Anna Mierzejewska redaktor naczelną „Playboya”

"Zawsze definiował przestrzeń wolności w myśleniu”

Anna Mierzejewska

Anna Mierzejewska została pierwszą w 27-letniej historii redaktor naczelną polskiej edycji magazynu „Playboy” (Marquard Media Polska). Pierwszy numer zrealizowany pod jej kierownictwem ukaże się na rynku 12 czerwca. – „Playboy”zawsze definiował przestrzeń wolności w myśleniu – nie tylko o seksualności, ale również światopoglądowo. Moje zatrudnienie to kolejny, bardzo spójny komunikat, który de facto wpisuje się w tę „wolnościową” misję – stwierdza Anna Mierzejewska w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Ze stanowiskiem redaktora naczelnego polskiej edycji magazynu „Playboy” w maju br. pożegnał się Robert Ziębiński, który we wstępniaku do czytelników tłumaczył, że zajmie się teraz m.in. pisaniem i wydawaniem książek. Na stanowisku zastąpiła go Anna Mierzejewska – wynika z informacji portalu Wirtualnemedia.pl. To pierwsza kobieta w 27-letniej historii polskiej edycji tego magazynu na stołku naczelnej.

– „Playboy” od zawsze kojarzył się z siłą wprowadzającą zmiany. Kobieta na stanowisku naczelnej tego tytułu jest więc naturalną koleją rzeczy. To magazyn, w którym twórcy nie boją się kontrowersyjnych tematów, przełamujących tabu. Nigdy nie brakowało również zmysłowych zdjęć kobiet, które reprezentują coraz szerszą i bardziej zróżnicowaną grupę odbiorców. Media społecznościowe stwarzają możliwość coraz większej interakcji z czytelników, a co za tym idzie ukształtowania Playboya jako miejsca ciekawej i wartościowej dyskusji. Należy pamiętać, że współczesny świat, również ten widziany z męskiej perspektywy, nie może istnieć bez silnego, kobiecego głosu – komentuje Anna Mierzejewska, redaktor naczelna „Playboya” dla Wirtualnemedia.pl.

Ewolucja na łamach nowego wydania

Motywem przewodnim „Playboya” pod kierownictwem nowej redaktor naczelnej będzie hasło SEKS.MISJA. Jak podaje wydawnictwo, pierwszy człon motywu „Seks” odnosi się do erotyzmu, który nadal będzie nieodłącznym elementem pisma. Z kolei „Misja” ma zawierać w sobie obietnicę poruszania na łamach magazynu ważnych i potrzebnych tematów.

Bijan Khezri, prezes Marquard Media Polska i szef Marquard Media Group, zmianę na stanowisku redaktor naczelnej komentuje jako „bezpośrednie nawiązanie do misji wydawnictwa, któremu od początku istnienia Marquard Media Group, założonemu w Szwajcarii na początku lat 60-tych przez Jürga Marquarda, przyświecał jeden cel – być czynnikiem popychającym do zmian, wzmacniającym pojawiające się na rynku trendy tworząc jednocześnie platformę do dyskusji oraz budowania tożsamości”.

– „Playboy” od zawsze tworzył wyjątkową przestrzeń medialną adresowaną do osób o otwartych umysłach, wypełnioną kobiecym pięknem i przyjemnościami życia. I choć ta przestrzeń wciąż istnieje, wymaga modyfikacji. Zapraszamy tym samym naszych czytelników do wzięcia aktywnego udziału w kreowaniu nowej przestrzeni, gdzie – dotychczas wyłącznie męski świat Playboya – jest otwarty również na kobiety – wykraczając poza strefę wyłącznie wizualną – podkreśla Khezri.

