Taksówkarz ze Śląska zarzucił operatorowi TVN Piotrowi Wacowskiemu, że w 2017 roku nie zapłacił kilkudziesięciu zł za kurs. Wacowski temu zaprzeczył. Działania śledcze w tej sprawie prowadziła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w ramach postępowania ws. grupy neonazistów ujawnionych w reportażu, przy którym pracował Wacowski.
O sprawie zastrzeżeń co do rzekomego przejazdu Piotra Wacowskiego taksówką jesienią 2017 roku w Wodzisławiu na początku marca napisał portal wPolityce.pl. Zrelacjonował zeznania złożone przez taksówkarzy, dotyczące także innych kursów.
– W zeznaniach taksówkarzy pojawia się wątek tajemniczej kobiety oraz samochodu marki BMW – zaznaczono. – Z kolei inny taksówkarz zeznał, że na początku kwietnia 2018 wiózł dwóch mężczyzn , z Wodzisławia Śląskiego do Rybnika. Towarzyszyć miał mu właśnie Piotr Wacowski. Towarzysz operatora miał być bardzo pobudzony i zachowywał się dziwnie. Wspólnie z Wacowskim wysiedli z samochodu, ale nie zapłacili. Mężczyzna, który podróżował taksówką z Wacowskim miał zostawić w samochodzie telefon, jako „zastaw”. Aparat okazał się starym modelem, bez karty sim. Taksówkarz zeznał, że obaj mężczyźni „naciągnęli” go na kurs – opisano.
Dodano, że inny zeznający wspominał o Bertoldzie Kittlu, którego ostatecznie nie wiózł, bo się na to nie zgodził. Dlaczego? – Kierowca stwierdził, że dziennikarz nie zachowywał się w sposób odpowiedni, zaś taksówkarz czekać miał na innego klienta. Do tej sytuacji miało dojść w weekend majowy 2018 roku – zrelacjonowano.
Niektórzy dziennikarze, w tym Bertold Kittel, żartowali z tego tekstu. – Wstrząsające ustalenia portalu wpolityce.pl: operator TVN nie zapłacił za taksówkę !!!!Karnowscy aż się zapluli – stwierdził na Twitterze Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej”.
– Są inne twarde fakty, które potwierdzą najgorsze obawy. Oświadczam, że raz jechałem z Bertoldem Kittelem moim autem, więc prawie jakby taksówką. Mieliśmy zjeść hotdoga na stacji, ale do spożycia nie doszło. Kolejne, kontrowersyjne informacje ujawnię niebawem – kpił Wojciech Cieśla w serwisie Newsweek.pl.
„W innym zeznaniu pojawia się inne nazwisko Bertolda Kittla, ale do przejazdu nie doszło, gdyż z zeznań taksówkarza wynika, iż nie zgodził się on na kurs” ♂️ https://t.co/tpi2pclZdv
— Bertold Kittel (@Bertold_K) 4 marca 2019
Z kolei Wojciech Tumidalski na łamach „Rzeczpospolitej” zwrócił uwagę, że informacja o zarzutach dotyczących przejazdów taksówkami pojawiła się kilka dni po tym, jak Prokuratura Regionalna w Katowicach umorzyła śledztwo dotyczące zachowania operatora Piotra Wacowskiego w czasie realizacji reportażu o grupie neonazistów pokazanego w styczniu ub.r. w „Superwizjerze” w TVN24. Uznano, że Wacowski nie propagował faszyzmu ani nie namawiał do innych osób działań przeciw uchodźcom.
– Wyciąganie wniosku przez zestawienie ewidentnego działania w interesie publicznym, czym było przygotowanie reportażu o Polakach świętujących w lesie urodziny Hitlera, z podejrzeniem nieopłacenia rachunku za taksówkę przez jednego z współautorów tego materiału, nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem. Nie nazywajmy takich działań tym określeniem. Dla dobra naszej profesji – skomentował Tumidalski.
Działania śledcze ws. kursów taksówkarskich prowadziła ABW
W czwartek „Gazeta Wyborcza” podała, że działania śledcze dotyczące przejazdów taksówkami prowadzi katowicka delegatura Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Chodziło o możliwe naruszenie Kodeksu wykroczeń poprzez niezapłacenie 54,50 zł za kurs taksówką w Wodzisławiu.
