Naczelny jako osoba fizyczna

Tomasz Sakiewicz

Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił orzeczenie sądu pierwszej instancji ws. zamieszczenia sprostowania w „Gazecie Polskiej”. To zapadło bowiem wobec osoby fizycznej – Tomasza Sakiewicza, a nie stanowiska redaktora naczelnego, które obecnie zajmuje Sakiewicz. Prawnicy zgadzają się, że sąd pierwszej instancji popełnił błąd i obowiązek opublikowania sprostowania należy do redaktora naczelnego, bez względu na to, kto nim w danym momencie jest.

Sąd Okręgowy w Warszawie w styczniu oddalił pozew sędziów z Krakowa. Uznał, że nie mogli oni żądać sprostowania w „Gazecie Polskiej”, bo wypowiedź, która ich uraziła, padła w autoryzowanym wywiadzie.

Sąd apelacyjny orzekł jednak 1 kwietnia, że autoryzowanie wywiadu nie może stać na przeszkodzie żądania sprostowania. Uznał też, że sąd pierwszej instancji błędnie opisał Tomasza Sakiewicza jako osobę fizyczną, a nie redaktora naczelnego „Gazety Polskiej”. – Zdaniem sądu apelacyjnego było to nierozpoznaniem istoty sporu – mówi pełnomocnik grupy sędziów, adwokat Sylwia Gregorczyk-Abram.

Prawnicy zgadzają się z tym, że żądania sprostowania powinno dotyczyć redaktora naczelnego, a nie konkretnej osoby. – Jeżeli pozwanym jest redaktor naczelny, to też jego następca, za kadencji którego zapadnie prawomocny wyrok zobowiązujący go do przeproszenia za materiał opublikowany za czasów poprzednika, będzie musiał je opublikować – mówi adwokat Jerzy Naumann. – Wcześniej powszechne było pozywanie konkretnej osoby z imienia i nazwiska. Problem polegał na tym, że jeżeli zmienił się redaktor naczelny, a wyrok dotyczył konkretnej osoby, to był on nie do wyegzekwowania – dodaje Naumann.

Piotr Rogowski, radca prawny Agory, podkreśla, że dotyczy to tylko spraw o sprostowanie. – Jeżeli ten pozew był wytoczony przeciwko Tomaszowi Sakiewiczowi i w odniesieniu do niego zapadł wyrok, to jest to błędne rozstrzygnięcie – zaznacza Rogowski. – Zarówno pozew, jak i wyrok dotyczący sprostowania powinny abstrahować od osoby, która pełni stanowisko redaktora naczelnego. Pozwanym jest naczelny „Gazety Polskiej” i tak się go określa, nie wskazuje się konkretnej osoby. Nie ma znaczenia, kto pełni funkcję naczelnego – dodaje Rogowski.

– Cała konstrukcja odpowiedzialności za poprzednika dotyczy wyłącznie procesu cywilnego o naruszenie dóbr osobistych, ewentualnie o wymuszenie opublikowania nakazanego wyrokiem sądu cywilnego anonsu – zaznacza Jerzy Naumann.

W czerwcu 2018 roku w wywiadzie udzielonym „Gazecie Polskiej” premier Mateusz Morawiecki (rozmowę przeprowadził Tomasz Sakiewicz) był pytany o bunt sędziów  przeciw nowej prezes sądu w Krakowie. „Wszystko wskazuje bowiem na to, że działała tam zorganizowana grupa przestępcza” – powiedział premier. 38 sędziów z Sądu Okręgowego w Krakowie zażądało sprostowania, ale redakcja odmówiła.