Pierwszy numer „Playboya” prowadzony przez nową redaktor naczelną pojawi się na rynku 12 czerwca. Na okładce i w głównej sesji zdjęciowej wydania pojawi się aktorka Michalina Olszańska-Rozbicka. Została pokazana w obiektywie Piotra Stokłosy, fotografa mieszkającego na co dzień w Paryżu i związanego z agencją Warsaw Creatives. W magazynie znajdą się także m.in. wywiady z Martinem Lewandowskim, Tomaszem Organkiem i Tomaszem Raczkiem – pierwszym naczelnym polskiej edycji Playboya, a także opowiadanie autorstwa Piotra Fiedlera.

Anna Mierzejewska ma 27 lat, czyli jest w wieku, w którym Hugh Hefner stworzył ten magazyn w USA. Od początku swojej kariery jest związana z Marquard Media Polska, pracowała m.in. w drukowanych oraz internetowych wydaniach magazynów „Cosmopolitan” i „Joy”. Uczy się w Polskiej Szkole Reportażu.

W rozmowie z Wirtualnemedia.pl Anna Mierzejewska opowiada, dlaczego objęcie stanowiska naczelnej to propozycja nie do odrzucenia; jak chce pokazać kobiecy punkt widzenia w męskim świecie, mówi nam o własnej wizji ewolucji na łamach „Playboya” i o tym, jak pojmuje feminizm, Na końcu pytamy ją, w jakim punkcie obecnie znalazły się media i o czym powinni mówić głośno dziennikarze.

________________________________________________

Nikola Bochyńska, Wirtualnemedia.pl: Masz 27 lat i zostałaś właśnie pierwszą kobietą na stanowisku naczelnej w polskiej edycji Playboya. Hugh Hefner miał 27 lat, gdy go zakładał. Tyle lat ma Michalina Olszańska – gwiazda z okładki pierwszego numeru pod twoim kierownictwem. W kulturze masowej funkcjonuje Klub 27. Twój wiek miał jakieś znaczenie?

Anna Mierzejewska, redaktor naczelna Playboya: Absolutnie nie uważam, że to miało jakieś znaczenie. Szczególnie, że liczba 27 i wszystkie konotacje z nią związane właściwie wyszły później. Fakt, że jestem młoda i zostałam naczelną jest kolejnym krokiem w strategii naszego wydawnictwa, by stawiać na młodych dziennikarzy – często wywodzących się z digitalu, którzy tytułom drukowanym mogą dać dużo świeżości. Mam głównie doświadczenie w internecie, aczkolwiek publikowałam również teksty w papierze, więc znam dobrze specyfikę pracy redakcyjnej. Myślę, że mój wiek i doświadczenie mogą nadać nowej jakości, co sprawia, że jest on atutem, a nie wadą.

Napisałaś we wstępniaku, że twój awans: „część z was zszokuje, a u części wywoła radosny uśmiech”. Jakie były pierwsze reakcje?

Spotkałam się z bardzo pozytywnymi reakcjami. Myślę, że to zmiana, która jest naturalna w takim tytule. Nie chodzi jedynie o magazyn, ale o markę – ikonę na polskim i światowym rynku. Od 1963 roku – kiedy Hugh Hefner został aresztowany za nagie zdjęcia Jayne Mansfield – wiele się zmieniło jednak nadal jest mnóstwo tematów, o których warto dyskutować. Chcę, aby Playboy szedł z duchem czasu, odpowiadał na potrzeby i inicjował debatę na potrzebne tematy. Nie tylko seksualne.

Playboy zawsze definiował przestrzeń wolności w myśleniu

Jakie zadania postawiło przed tobą kierownictwo?

Strategia naszego wydawnictwa to bardzo mocne stawianie na brand. Nie traktujemy Playboy’a jedynie jako magazynu, nie opieramy się tylko na sprzedaży egzemplarzowej. Skupiamy się na tym, by wzmocnić markę – tak aby stała się dodatkiem do życia, czymś z czym czytelnik może się identyfikować. Cel, który sobie postawiłam i który jest również celem wydawnictwa, to stworzenie brandu w formie przestrzeni do wymiany myśli. Chodzi o wykreowanie platformy, która będzie działać spójnie: pismo, strona internetowa, eventy, Instagram, a to wszystko ma odpowiednio działać w połączeniu ze sprzedażą.