Według ustaleń „GW” w maju ub.r. funkcjonariusze ABW przesłuchali dwóch taksówkarzy. Jeden z nich na tablicach poglądowych ze zdjęciami osób związanych ze sprawą neonazistów spod Wodzisławia rozpoznał Wacowskiego i powiedział, że nie zapłacił on na kurs. Inny kierowca po rozpoznaniu Bertolda Kittla stwierdził, że w kwietniu ub.r. dziennikarz wsiadł do jego taksówki, ale wycofał się, kiedy usłyszał, że miejsce jest już zajęte.
W odpowiedzi na te zeznania zarówno Wacowski, jak i Kittel stwierdzili, że w dniach wskazanych przez taksówkarzy nie byli w Wodzisławiu.
W styczniu br. funkcjonariusze ABW skontaktowali się z właścicielem firmy, w której pracują obaj taksówkarze. Ten stwierdził, że nie może zweryfikować zeznań jednego z nich, bo firma nie przechowuje już danych z 2017 roku. Potwierdził natomiast słowa drugiego, że w połowie kwietnia ub.r. nie uiszczono opłaty za przejazd w wysokości 54,5 zł. Firma nie podjęła w tej sprawie żadnych działań prawnych.
„Gazeta Wyborcza” opublikowała skan pisma z tymi informacjami, które szef wydziału postępowań karnych w katowickiej delegaturze ABW przekazał prokurator Katarzynie Żołnie z Prokuratury Regionalnej w Katowicach (zajmowała się wątkiem rzekomego propagowania faszyzmu przez Piotra Wacowskiego przy realizacji reportażu o neonazistach). „GW” zamieściła też skan materiałów poglądowych w tej sprawie ze zdjęciami czterech mężczyzn, m.in. Wacowskiego. – Mamy kopie przesłuchań taksówkarzy z Wodzisławia i z Rybnika – dodano w „GW”.
Tymczasem wPolityce.pl na początku marca podało, że „sprawę bada miejscowa policja po tym jak Prokuratura Regionalna przekazała jej ten odprysk sprawy ‘urodzin Hitlera’”.
Nagrody za reportaż, ABW zatrzymało neonazistów
Piotr Wacowski i Bertold Kittel nad reportażem o grupie neonazistów pracowali razem z Anną Sobolewską. Udało im się przeniknąć incognito do środowiska skupionego wokół stowarzyszeniu Duma i Nowoczesność i fundacji Orle Gniazdo, a Wacowski i Sobolewska dodatkowo nagrali z ukrycia m.in. obchody rocznicy urodzin Adolfa Hitler zorganizowane 13 maja 2017 roku w lesie niedaleko Wodzisławia Śląskiego.
Po emisji materiału w styczniu ub.r. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach podjęła śledztwo, na jej zlecenie ABW szybko zatrzymało szereg osób, którym postawiono m.in. zarzuty propagowania faszyzmu. W październiku Adam D. dobrowolnie poddał się karze – został skazany przez Sąd Okręgowy w Wodzisławiu Śląskim za propagowanie faszyzmu i nielegalne posiadanie broni na 13 tys. zł grzywny.
Kittel, Sobolewska i Wacowski za reportaż o neonazistach otrzymali w ub.r. kilka wyróżnień dziennikarskich, m.in. Nagrodę Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego.
wPolityce.pl i „Sieci” krytycznie o kulisach realizacji reportażu, pozew od TVN
Na początku listopada ub.r. Wojciech Biedroń na wPolityce.pl zrelacjonował wyjaśnienia złożone przez Mateusza S., jednego z organizatorów urodzin Hitlera. Mężczyzna, który w ramach śledztwa też usłyszał zarzuty, powiedział, że dostał 20 tys. zł na przygotowanie wydarzenia na cześć Hitlera od osób nalegających, żeby uczestniczyła w tym dziennikarka TVN (ukrywała się pod fikcyjną tożsamością). – Wiele wskazuje na to, że grupa przebierańców z lasu pod Wodzisławiem Śląskim to w rzeczywistości opłaceni statyści. W czyim filmie zagrali? Kto naprawdę sfinansował tę imprezę i jaki był rzeczywisty udział dziennikarzy i ich stacji w tym wydarzeniu? Czy ujawnili istniejące zjawiska, czy też byli ich animatorami? – zapytał Biedroń.
wPolityce.pl zamieściło też zdjęcie z obchodów urodzin Hitlera, na którym Piotr Wacowski wykonuje faszystowski gest pozdrowienia. Potem opisywano też, że Adam B., inny z podejrzanych, powiedział śledczym, że Wacowski miał go namawiać do działań przeciw uchodźcom.
