Marszałek Sejmu zawiadomił prokuraturę o tekście „Nie” nt. wideo z agencji towarzyskiej, chce też przeprosin

Marek Kuchciński

Pełnomocnik marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego i szef Kancelarii Sejmu skierowali do prokuratury podejrzenie popełnienia przestępstwa w artykule tygodnika „Nie” opisującym rzekome nagranie pobytu polityka w agencji towarzyskiej. W trybie cywilnym Kuchciński domaga się od „Nie” przeprosin i zapłaty 15 tys. zł na rzecz Caritasu.

Działania prawne Marka Kuchcińskiego dotyczą artykułu w nowym numerze „Nie” autorstwa Andrzeja Rozenka, dziennikarza tego tygodnika i polityka SLD. Rozenek opisał zawiadomienie do prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry skierowane przez Wojciecha J., byłego oficera CBA. Według J. kierownictwo CBA starało się zatuszować sprawę posiadanego przez niego nagrania pobytu Marka Kuchcińskiego agencji towarzyskiej na Podkarpaciu i seksu z nieletnią prostytutką. Osoba, od której J. otrzymał to wideo, zapewniła, że jest więcej podobnych materiałów z innymi politykami PiS, ich nagrywanie miał zlecić właściciel lokali.

W zawiadomieniu były funkcjonariusz twierdził, że wiosną ub.r. alarmował szefa CBA Ernesta Bejdę, że parę razy kontaktowali się z nim asystent Andrzeja Matusiewicza, posła PiS z regionu podkarpackiego, oraz przyjaciel tego polityka. Proponowali mu, że dostanie wysokie stanowisko w którejś formacji podlegającej Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji, jeśli przekaże nagranie z agencji towarzyskiej.

O sprawie jako pierwsze 12 marca br. poinformowały Radio Zet i „Fakt”. Sugerowano wtedy, że na nagraniu może być Andrzej Matusiewicz. Materiał wideo nie został przekazany dziennikarzom.

Kuchciński zapowiada walkę na drodze cywilnej i karnej

Marek Kuchciński skierował w tej sprawie wezwanie przedsądowe do wydawcy „Nie”. Domaga się przeprosin oraz zapłaty 15 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Caritasu.

We wtorek portal TVP.info podał, że w tej sprawie złożono też zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na zniesławieniu oraz znieważeniu funkcjonariusza publicznego. W poniedziałek takie zawiadomienie złożył dyrektor Kancelarii Sejmu, a we wtorek – pełnomocnik Mark Kuchcińskiego. Potwierdziła to Kancelaria Sejmu.

Ponadto w poniedziałek oświadczenie w tej sprawie wydał Andrzej Grzegrzółka, dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu. – Wobec bezprecedensowych, kłamliwych i obrzydliwych insynuacji, które pojawiły się w przestrzeni publicznej, informuję, że Marszałek Sejmu będzie stanowczo bronił swojego dobrego imienia, powagi reprezentowanego urzędu, oraz swoich bliskich – stwierdził.

– Oszczerstwa i pomówienia, kolportowane w szczególności w mediach społecznościowych, to rzecz w najwyższym stopniu skandaliczna, wobec której nie można pozostać obojętnym oraz bezbronnym. Marszałek Sejmu zapowiedział zdecydowane działania na drodze prawnej, z wykorzystaniem wszelkich możliwości postępowania karnego oraz cywilnego – dodał.

Rozenek wylicza dowody na prawdziwość tekstu

W poniedziałek wieczorem Andrzej Rozenek zapewnił na Twitterze, że istnieją nagrania dźwiękowe potwierdzające, jak przełożeni Wojciecha J. starali się na różne sposoby uzyskać od niego wideo z agencji towarzyskiej i informacje, od kogo konkretnie je dostał.

– Dowody są następujące. Nagrania audio oficerów CBA, którzy usiłują: 1. Przechwycić kopię filmu, 2. Zapłacić za jej odzyskanie, 3. Ustalić informatora, 4. Zmusić agenta Wojciecha J. do wycofania się z raportów składanych szefowi CBA i premierowi – wyliczył Rozenek. – Ot, takie marne „dowodziki”… – kpił.

– Andrzej, sprawę badali dziennikarze kilku niezależnych redakcji. Nie ma dowodów a wersja o zabraniu z sejfu jedynej kopii nie trzyma się kupy – polemizował z nim Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej”. – Jedynej??? – zdziwił się Rozenek.

Dowody są następujące. Nagrania audio oficerów CBA, którzy usiłują:
1. Przechwycić kopię filmu,
2. Zapłacić za jej odzyskanie,
3. Ustalić informatora,
4. Zmusić agenta Wojciecha J. do wycofania się z raportów składanych szefowi CBA i premierowi.
Ot, takie marne „dowodziki”… 😉 https://t.co/oYwXHHElqC

— Andrzej Rozenek (@ARozenek) 1 kwietnia 2019

O publikacjach zawiadamiali prokuraturę Kaczyński i Macierewicz

W lutym br. pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego skierował do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu, że „Gazeta Wyborcza” zniesławiła prezesa PiS w tekstach z 29 i 30 stycznia opisujących jego podsłuchane rozmowy z Geraldem Birgfellnerem o planach budowy wieżowców w centrum Warszawy.

– Rozpowszechniono twierdzenia, tj. wypowiedzi innych osób, że Jarosław Kaczyński popełnił, względnie mógł popełnić przestępstwa: płatnej protekcji, przekroczenia uprawnień posła w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, oszustwa – stwierdzono w zawiadomieniu. Podobne pisma do prokuratury skierowano w sprawie wypowiedzi polityków Platformy Obywatelskiej i wpisu internetowego tej partii.

Te działania skrytykowali Reporterzy bez Granic, uznając je za próbę uciszenia krytyki w mediach. Podobnie oceniła to Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

Z kolei w połowie 2017 roku ukazała się książka „Macierewicz i jego tajemnice” Tomasza Piątka, Autor opisał w niej rzekome powiązania Antoniego Macierewicza z rosyjską mafią i rosyjskimi służbami. Krótko po premierze książki Macierewicz, wówczas minister obrony narodowej, skierował do departamentu wojskowego prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. W piśmie stwierdzono, że Tomasz Piątek w swojej publikacji mógł naruszyć przepisów, zgodnie z którymi za stosowanie przemocy lub groźby wobec funkcjonariusza publicznego w celu podjęcia lub zaniechania czynności służbowych grozi do 3 lata więzienia, a za publiczne znieważanie lub poniżanie konstytucyjnego organu RP do dwóch lat więzienia. Powołano się też na przepis stanowiący, że funkcjonariusz publiczny korzysta z ochrony prawnej, jeśli „bezprawny zamach na jego osobę został podjęty z powodu wykonywanego przez niego zawodu lub zajmowanego stanowiska”.

W obronie Piątka stanęło 10 międzynarodowych organizacji skupiających dziennikarzy i zajmujących się wolnością mediów, m.in. Reporterzy bez Granic. We wspólnym stanowisku zwróciły się do Antoniego Macierewicza, żeby wycofał zawiadomienie dotyczące książki. Apel Amnesty International w tej sprawie podpisało kilkanaście tys. osób.

W marcu ub.r. prokuratura zdecydowała, żeby nie podejmować śledztwa w tej sprawie. Uzasadniano, że po przeanalizowaniu książki „Macierewicz i jego tajemnice” oraz przesłuchaniu Antoniego Macierewicza śledczy ocenili, że nie wyczerpano znamion czynów ściganych z oskarżenia publicznego.