Playboy ma być dodatkiem do życia, bez względu na to czy trzymasz magazyn, czy telefon. Do dzisiaj część czytelników kolekcjonuje magazyny, sama lubię zostawiać sobie wybrane numery. Pismo staje się atrybutem, czymś, co chcemy mieć, oglądać. Uważam, że Playboy zawsze definiował przestrzeń wolności w myśleniu – nie tylko o seksualności, ale również światopoglądowo. Moje zatrudnienie to kolejny, bardzo spójny komunikat, który de facto wpisuje się w tę „wolnościową” misję.

Wszystkie tytuły w segmencie męskich magazynów w 2018 roku notowały spadki. Playboy zajął drugie miejsce w zestawieniu pod względem sprzedaży egzemplarzowej w kategorii prasy dla panów. Masz jakiś pomysł, jak zatrzymać trend spadkowy?

Playboy w zeszłym roku zanotował najniższe spadki sprzedaży w segmencie prasy męskiej. Mój poprzednik – Robert Ziębiński zostawił magazyn w świetnej kondycji. Mam zamiar dbać o dalszy rozwój pisma. Mówiąc o platformie i wzmocnieniu brandu miałam na myśli również jego digitalizację. Wyjście do użytkownika poprzez eventy, media społecznościowe, ale również ekskluzywny content. Bardzo istotny jest dla mnie online – chcę nawoływać do dyskusji w internecie, a następnie najciekawsze tematy przenosić na nasze łamy.

W ubiegłym roku numerem jeden pod względem sprzedaży egzemplarzowej był Men’s Health. Wyprzedzenie konkurencji pod względem sprzedaży prasy nie jest priorytetem, bo ważniejszy obecnie jest internet?

Chcemy się piąć do góry. Gdybym powiedziała inaczej, skłamałabym. Aczkolwiek w obecnych czasach, biorąc pod uwagę spadki sprzedaży prasy – najbardziej trafna jest synergia. Men’s Health to duży brand, ale dla mnie nie ma większego gracza niż Playboy.

Nie wypada powiedzieć inaczej

To również moje prywatne zdanie. Playboy nie ma konkurencji. Men’s Health to magazyn dla mężczyzn, którzy skupiają się na dbaniu o siebie. Playboy skupia się na seksualności, przełamywaniu barier, ma też aspekt estetyczny. Właśnie na estetykę chcę postawić: pierwszy edytorial wykonał Piotr Stokłosa, na co dzień mieszkający w Paryżu. Chcę zapraszać do współpracy największych artystów w Polsce, fotografów, grafików. Chcę, żeby odbiorca się z nami identyfikował.

Tematy dla których nie ma miejsca w polskich mediach

Hasłem nowego Playboya ma być SEKS.MISJA. Chcesz w ten sposób nawiązać do polskiego, kultowego filmu. Jak ty pojmujesz misję Playboya?

Magazyn ma bardzo prostą strukturę, którą stworzyłam z dyrektorem artystycznym, Tomaszem Wójcikiem. Rozpoczynamy „Grą wstępną”, która istniała do tej pory i która ma być swego rodzaju „rozbiegówką” do poważniejszych tematów. Mamy dział „Seks”, traktujący nie tylko o seksie, ale również o seksualności. W tym numerze do napisania tekstów zaprosiłam dziennikarki G’rls Room. Poruszamy tematy, które są ważne i potrzebne. Pytasz o misję. To, co było kontrowersyjne w 1953 roku – kiedy Hugh Hefner zakładał Playboya – być może takie nie jest w 2019 roku. Wciąż jest jednak mnóstwo tematów, o których chcemy rozmawiać, a dla których nie ma miejsca w polskich mediach.