Redakcja „Superwizjera” w komunikacie zaprzeczyła informacjom, jakoby „jakikolwiek członek ekipy TVN biorącej udział w realizacji reportażu ‘Polscy neonaziści’ przekazał jakiekolwiek pieniądze Mateuszowi S. ps. Sitas lub komukolwiek, kto brał udział w organizacji urodzin Adolfa Hitlera w lesie w okolicy Wodzisławia Śląskiego”.
Natomiast TVN pozwał wPolityce.pl i związany z nim tygodnik „Sieci” za sugestie, jakoby zapłaciła za imprezę ku czci Hitlera. – Oskarżenia te są całkowicie niezgodne z prawdą, co wykaże postępowanie przed sądem – podkreślił nadawca.
Odwołane wezwanie Wacowskiego jako podejrzanego
23 listopada ub.r. do mieszkania Piotra Wacowskiego przyszło dwóch funkcjonariuszy ABW, przekazując mu wezwanie na przesłuchanie w charakterze podejrzanego o propagowanie faszyzmu. Następnego dnia wieczorem TVN wydał komunikat, w której stanął w obronie dziennikarzy „Superwizjera” odpowiadających za materiał o neonazistach.
– Autorzy reportażu postępowali zgodnie ze wszystkimi standardami dziennikarstwa śledczego. Stawianie tego, który ujawnia działalność przestępczą na równi z przestępcami traktujemy jako próbę zastraszenia dziennikarzy – oceniła firma. – Jednocześnie informujemy, że wczoraj TVN złożył pozew przeciwko tym, którzy insynuowali w ostatnim czasie, że materiał był inscenizowany – dodała.
Działania śledczych wobec Wacowskiego skrytykowało też wielu dziennikarzy – w liście otwartym, który zainicjował Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej”, ocenili, że „Partia, która od trzech lat rządzi w naszym kraju, traktuje wolne media z wrogością, zwalcza je i używa wobec nich niegodnych oraz oszczerczych argumentów”. Natomiast Helsińska Fundacja Praw Człowieka w otwartym stanowisku wyraziła „zaniepokojenie atmosferą, jaką kreuje Ministerstwo Sprawiedliwości, służby specjalne oraz partia rządząca” wokół autorów reportażu o świętowaniu urodziny Hitlera, a Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar zapowiedział, że spyta o sprawę prokuraturę i ABW.
Prokuratura Krajowa natychmiast podała, że jej zdaniem postawienie zarzutów Piotrowi Wacowskiemu jest przedwczesne, dlatego wezwanie go na przesłuchanie odwołano. Jednocześnie przekazano tę sprawę do Prokuratury Regionalnej w Katowicach, która wydzieliła ją do osobnego śledztwa.
Śledztwo umorzone, wyjaśnienia podejrzanych niespójne
14 lutego br. prowadząca tę sprawę prokurator Katarzyna Żołna z Prokuratury Regionalnej w Katowicach zdecydowała się umorzyć śledztwo z powodu braku znamion czynu zabronionego.
W uzasadnieniu tej decyzji, opisanym we wtorek przez portal TVN24.pl, prokurator powołała się na zeznania Mateusza S., który stwierdził, że już w latach 90. brał udział w obchodach urodzin Hitlera w lesie, które przebiegały podobnie jak wydarzenie z maja 2017 roku. Natomiast wyjaśnienia Adama B. uznano za niespójne i niepoparte innymi dowodami, zwrócono uwagę, że mężczyzna przyznał, że z powodu wypicia dużej ilości alkoholu niewiele pamięta z imprezy ku czci Hitlera.
Według prokurator Piotr Wacowski w czasie wydarzenia „starał się zachowywać tak, jak pozostali mężczyźni w tej grupie”, bo gdyby był bierny „mogłoby to wzbudzić ich podejrzenie, a w konsekwencji zniweczyć możliwość realizacji reportażu”. – Tym bardziej zrozumiała wydaje się być postawa Piotra Wacowskiego, który starał się uwiarygodnić w oczach pozostałych uczestników oficjalnej części imprezy – napisała prok. Żołna.