ten zmyślny człowiek przed wojną produkował motocykle marki Moj [to pseudonim Różyckiego z czasów studenckich – przyp. red.]. Po wojnie nie pozwolono mu wznowić produkcji, więc przerzucił się na rowery. Tak powstał pierwszy polski powojenny rower wyścigowy, czyli Bałtyk R14. Różycki łącznie wyprodukował prawdopodobnie osiem typów rowerów. Nie trwało to długo, gdyż produkcję szybko przejęły Zjednoczone Zakłady Rowerowe [późniejszy Romet – przyp. red.] w Bydgoszczy. Z czasem ZZR rozwinęły czy też zmieniły Bałtyk w Jaguara i Huragan – opowiada Mszyca.
Jaguar to był w czasach PRL szczyt marzeń. Czesław Lang, przed laty znakomity kolarz, a dziś dyrektor Tour de Pologne, uśmiecha się na samo wspomnienie. – Mieliśmy w klubie Jaguary, ale te były dla wybranych. Pamiętam taki wyścig, gdy z głodu spadłem z siodełka i chciałem sobie dać spokój z tym ściganiem. Wtedy trener na zachętę pozwolił mi się przesiąść na Jaguara. W kolejnym wyścigu dołożyłem konkurencji ze 14 minut! Taka była moc w tej maszynie. Nasi najwięksi kolarze: Szurkowski, Mytnik, Szozda, wszyscy oni wygrywali właśnie na Jaguarach – opowiada.
Szytki nie trzymały powietrza
Najlepsi jeździli na Jaguarach Specjal. To już był zupełny kosmos i limitowana edycja. – Te rowery w ogóle nie trafiały do sklepów. To była produkcja dla nielicznych klubów i kadry narodowej – wyjaśnia Mszyca.
Zakłady w Bydgoszczy składały je z części znanych kolarskich firm. Kluczowe było jednak to, że były to firmy zagraniczne. Rama roweru z kolekcji katowiczanina to angielski Reynolds numer 531. Osprzęt pochodzi z włoskiej firmy Campagnolo. Przerzutka: model gran sport. Hamulce to robota francuskiej firmy Mafac. Siodło wyprodukował angielski Brooks Profesional. O napęd zadbali Francuzi ze Strong Light. Wielotryb to już włoska Regina. Jest jeszcze belgijska kierownica marki Titan. Obręcze radzieckie, a opony z NRD. Polski jest tylko bidon – sygnowany przez ZZR.
– Do niedawna miałem na obręczach legendarne opony. Szytki NRD-owskiej firmy Kowalik. Uchodziły za najlepsze na NRD-owskie, granitowe bruki. Miały jednak tę wadę, że trzymały powietrze tylko dwie–trzy godziny. Zdarzało się więc, że gdy prezentowałem rower, to ludzie łapali za oponę i gdy poczuli, że brakuje powietrza, to machali ręką i mówili: „Eee tam, co to za rower”. Zmieniłem więc szytki na nowsze, ale legendarną oponę mam zwiniętą pod siodełkiem – opowiada Mszyca.
Kolarz i łyżwiarz
Na pewno ciekawi was, do kogo należało rowerowe cudo z kolekcji katowiczanina. Otóż jeździł na nim i wygrywał znakomity kolarz Zygmunt Kaczmarczyk z Katowic. Ten niezwykły sportowiec z powodzeniem łączył starty kolarskie i łyżwiarskie. Jako łyżwiarz figurowy reprezentował barwy Budowlanych Katowice, Legii Warszawa i KKŁ Katowice, w kolarstwie reprezentował Gwardię Katowice i Legię Warszawa.
Brązowy medalista MP na szosie z 1960 r. zmarł 1 lipca 2018 r. To właśnie rodzina Zygmunta Kaczmarczyka zwróciła się do Mszycy z prośbą, żeby zaopiekował się Jaguarem.
– To ozdoba mojego nieformalnego, prywatnego muzeum techniki. Na os. Paderewskiego w Katowicach mam takie M-1 cyklisty. 15 m kw. na parterze 10-piętrowego bloku. W kolekcji mam już prawie 30 rowerów. Jaguar Specjal jest jej ozdobą – mówi Mszyca. Będzie prezentował rower na zakończenie niedzielnego etapu Tour de Pologne z Tarnowskich Gór do Katowic. Rower będzie można zobaczyć nieopodal Spodka.
Jaguar jest sprawny, więc można na nim wykręcać kolejne kilometry. Mszyca jeździ jednak na o wiele starszych rowerach. – Nawet na ponadstuletnich! Dwa lata temu ustanowiłem rekord polski w przejeździe rowerem zabytkowym. Stało się to w niemieckim Karlsruhe podczas Światowego Zlotu Miłośników Zabytkowych Rowerów. Działo się z okazji 200. rocznicy powstania pierwszego roweru – maszyny do biegania barona Karla von Draisa. Na nasze czasy to byłyby taki rower biegowy dla dzieci – opowiada Mszyca.
Rower z fabryki gramofonów
Katowiczanin należy do Sekcji Pojazdów Zabytkowych, która działa pod szyldem Śląskiego Automobilklubu. – Jak ktoś chce mnie znaleźć, odwiedzić, to tam znajdzie pomoc. Warto! Mam w kolekcji wiele rowerowych rarytasów. Chociażby Ebeco, rower wyprodukowany w Katowicach. Ebeco to nazwa firmy, którą założył Austriak Erich Bernhardt. Nazwa pochodzi od Erich Bernhardt Company. Fabryka zajmowała się produkcją rowerów, gramofonów i wyrobów metalowych. Wytwórnia zmieniała swój adres, ale na pewno mieściła się w oficynie przy ul. 3 Maja 34. Rower, który posiadam, pochodzi z 1925 r. To najstarszy rower polskiej produkcji – mówi z dumą Ślązak, który pochodzi z podczęstochowskich Żarek. – To właśnie tam po raz pierwszy wsiadłem na rower. Mam takie zdjęcie z 1956 r. Chodziłem wtedy do klasy IIb. Jadę sobie na dziecinnej dameczce przez rynek. To był absolutny rarytas, unikat – mówi.