Jakie tematy pomijamy, a jakie powinniśmy podejmować? IV władza czasem zawodzi, gdzieś gubi swoją misję.

Często mówimy, że dany temat przełamuje tabu. Chciałabym, aby Playboy udowadniał, że nie ma tabu. Czy nie jest tak, że mówiąc o stereotypach wzmacniamy je, a nie obalamy? Uważam, że tak. Michalina – która pozuje do naszej sesji okładkowej – jest w ciąży. Część czytelników oceni, że szukamy taniej sensacji. Część powie, że chcemy przełamywać tabu. Szczerze mówiąc, kiedy umawiałyśmy się na sesję, a Michalina powiedziała mi, że jest w ciąży, żadna z tych myśli nie przyszła mi do głowy. Chciałam, aby Michalina była na okładce, bo jest świetną artystką i przepiękną kobietą. Naszą misją jest właśnie pokazanie, że coś, co uważamy za tabu, wcale nie musi nim być. Kobieta może być piękna i seksowna bez względu na to, jaki ma rozmiar i czy jest w ciąży. Podam ci przykład: nie podoba mi się szykanowanie kobiet, które korzystają z zabiegów medycyny estetycznej. Jeżeli ktoś w granicach swojego zdrowia ingeruje w wygląd i ma na to ochotę – to wyłącznie sprawa indywidualna. Lubię naturalne piękno, ale nie oznacza to, że będę piętnować inne podejście do kobiecej urody. Wydaje mi się, że nie jestem w tym zdaniu odosobniona, a takiego głosu w Polsce nadal brakuje.

Jednak Playboy jest magazynem dla mężczyzn. Idea jest taka, żeby kobiety chciały kupować go swojemu mężczyźnie, żeby mężczyzna zmienił podejście do seksualności? Aby pary czytały go wspólnie?

Nie uważam, że mężczyźni lubią jedno, a kobiety drugie, to znów wzmacnianie stereotypów. Sama uwielbiam thrillery, a nie znoszę komedii romantycznych. Ktoś próbuje mi wmawiać, że powinno być inaczej. Nie powinno być takich podziałów. Dyskutując o tym, wzmacniamy je.

Podobna dyskusja odbywała się całkiem niedawno, kiedy na rynku ukazał się Forbes Women i okazało się, że redaktorem naczelnym pisma jest mężczyzna. W takim razie do redakcji zwerbujesz więcej kobiet, żeby tak jak mówisz zlikwidować podziały i obalać stereotypy?

Playboy zawsze był, jest i będzie magazynem dla mężczyzn. Jednak do tej przestrzeni zaproszę odważne kobiety – takie, które lubią kobiece piękno i lubią na nie patrzeć, które chcą pisać. W drugim numerze zaplanowałam wywiad z bardzo silną kobietą, która zajmuje wysokie stanowisko i jednocześnie przełamuje schematy. Będzie także tekst kuratorki sztuki, której nazwiska nie mogę na razie zdradzić, a która napisze o seksualności z punktu widzenia kobiet i tego, jak nawzajem się oceniamy. Podsumuję to tak: chcę robić dobry magazyn dla fajnych facetów i dla odważnych kobiet. Wiele tematów na pewno się jeszcze pojawi, wyklaruje. Dlatego do naszej przestrzeni zapraszam odbiorców i czytelników, aby ją wypełnili. Robimy to dla nich. Nie ma co ukrywać – również dla nas, bo wszyscy w redakcji kochamy Playboya. Frajdą jest robienie takiej gazety.

Całkiem niedawno, bo na Dzień Kobiet zorganizowano akcję w ramach której odkupiono i wydano ostatni numer Twojego Weekendu. „48 stron bez seksizmu” miało mimo wszystko obalić pewne stereotypy, pokazać naturalne piękno kobiet, inne podejście do seksualności. Kampania otrzymała nominację do nagród Cannes Lions 2019. Jak oceniasz skuteczność takich działań?

