Notka promocyjna i dotychczas opublikowane fragmenty książki „Delfin Mateusz Morawiecki” dotyczą przede wszystkim pracy obecnego premiera w Banku Zachodnim WBK (od jesieni ub.r. działającym). Morawiecki w latach 1998-2001 był doradcą zarządu Banku Zachodniego, po fuzji z Wielkopolskim Bankiem Kredytowym wszedł do zarządu BZ WBK, a w 2007 roku został jego prezesem.
– Kim jest Mateusz Morawiecki? Politykiem, który ma nadać PiS-owi europejskiego sznytu, czy człowiekiem, który z wściekłością zrywa serduszko Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy naklejone na służbowym samochodzie jego współpracownika? Krytykiem zagranicznego kapitału, czy tym, który w trosce o swoją karierę – jako jedyny Polak zasiadający z Zarządzie BZ WBK – głosuje za wprowadzeniem rozwiązania niekorzystnego z punktu widzenia polskiego systemu podatkowego, bo tego życzy sobie zachodni inwestor? – czytamy w notce promujące książkę.
Z kolei we fragmentach, które w ostatnich dniach pojawiły się w Onecie i na Fakt.pl, opisano m.in. wysokie zarobki Morawieckiego w BZ WBK (zainkasował łącznie ponad 30 mln zł, plus niezrealizowany jeszcze program opcji na akcje) i anegdoty związane z pełnioną funkcją (według autorów Morawiecki miał zażyczyć sobie przemalowania na inny kolor wybranego auta służbowego, którego tylko jeden egzemplarz był dostępny w Polsce).
Autorzy przedstawili też zainteresowania i ambicje polityczne obecnego premiera. – Myślisz, że mnie interesuje zwieszanie lub zmniejszanie oprocentowania kredytów czy depozytów o 1 lub 2 procent? Że na tym zamierzam poprzestać? Moim prawdziwym celem jest polityka, obszar, w którym decyduje się o daleko ważniejszych kwestiach niż kredyty i depozyty – miał powiedzieć Morawiecki w 2007 roku Piotrowi Gajdzińskiemu. Natomiast w rozmowie z innym pracownikiem banku miał stwierdzić, że jego życiowym celem jest zostać prezydentem Polski.
Piotr Gajdziński to wieloletni rzecznik prasowy BZ WBK
Piotr Gajdziński z Wielkopolskim Bankiem Kredytowym, a potem BZ WBK był związany w latach 1999-2010. Jako rzecznik prasowy odpowiadał za public relations i komunikację wewnętrzną.
Wcześniej Gajdziński pracował jako dziennikarz, m.in. w „Expressie Poznańskim”, „Wprost”, „Reklamie Plus” i „Rzeczpospolitej”, napisał też kilka książek. Po ponad dekadzie pracy w BZ WBK zaczął współpracę z miesięcznikiem „Odra”, napisał też kilka książek historycznych, m.in. biografie Wojciecha Jaruzelskiego i Edwarda Gierka (obie opublikowało Wydawnictwo: Zysk i S-ka) oraz „Sztukę przywództwa. Piłsudski”.
Gajdziński pożegnał się z BZ WBK w trakcie prezesury Morawieckiego (ten odszedł z banku dopiero jesienią 2015 roku, krótko przed tym jak został powołany do rządu Zjednoczonej Prawicy). Obecnie prowadzi własną agencję PR Gajdziński Brand.
W opublikowanych już fragmentach „Delfina” pojawia się wątek relacji z mediami. – Jako prezes Banku Zachodniego WBK Morawiecki wielokrotnie mijał się z prawdą, ale nigdy nie został przez dziennikarzy przyłapany. Zawsze bazował na tym, że – siłą rzeczy – wiedza ekonomiczna większości żurnalistów jest dość powierzchowna, że szaleńcze, coraz bardziej szaleńcze tempo ich pracy, konieczność nieustannego poszukiwania newsów, nie pozwalają zbyt dokładnie weryfikować słów prezesów banków. Poznał ten mechanizm i przeniósł go do polityki – napisano o obecnym premierze.
Gajdziński wobec Morawieckiego jak Jarosław Kurski wobec Wałęsy?
Czy to, że książkę o Mateuszu Morawieckim napisał jego były podwładny z banku jest jej atutem czy może podważać obiektywizm autora? – To, że autor mógł osobiście dotknąć materii, którą opisuje, widzieć wszystko z bliska, od środka, to niewątpliwie duża wartość, a także jej atut pod kątem atrakcyjności – komentuje dla portali Wirtualnemedia.pl Michał Krzymowski, obecnie pracownik agencji Przemysława Wiplera, a wcześniej m.in. dziennikarz „Newsweeka” i „Wprost”, autor biografii Jarosława Kaczyńskiego.
– Jeśli autor znał swojego bohatera osobiście, to bardzo cenna perspektywa. Pytanie, na ile jest to uczciwe w takich relacjach międzyludzkich, a tego nie jestem w stanie ocenić. To pewnie jest jakiś dylemat osobisty, moralny autora – dodaje Krzymowski. – Historie z książki o Morawieckim będą rozpatrywane raczej pod kątem tego, czy są prawdziwe czy nie, a nie to, kto jaką miał motywację, żeby ją opisać – uważa.
Krzymowski zgadza się, że książkę o Morawieckim napisaną przez jego byłego podwładnego można zestawić – z zachowaniem proporcji – z dwoma innymi tytułami: „Kapuściński non-fiction” Artura Domosławskiego i „Wódz” Jarosława Kurskiego o Lechu Wałęsie. W pierwszym przypadku autor znał bohatera przez 9 lat i uznawał za swojego literackiego mistrza, a publikacja jego biografii skończyła się wieloletnim sporem sądowym z jego córką i wdową po nim. W efekcie Domosławski musiał listownie przeprosić wdowę, a książka przez kilka lat nie była dostępna w sprzedaży w pełnej wersji (pozywające zakwestionowały kilka rozdziałów jako naruszających ich prywatność).
Natomiast „Wódz”, krytycznie opisujący początek prezydentury Lecha Wałęsy, został napisany przez Jarosława Kurskiego (obecnie to pierwszy zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”) w 1991 roku. Natomiast od jesieni 1989 roku do lipca 1990 roku Kurski był rzecznikiem prasowym Wałęsy.
Na ile „Delfin” może być niekorzystny dla Mateusza Morawieckiego? – Wydaje mi się, że już sam tytuł „Delfin” jest dla Morawieckiego bardzo szkodliwy, biorąc pod uwagę realia panujące w PiS-ie – ocenia Michał Krzymowski.
Książka trafi do sprzedaży w środku sezonu wyborczego: krótko przed głosowaniem do europarlamentu, a na pięć miesięcy przed wyborami do polskiego parlamentu. – Miarą sukcesu książki jest jej sprzedaż. A kiedy jest zapotrzebowanie na taką książkę? W czasie wzmożenia politycznego – tłumaczy Michał Krzymowski możliwą strategię wydawcy. – Gdyby ktoś myślał wyłącznie takimi kategoriami prosprzedażowymi (które moim zdaniem są absolutnie uprawnione), to powinien wydać tę książkę na jesieni, bliżej wyborów parlamentarnych – ocenia.
„Delfin Mateusz Morawiecki” będzie w sprzedaży od 20 maja, wydawcą książki jest niewielka stołeczna oficyna Wydawnictwo Fabuła Fraza.