Marcin Nowina-Konopka, prezes spółki SPES (należy do niej „Nasz Dziennik”), jest zaniepokojony zeszłotygodniową decyzją sądu, który odmówił zatwierdzenia układów Ruchu z wydawcami. „Nasz Dziennik” jest bliżej władzy, więc ten alarm należy potraktować jako wiarygodny – uważa Jerzy Domański, redaktor naczelny lewicowego „Przeglądu”.
– Jeśli nic by się nie zmieniło, to za niedługi czas nie będziemy w stanie wydawać „Naszego Dziennika” – zapowiedział Marcin Nowina-Konopka na antenie Radia Maryja. W czwartek wieczorem pojawił się w mediach związanych z o. Tadeuszem Rydzykiem – później także na antenie TV Trwam. Jego wystąpienia związane były z decyzją sądu restrukturyzacyjnego, który odmówił w środę zatwierdzenia układów Ruchu z wydawcami prasowymi. – Jeśli wydawcy zagłosowali za układem, to mieli świadomość, jakie są jego warunki, a jednak godzili się na to, mając w perspektywie: być albo nie być kolportażu prasy w Polsce. (…) Natomiast ubytek sieci, którą do tej pory dysponował Ruch, spowoduje gwałtowne obniżenie dostępności prasy w Polsce, szczególnie dla mieszkańców spoza największych miast – mówił w radiu. – Jeśli nic by się nie zmieniło, to za niedługi czas nie będziemy w stanie wydawać „Naszego Dziennika”. Oznaczałoby to zniknięcie po 21 latach istotnego głosu w polskich mediach. Takie mamy zagrożenie, więc prośba do wszystkich czytelników o mobilizację – dodał. Prezes SPES chciałby, aby już teraz czytelnicy „ND” organizowali własny kolportaż, zbierając zamówienia na „ND” od sąsiadów. List z takim apelem opublikował też w „ND”, prosząc o „potężną mobilizację”.
Ruch jest winny wydawcom 162 mln zł. Jedynym inwestorem zainteresowanym kupnem spółki pozostaje Orlen. Wszystko zależy jednak od zatwierdzenia układów Ruchu z wydawcami, którzy muszą się zrzec części wierzytelności. Wydawcy się zgadzają, ale sąd uznał, że nie wszystkie propozycje układowe były znane każdemu wierzycielowi. Ruch zapowiedział złożenie zażalenia. Prezes Ruchu Miłosz Szulc mówił już wcześniej „Rzeczpospolitej”, że jeśli nie dojdzie do porozumienia, to „będzie musiał złożyć wniosek o upadłość”.
– Inwestycja Orlenu w Ruch daje szansę na zwrot części wierzytelności. W przypadku „Naszego Dziennika” jest to po prostu kwestia troski o dotarcie do czytelników. Upadek Ruchu to także zagrożenie dla części sieci dystrybucji – zaznacza Marek Frąckowiak, dyrektor generalny Izby Wydawców Prasy. – Gazety oparte na dystrybucji kioskowej, głównie w małych miejscowościach – np. „Nasz Dziennik” czy tabloidy – bardzo ucierpią, jeśli Ruch upadnie. O ile te punkty Ruchu, w których może sprzedać się „Rzeczpospolita” czy „Gazeta Wyborcza” na pewno ktoś przejmie, o tyle w małych miejscowościach nie będzie już prasy – przyznaje anonimowo jeden z szefów ogólnopolskiego wydawnictwa.
Ryszard Pajura, prezes Stowarzyszenia Gazet Lokalnych, podkreśla, że w przypadku gazet lokalnych nie ma realnego zagrożenia zniknięcia z rynku, gdyby problemy Ruchu się pogłębiły. Bardzo wiele tytułów lokalnych w ogóle nie korzysta z sieci tego kolportera, a pozostałe sprzedają w Ruchu ok. 20-25 proc. nakładu. – Nie mam informacji, ile egzemplarzy „Naszego Dziennika” sprzedaje się w Ruchu, a ile u innych kolporterów. Jednak skoro wydawca twierdzi, że problemy Ruchu mogą zagrozić istnieniu tej gazety, to pewnie tak jest, bo przecież on najlepiej zna swoją sytuację – mówi.
– Nie ma sygnałów, że Ruch upadnie w najbliższym czasie. Ale nie jestem naiwny, jeżeli sąd ostatecznie odrzuci porozumienie z wydawcami i Orlen nie wejdzie do tej spółki, to Ruch się zawali. To firma, która bez nowego udziałowca sobie po prostu nie poradzi – przewiduje Jerzy Domański, redaktor naczelny lewicowego „Przeglądu” (Fundacja Oratio Recta).
– Na razie nie mam powodu, żeby apelować do czytelników, bo na ten moment Ruch się z nami rozlicza. Może „Nasz Dziennik” jest bliżej władzy, wie więcej, więc ten alarm należy potraktować jako wiarygodny – kończy.