Najlepszą odpowiedzią będzie cytat Michaliny, bohaterki naszej okładki. Pokazała się czytelnikom w ciąży – w stanie, który jest kwintesencją kobiecości. Powiedziała, że jeśli pojawią się jakieś negatywne komentarze to ich nie zrozumie. Dlaczego? Bo to jest coś, co chciała zrobić. Dopóki chcemy coś robić, nie powinno się tego pojmować jako uprzedmiotawiające, uwłaczające. To kwestia robienia czegoś wbrew sobie. Każda akcja – która daje chociaż jednej kobiecie czy mężczyźnie poczucie, że coś zmienia się na lepsze – ma sens. Myślę, że akcja Twojego Weekendu dała takie poczucie wielu osobom.

Każda kobieta jest feministką

W poprzednim numerze, w sesji okładkowej w Playboyu pojawiła się Renata Kaczoruk. Hasłem przewodnim był feminizm. W kolejnych numerach chcesz iść z nurtem feminizmu?

Zależy też, co rozumiemy przez „feminizm”. Jeżeli twierdzimy, że kobieta, która ubiera się w sukienkę dla swojego faceta, nie jest feministką – to przeinaczamy ten dyskurs i jego właściwą rolę. Ja tego nie kupuję. De facto każda kobieta jest feministką, bo każda z nas chce dla siebie dobrze – i dla kobiet wokół. I póki nie robimy nic wbrew sobie, i jesteśmy szczęśliwe, to znaczy, że robimy to dobrze. W tym tkwi siła kobiet, ale i mężczyzn, bo przecież i oni chcą dla nas dobrze, a więc są feministami.

A w Playboyu – oprócz hasła przewodniego – coś jeszcze się zmieni?

Moim ulubionym gatunkiem jest reportaż. Będzie ich bardzo dużo. W pierwszym numerze pod moim kierownictwem mamy świetny reportaż o Sea Shepherd – organizacji ratującej wieloryby. Mamy też tekst o rewolucjach społecznych, do jakich przyczynił się Playboy. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele razy ten tytuł przecierał szlaki i wyzwalał nastroje społeczne. Dodałam również prozę – na kanwie tego, jaki był Playboy, kiedy startował. Jestem po lekturze wielu opowiadań do kolejnego numeru. Niesamowite, jak wiele jest osób pisze do szuflady. Nowością będzie format „Niewygodne pytania”. Mocną stroną Playboya zawsze były wywiady. Chcę, żeby nasze wywiady otwierały człowieka, były nieoczywiste.

Playboy zmieni się również pod kątem wizualnym. Uwielbiam grafikę, będzie jej naprawdę sporo. Jeżeli magazyn ma być naszym atrybutem w codziennym życiu, ma wyglądać tak, aby chciało się go kupić. Nie straci na tym jednak merytoryka, jakość treści. Bardzo chcę, aby Playboy był polski, aby nie było w nim przedruków lub by było ich jak najmniej. Polskie treści, autorzy, edytoriale, artyści.

Kogo chciałabyś zaprosić na swoje łamy?

Jestem wielką fanką rodzimych artystów. Bardzo się cieszę, że już w pierwszym numerze współpracowaliśmy z Piotrem Stokłosą, na co dzień związanym z Warsaw Creatives. Jeżeli chodzi o fotografów, których prace mam nadzieję zagoszczą na łamach Playboya, wymieniłabym w pierwszej kolejności Zuzę Krajewską, Mateusza Stankiewicza, Marlenę Bielińską, Kasię Bielską, Bartka Wieczorka, Jacka Kłosowskiego, Kuby Dąbrowskiego i wielu innych. W Polsce mamy genialnych artystów. Zależy mi na tym, aby zdjęcia opowiadały historię, aby magazyn był trochę jak album. Działał na nas od pierwszej chwili, aby wyzwalał emocje. Zależy mi na tym, by w każdym numerze znalazł się wywiad z mężczyzną, ale i dłuższa rozmowa z kobietą. Chodzi o to, by zachować równowagę. Nie widzę sensu, żeby w magazynie dla mężczyzn były wywiady tylko z mężczyznami – szczególnie, że do czytania Playboya zapraszam również kobiety.

