Parlament Europejski poparł dyrektywę o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Twórcy, wydawcy i firmy internetowe deklarują gotowość do współpracy przy wdrażaniu regulacji. Prezes ZAiKS podkreśla, że twórcy i wydawcy wreszcie przestaną być okradani, a szef Izby Wydawców Prasy zaznacza, że nie ma mowy o „cenzurowaniu internetu”.
– Sporo pracy w ostatnich miesiącach włożyłem w to, żeby ten sukces został wywalczony. Mam satysfakcję, że udała się operacja natury organizacyjnej oraz że twórcy nie przegrali z tak potężnym przeciwnikiem jak Google czy Facebook – komentuje Chrabota prezes Izby Wydawców Prasy i redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.
Na zarzuty, że wdrożenie dyrektywy doprowadzi m.in. do cenzury internetu, Chrabota odpowiada, że to „kompletne bzdury, rodzaj psychozy, którą rozpowszechniali nasi przeciwnicy”. – Dyrektywa to próba zagwarantowania praw, by twórcy kontentu mieli dochody – mówi.
Podobnie uważa prezes ZAiKS Janusz Fogler. – Obawy koncernów dotyczyły tego, że będą musiały się podzielić zyskami. Oni mają tak ogromne zyski, że ten ułamek, który muszą ewentualnie zapłacić twórcom czy wydawcom, naprawdę ich nie zrujnuje – twierdzi.
Fogler podkreśla, że politycy w PE stanęli po stronie twórców. – Wiemy, jak ogromna była presja, żeby zagłosowali inaczej. Jestem bardzo rad, że twórcy i wydawcy wreszcie przestaną być okradani. To dla nich radosny dzień – mówi.
Jacek Świderski, prezes zarządu Wirtualna Polska Holding, ocenił, że tego typu regulacje są bardzo spóźnione. – Miałyby sens, gdyby były wprowadzone 15 lat temu. Dzisiaj, w swoim zamierzeniu uderzenia w globalne platformy, moim zdaniem tego efektu nie przyniosą – mówi. – To nie sprawi, że wyparuje jakaś istotna wartość z Google’a i użytkownicy przestaną z niego korzystać. Po prostu Google wybierze inne źródło – dodaje.
W odpowiedzi na naszą prośbę o komentarz po głosowaniu w PE biuro prasowe Google odpisało: „Chociaż w dyrektywie o prawach autorskich wprowadzono zmiany, wciąż spowoduje ona prawną niepewność i zaszkodzi sektorowi kreatywnemu oraz branży cyfrowej w Europie. Szczegóły mają znaczenie i dlatego będziemy współpracować z decydentami, twórcami oraz właścicielami praw autorskich podczas prac nad wdrożeniem tych nowych zasad przez państwa członkowskie UE”.
Fogler uważa, że szansa na taką współpracę jest. – Po tym jak opadnie kurz emocji, czeka nas merytoryczna debata rządu, „otwartystów”, środowisk internetowych i twórczych na temat metod wprowadzenia tego prawa. Jesteśmy otwarci, trzeba ten temat załatwić, bo każda wolność, także w internecie, musi mieć swoje granice – mówi z kolei Chrabota.
Dyrektywa ma zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. Najwięcej kontrowersji budzą artykuły 11. i 13. Artykuł 13. wprowadza obowiązek filtrowania treści pod kątem praw autorskich, natomiast artykuł 11 dotyczy tzw. praw pokrewnych dla wydawców prasowych.
Przepisami art. 13 nie będą objęte encyklopedie internetowe, archiwa edukacyjne i naukowe oraz platformy pasywne (tzw. usługi działające w chmurze, jak Dropbox), platformy w ramach otwartego dostępu, sprzedażowe (np. Ebay, Amazon) i platformy, których głównym celem nie jest dostęp do treści objętych prawem autorskim (np. portale randkowe).
Platformy powinny podpisać umowy z właścicielami praw na treści chronione prawem autorskim. Jeśli platforma nie otrzyma takiej licencji, będzie musiała usunąć treści wskazane przez właściciela praw. Jeśli platforma nie dopełni obowiązków, będzie odpowiedzialna za nielegalne treści wprowadzane przez użytkowników.
Start-upy będą podlegały mniejszym restrykcjom. Regulacjami nie będą objęte prace internautów, np. memy, gify itp.
Art. 11 odnosi się do tego, jakie elementy artykułu dziennikarskiego mogą być publikowane przez agregatory treści bez konieczności wnoszenia opłat licencyjnych. Regulacje wymagają, by platformy, np. Facebook, płaciły posiadaczom praw autorskich za publikowane przez użytkowników treści albo kasowały takie materiały. Wydawcy prasy będą mieli możliwość negocjowania licencji z platformami i agregatorami treści.
Nowe prawo nie dotyczy prywatnego i niekomercyjnego użytkowania tekstów prasowych przez indywidualnych użytkowników ani hiperlinków oraz krótkiego wyciągu z artykułu. Wydawcy mają obowiązek dzielenia się wpływami z nowego prawa z autorami danej publikacji.
Przyjęcie dyrektywy oznacza dla PE koniec procesu legislacyjnego. Państwa członkowskie będą musiały zatwierdzić decyzję parlamentu w nadchodzących tygodniach. W przypadku akceptacji przyjętego tekstu wejdzie on w życie po opublikowaniu w dzienniku urzędowym. Państwa członkowskie będą miały dwa lata na jego wdrożenie.