W serwisie internetowym „Newsweek Polska” opisano kilka sytuacji, w których według autorów tekstu krytyczne informacje dla obozu rządzącego próbowano wcześniej niwelować korzystnymi publikacjami w „Super Expressie”, „Sieci” i wPolityce.pl. Wydawca „SE” poinformował, że rozważa pozwanie Ringier Axel Springer Polska za nieuczciwą konkurencję. – Kolejne kłamstwo. Agregator „naukowców z Oksfordu” nie dał rady, to wymyśla się takie bzdury – skomentował Michał Karnowski z Fratrii.
– Gdy dziennikarze zadają trudne pytania, PiS ma w zapasie ostatnią deskę ratunku: przykryć aferę w prorządowym medium – stwierdzili Wojciech Cieśla i Jakub Korus na początku tekstu „Przepalanie tematów, czyli jak kłamie władza”, który na portalu Newsweek.pl zamieszczono w środę rano.
W artykule opisali kilka sytuacji z ostatniego okresu, w których według ich ustaleń zadziałał taki mechanizm. W lutym br. Krzysztof Katka z gdańskiej redakcji „Gazety Wyborczej” zdał prezesowi Orlenu Danielowi Obajtkowi zabytkowy dworek, który kupił półtora roku temu i oddał w zarząd fundacji mającej prowadzić tam ośrodek dla niepełnosprawnych dzieci. Fundacja na odnowieniu obiektu dostała 800 tys. zł dotacji od Ministerstwa Kultury.
Katka przesłał pytania w tej sprawie Obajtkowi, a ten odpowiedział po czterech dniach. W międzyczasie na pierwszej stronie poinformował o tym „Super Express”, stwierdzając w tytule: „Kupił dworek, by leczyć dzieci. Sam też walczy z chorobą” (prezes Orlenu cierpi na syndrom Tourette’a).
Dziennikarze Newsweek.pl zacytowali anonimowego działacza PiS pracującego do niedawna w Orlenie. – Zapadła decyzja, żeby zrobić ustawkę z Super Expressem, zanim ukaże się tekst w Wyborczej. Ktoś od nas wysłał „Superakowi” zdjęcie dworku – stwierdził.
Wojciech Cieśla i Jakub Korus opisali też szeroko komentowaną serię publikacji „Super Expressu” w połowie maja o adopcji przez Mateusza Morawieckiego i jego żonę dwójki dzieci. Dziennikarze „SE” wzięli tę informację z niewydanej wtedy jeszcze książki byłego rzecznika prasowego BZ WBK, który w mocno krytycznym świetle opisał obecnego premiera (współpracował z nim w banku przez kilka lat). Aktywni na Twitterze dziennikarze początkowo krytykowali pierwszy tekst „SE” o tej sprawie, zarzucając tabloidowi naruszenie prywatności Morawieckich. Jednak kiedy następnego dnia dziennika kontynuował temat w mocno przychylnym dla premiera tonie i przeprowadził wywiad z szefem kancelarii premiera, niektórzy ocenili, że była to „ustawka” mająca odwrócić uwagę od negatywnych wątków z książki o Morawieckim.
Inne przykłady w artykule na Newsweek.pl? Fragment wywiadu z Morawieckim na wPolityce.pl (całość ukazała się w tygodniku „Sieci”) o posiadanych przez niego z żoną nieruchomościach. Zamieszczono go kilka dni przez publikacją „Gazety Wyborczej” opisującą, że Morawiecki w 2002 roku kupił od kurii po mocno zaniżonej cenie działkę pod Wrocławiem w miejscu, gdzie planowano budowę drogi, a w 2013 roku przepisał ją na żonę.
Opisano też krótkie spotkanie premiera z Robertem Kubicą (zdjęcie z niego opublikował na Instagramie kierowca rajdowy) zaaranżowane zaraz po tym, jak Onet.pl odpisał podsłuchaną rozmowę z 2013 roku, w której Morawiecki cieszył się, że Kubica złamał rękę, więc BZ WBK nie będzie musiał dokładać się do sponsorowania jego startów wyścigach.
Według dziennikarzy Newsweek.pl za „ustawkami” mogli stać Anna Plakwicz i Piotr Matczuk, którzy pracowali w kancelarii premiera m.in. za czasów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego, a przed wyborami do europarlamentu pracowali w sztabie PiS. Formalnie Plakwicz na początku br. przeszła z kancelarii premiera do Ministerstwa Obrony Narodowej.
Wydawca „Super Expressu”: rozważamy pozwanie RASP
W środę po południu do publikacji Newsweek.pl odniosła się spółka TIME (należąca do grupy kapitałowej ZPR Media), wydawca „Super Expressu”. Firma stwierdziła, że jej zdaniem artykuł „zawiera nieprawdziwe informacje, naruszające jej dobre imię, jako wydawcy dziennika ‘Super Express’”.
