W lutym PAP nie przedłużyła umów fotoreporterom Jackowi Turczykowi, Bartłomiejowi Zborowskiemu, Stachowi Leszczyńskiemu i Marcinowi Kmiecińskiemu. Prezes PAP Wojciech Surmacz tłumaczył to redukcją kosztów, a na Twitterze komentował: „Tak się kończy »dojenie« PAP Foto”. Wtedy fotoreporter Maksymilian Rigamonti złożył podpisane przez ponad stu ludzi mediów pismo do przewodniczącego RMN w sprawie zwolnionych fotoreporterów agencji. Sygnatariusze domagali się od prezesa PAP Wojciecha Surmacza dowodów, że zwolnieni fotoreporterzy okradali agencję, albo „natychmiastowego odwołania” prezesa i ponownego nawiązania współpracy ze zwolnionymi fotoreporterami. Szef RMN zwrócił się z prośbą do prezesa PAP o informację w tej sprawie.
W rozmowie z „Presserwisem” Krzysztof Czabański podkreśla, że otrzymane od Wojciecha Surmacza pismo z odpowiedzią zostało objęte tajemnicą przedsiębiorstwa i nie może ujawniać jego treści. – Ja uważam sprawę za wyjaśnioną. Rada nie będzie się nią zajmować – informuje Czabański.
– Ja się nie dziwię, bo tak się załatwia sprawy w kolesiowskim gronie – komentuje Bartłomiej Zborowski, jeden ze zwolnionych fotoreporterów.
– Jeśli pan Czabański uważa sprawę za zamkniętą, to jest jego decyzja – uważa z kolei Maksymilian Rigamonti. Podkreśla, że sposób zwolnienia fotoreporterów nadal ocenia jako nieetyczny. Nie planuje jednak składać kolejnych pism do szefa RMN. – Zrobiłem tyle, ile mogłem – mówi Rigamonti.