Opublikowane w piątek wyniki badania przeprowadzonego przez IBSP dla „Newsweek Polska” i Radia Zet dawały Koalicji Europejskiej 6 punktów procentowych przewagi nad Prawem i Sprawiedliwością. Oprócz tego próg wyborczy miały przekroczyć Konfederacja i Wiosna. Tego samego dnia CBOS podał wyniki swojego sondażu: PiS – 43 proc., KE – 28 proc., Kukiz’15 – 6 proc., Wiosna – 5 proc. Oficjalne wyniki podane przez PKW są następujące: PiS – 45,38 proc, KE – 38,47 proc., Wiosna – 6,06 proc. Pozostałe ugrupowania nie przekroczyły progu wyborczego. Różnice są więc znaczne.
– Media powinny ostrożnie podchodzić do sondaży i częściej informować nie tylko o ich wynikach, ale podawać informacje o tym, jak je przeprowadzono. Warto zwrócić uwagę na to, jaki jest poziom realizacji próby, to znaczy, ile z wylosowanych osób odpowiedziało na pytania – mówi prof. Henryk Domański z Polskiej Akademii Nauk.
Socjolog uważa, że o błędzie można mówić w przypadku exit poll przeprowadzonego przez Ipsos dla TVP, Polsatu i TVN. Jego pierwsze wyniki podano w niedzielę tuż po zamknięciu lokali wyborczych. Trzy godziny później pojawiły się wyniki late poll, które odświeżono jeszcze w poniedziałek o godz. 4 rano. Najważniejszymi różnicami między wynikami sondażu a oficjalnym komunikatem PKW są rezultaty PiS oraz Konfederacji. Na PiS według exit poll zagłosowało 42,4 proc. wyborców, a ostatecznie niemal o 3 pkt proc. więcej. Jest to różnica trzech mandatów. Konfederacja miała uzyskać poparcie 6,1 proc. wyborców i zdobyć trzy mandaty, a tymczasem nie przekroczyła nawet progu wyborczego.
Jak zapewnia Paweł Predko, operations director Ipsos, badanie zostało przeprowadzone w sposób standardowy i całkowicie poprawny pod względem metodologicznym i realizacyjnym. – W przypadku Konfederacji różnica zdecydowanie mieści się w granicach błędu (1,5 punktu procentowego). Niestety różnica ta oscylowała w pobliżu progu wyborczego, co poza niefortunnym zbiegiem okoliczności trudno inaczej interpretować. Różnice dla KE, Wiosny oraz Kukiz’15 są poniżej 1 punktu procentowego – tłumaczy przedstawiciel Ipsos.
Predko zapowiada, że pracownia przeanalizuje błąd w przypadku szacowania poparcia dla PiS. – Ze wstępnych analiz wynika, iż jest ona związana z większym, niż się spodziewaliśmy, odsetkiem odmów odpowiedzi oraz ich specyficznym rozłożeniem. Na podstawie poprzednich badań szacowaliśmy jednocyfrową liczbę odmów odpowiedzi, natomiast finalnie było to 13 proc. – informuje Predko. Wyjaśnia, że pracownie estymują prawdopodobny rozkład poparcia wśród osób, które odmawiają odpowiedzi. W tym wypadku niedoszacowano odsetka głosów oddanych na PiS, a przeszacowano wyniki pozostałych ugrupowań.
– Ipsos popełnił błąd z doborem próby. To błąd systematyczny, a nie losowy. Należy to dokładnie przeanalizować i wyciągnąć wnioski na przyszłość – podkreśla prof. Domański.
Doktor Bartłomiej Biskup z Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że błędu można było uniknąć. – Jeszcze kilka lat temu sondaże exit poll przeprowadzały co najmniej dwie pracownie i przedstawiane przez nie wyniki były bliskie oficjalnym. Teraz nie ma konkurencji, nie ma presji i spadła jakość – mówi politolog.
Dzienniki ogólnopolskie zamieściły na pierwszych stronach poniedziałkowych wydań wyniki z godz. 21. „PiS wygrywa o włos” – zatytułowała tekst „Gazeta Wyborcza”, czym naraziła się na krytyczne i uszczypliwe komentarze. „Wygrać o włos – znokautować przeciwnika #noweprzysłowiapolskie” – napisał na Twitterze Wojciech Szacki z Polityki Insight. „Wniosek: spanie dobrze działa na porost włosów” – skomentował Krzysztof Berenda z RMF FM.
Jarosław Kurski, pierwszy zastępca redaktora naczelnego „GW”, tłumaczy, że wyniki late poll dotarły do redakcji 20 minut po zamknięciu papierowego wydania. – Nie wiem, o co jest afera, bo na bieżąco podawaliśmy informacje na Wyborcza.pl. Te komentarze są po prostu głupie oraz podyktowane tylko i wyłącznie złą wolą ludzi, którzy nie rozumieją albo nie chcą rozumieć, na czym polega produkcja tradycyjnej gazety drukowanej – mówi Kurski.
Zdaniem dr. Biskupa media powinny być ostrożniejsze przy omawianiu sondaży i formułowaniu na ich podstawie tytułów. Zwraca uwagę, że w ostatnim czasie spadła wiarygodność badań. – Nie wyciąga się wniosków z błędów. Zdarza się, że jedna firma w tym samym dniu publikuje dwa sondaże preferencji wyborczych i one różnią się między sobą, bo zastosowano inne metody – mówi politolog.
Maciej Siejewicz, rzecznik Organizacji Firm Badania Opinii i Rynku zwraca uwagę, że badania przedwyborcze i exit polls służą innym celom i mają odmienną złożoność metodologiczną, stąd duże różnice między nimi. Jednocześnie przyznaje, że mogą one negatywnie wpływać na wiarygodność rynku. „Nie ma na rynku konsensusu w odniesieniu zarówno do standardów zlecania badań, jak i realizacji standardów w procesie zbierania opinii respondentów. Efektem jest to, iż w przestrzeni publicznej równolegle funkcjonują wyniki pomiarów dobrych, ale mogących się różnić odmienną metodologią, oraz pomiary o wątpliwej jakości” – twierdzi Siejewicz.
– Zapomina się chyba, że to nie tylko badania opinii publicznej, ale też dla opinii publicznej, które mają spory wpływ na wyniki wyborów – podsumowuje dr Biskup.