Mówiłaś o synergii dwóch płaszczyzn: papieru i internetu. Witryna Playboya w marcu br. zanotowała zbyt małą liczbę odsłon, żeby ująć ją w rankingu Gemiusa/PBI. Jak masz zamiar to zmienić?

Wszystko musi być ze sobą spójne. Zależy mi na tym, aby Playboy wyszedł do ludzi, dlatego będziemy działać mocno digitalowo. To nie jest martwy brand, istnieje tyle lat i ma się bardzo dobrze. Naturalne według mnie jest szukanie nowych kanałów dotarcia do użytkowników.

Ewolucja to słowo klucz

Twój poprzednik, Robert Ziębiński dał ci jakieś wskazówki?

Tak, dostałam kilka rad od Roberta. Życzę mu jak najlepiej. Pomógł mi się wdrożyć, podglądałam go również przy pracy nad jego ostatnim numerem. Szanuję jego pracę.

Jakieś wzorce, rozwiązania chciałabyś zaczerpnąć od któregoś z byłych naczelnych?

Wychowywałam się na Playboyu, moi rodzice go czytali. Jednak każdy z moich poprzedników był inny i każdy stawał przed innymi wzywaniami. Przez te 27 lat wydarzyło się bardzo dużo. Ja też staję przed całkowicie nowymi potrzebami.

Jakimi?

Aby stworzyć przestrzeń wolną od oceny, taką do której czytelnicy będą chcieli należeć. Podziwiam Marcina Mellera, podziwiam pierwszego naczelnego Tomasza Raczka. Jestem wielką fanką Rafała Księżyka i jego pióra. Robert Ziębiński zostawia mi magazyn w świetnej kondycji. To doskonały moment, aby przejąć Playboy’a i prowadzić go dalej, dodając coś od siebie. Aby nie robić rewolucji, ale ewolucję. To zawsze wynik pracy wielu ludzi, nakłada się na to wiele zmiennych. Moim zadaniem jest pociągnąć za odpowiednie sznurki. Mam słuchać, patrzeć, obserwować i wszystko to razem połączyć. W ten sposób Playboy ewoluował – dzięki wszystkim naczelnym, artystom, gwiazdom, które występowały na naszych łamach. Dzięki ludziom, którzy go czytali. Dzięki temu, jak zmieniła i zmienia się Polska. Idziemy z duchem czasu. Ewolucja to słowo klucz.

W swoim pierwszym słowie wstępnym pożegnałaś się z czytelnikami słowami: „Tylko ci, którzy są szaleni na tyle, by myśleć, że mogą zmienić świat, w efekcie naprawdę to robią. Bądźcie szaleni”. Przyjęcie tej propozycji to było szaleństwo?

Myślę, że to była propozycja nie do odrzucenia. W życiu chodzi o to, aby próbować. Wiem, że to hasło obecnie często powtarzane, ale chodzi o to, by wychodzić ze strefy komfortu. Aby się nie bać, ryzykować, podejmować ambitnych zadań. Zawsze angażuję się w to, co robię na 100 procent.

Pracoholizm?