– Ponadto z uwagi na fakt, że jest to kolejna publikacja wymierzona w interesy TIME SA i Grupy ZPR, dokonana przez konkurencyjnego wydawcę, działania te mogą nosić znamiona nieuczciwej konkurencji – zaznaczono.
– W związku z tym TIME SA rozważa skierowanie sprawy na drogę sadową – zapowiedziano.
Na razie nie udało nam się skontaktować z Wojciechem Cieślą i Jakubem Korusem.
Według danych ZKDP w pierwszym kwartale br. średnia sprzedaż ogółem „Super Expressu” wynosiła 116 323 egz., o 7,2 proc. mniej niż rok wcześniej. Natomiast portal SE.pl w marcu br. zanotował 6,89 mln realnych użytkowników i 68,6 mln odsłon (według badania Gemius/PBI).
Karnowski: to przykład bandyckich metod dziennikarskich
Tekst na Newsweek.pl skomentował również Michał Karnowski, publicysta „Sieci” i wPolityce.pl oraz członek zarządu wydającej te tytuły Fratrii. – Kolejne kłamstwo. Agregator „naukowców z Oksfordu” nie dał rady, to wymyśla się takie bzdury. W gruncie rzeczy chodzi o to, że w ogóle istniejemy, że jest inny głos w przestrzeni. Wolny i niezależny. Ale, że dzięki takim lisowym bzdurom prawica i Polska wygrywa, zatem na zdrowie! – skomentował na Twitterze.
W zeszłym tygodniu grupa badaczy z Uniwersytetu Oksfordzkiego opublikowali raport z badania pokazującego, jak w wybranych krajach Europy wygląda rozprzestrzenianie się dezinformacji i treści niskiej jakości w internecie. Do serwisów z kategorii junk news – z treściami nieprawdziwymi, nacechowanymi emocjami i ideologią – zaliczono wPolityce.pl.
– To jest właśnie fake news. Autorzy tego kuriozalnego „badania” sami zastrzegają, że nie można go przypisywać Uniwersytetowi Oksfordzkiemu, że to tylko ich subiektywna ocena – skomentował Michał Karnowski na Twitterze. – Ale pan Schwertner (dziennikarz Onetu, który zamieścił na Twitterze link do tekstu opisującego raport – przyp.) chyba po angielsku nie umie czytać. W sumie typowy atak psychologiczny – dodał.
Następnego dnia w obronie mediów Fratrii stanęło Centrum Monitoringu Wolności Prasy działające przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich. W oświadczeniu zarzuciło raportowi „ideologiczny charakter wyników badań” oraz zapewniło, że serwisy i tytuły prasowe Fratrii „tworzone są zgodnie z zasadami etyki dziennikarskiej, a ich wiarygodność na co dzień doceniają profesjonalne media i ich odbiorcy, co wyraża się m.in. w wysokiej pozycji tzw. cytowań portalu w mediach tradycyjnych w Polsce”.
Kolejne kłamstwo. Agregator „naukowców z Oksfordu” nie dał rady, to wymyśla się takie bzdury. W gruncie rzeczy chodzi o to, że w ogóle istniejemy, że jest inny głos w przestrzeni. Wolny i niezależny. Ale, że dzięki takim lisowym bzdurom prawica i Polska wygrywa, zatem na zdrowie! https://t.co/mtxDm6kbqk
— Michał Karnowski (@michalkarnowski) 29 maja 2019
– Nie będę się wypowiadał szerzej w tej sprawie, bo stara metoda paszkwilantów polega właśnie na tym, by wciągać uczciwych ludzi w takie dyskusje, oparte na ich własnych wymysłach – przekazał Michał Karnowski portalowi Wirtualnemedia.pl, komentując tekst na Newsweek.pl.
– Po kompromitacji z rzekomym agregatorem „naukowców z Oksfordu” wrzuca się następną bzdurę. Przykro mi, że państwo zawsze to podejmujecie, ale trudno. Nie ma w tym tekście krzty prawdy. Jest tylko złość, że istniejemy, czytelnicy nas cenią, a pan Lis nie jest już jedynym źródłem informacji w Polsce i jedynym ośrodkiem interpretacji wydarzeń – podkreślił.
– Jeśli już mówimy zatem o bandyckich metodach dziennikarskich, to jest to tego przykład. Naszą „zbrodnią” ma być to, że ukazują się teksty bez uzgodnienia z „Wyborczą” i „Newsweekiem.” Niestety, poprawy w tym względzie obiecać nie mogę – dodał Karnowski.
Według badania Gemius/PBI w marcu br. wPolityce.pl zanotowało 1,51 mln realnych użytkowników i 29,03 mln odsłon.