To chyba nieustępliwość, temperament. Mój sekretarz mówi, że będzie to dla mnie męczące, ale zaprowadzi mnie na szczyt. Przyjęcie tej propozycji było trochę szalone, ale dla mnie naturalne. To wydawnictwo stawia na młodych twórców, którzy nie boją się i na głos mówią o potrzebie zmian. Potrzebie kontaktu z czytelnikiem, skrócenia dystansu, synergii papieru z internetem. Myślę więc, że to była przemyślana decyzja. To naturalna kolej rzeczy, zgodna z potrzebami czytelników, wydawnictwa, rynku, przyszłych pokoleń. Kierunkiem, w którym zmierzają media.

Świat płonie, ale to są dobre czasy

Studiowałaś dziennikarstwo, uczysz się w Polskiej Szkole Reportażu. Wygląda na to, że wierzysz w przyszłość tego zawodu. Niektórzy mówią o kryzysie mediów tradycyjnych, nieustannej potrzebie weryfikowania informacji. W jakim punkcie jesteśmy?

Z jednej strony zalewają nas informacje. Z drugiej mamy świadomość, że to odpowiedź na to, czego potrzebują odbiorcy. Nie mam na to gotowej odpowiedzi. Założenie, że ludzie chcą tylko sensacji, albo że nie potrafią oddzielić prawdy od kłamstwa jest dla nich krzywdzące. Traktujmy siebie jak ludzi myślących, których coś interesuje, martwi. Ludzie mają poczucie estetyki; wiedzą, kiedy są oszukiwani. Chcą krytykować, komentować. Do tego zachęcam, nie boję się krytyki, uważam, że jest potrzebna. Tylko dzięki niej jesteśmy w stanie iść do przodu. To bardzo ciekawe czasy. Michalina w rozmowie z nami powiedziała, że uwielbia stać z boku i patrzeć, jak świat płonie.

Pytaniem jest czy pora ten pożar gasić, czy wzniecać

Świat płonie, ale to są dobre czasy. Wiele się zmienia, jesteśmy coraz bardziej świadomi: własnych praw, kwestii ekologii. Jesteśmy coraz bardziej ciekawi. Ważne, aby iść dalej i się rozwijać. Istotne, aby się nie bać. Poruszać nowe tematy, dyskutować.

Widzisz jakieś bolączki współczesnego dziennikarstwa?

Internet dał możliwość wypowiadania się każdemu, a co za tym idzie: nie zawsze jesteśmy w stanie zweryfikować, co jest dobre, a co złe. W ekstremalnych przypadkach ma wpływ na obiektywizm, ocenę sytuacji – szczególnie u młodych ludzi. Czym jednak jest obiektywizm? Każdy myśli subiektywnie. Z drugiej strony ratunkiem są silne brandy medialne. Widać trend powrotu do jakościowych treści, ludzie chcą czytać, szukają merytorycznych tekstów. Siłą jest marka i zaufanie do niej. Z drugiej strony młodzi wiedzą, że na Instagramie mogą zarabiać, ale niekoniecznie wiedzą, jak zadbać o siebie, swoją prywatność. Nie dla każdego „odkrywanie się” jest dobre. Pokazujemy tak dużo, co nam później zostaje? Przed tym – jeśli będę mieć dzieci – będę starała się je uchronić. Bolączką współczesnych mediów jest też podglądactwo. Skupiamy się na życiu innych, zamiast skupić się na tym, jak zadbać o własne. Paradoks naszych czasów.

Dziennikarze w tym kontekście mają jakieś zadanie do wykonania?

Jak najbardziej, zawsze mieli. To jest właśnie IV władza. Mówić o tym. Ale abyśmy mogli o tym mówić, najpierw odbiorca musi do nas dołączyć, zaufać. Musi wiedzieć, że przeczyta coś, co będzie dla niego wartością dodaną. Przecież o to chodzi, to odbiorca decyduje, co kupi. Zapłaci za to, co chce czytać. A to my jesteśmy winni dostarczyć wartościowe treści.

Chciałabym ci czegoś życzyć, ale wygląda na to, że o wszystko zawalczysz sama.

Cieszę się, że masz takie wrażenie.

Dziękuję za rozmowę.