To Marek Mierzwiak stał teraz na czele zakładowej „Solidarności”, on też w 1980 roku zakładał w rozgłośni „Solidarność”, za co został internowany. Teraz zagłosował za rozwiązaniem. Mówi, że dzisiejsza „Solidarność” nie ma nic wspólnego z tamtą; nie patrzy władzy na ręce tylko ją wspiera, nie jest ruchem obywatelskim, bo nie zabiera głosu w sprawach istotnych dla Polaków.
Organizacja zakładowa „Solidarności” w Radiu Katowice, nim kilka dni temu podjęła decyzję o rozwiązaniu, próbowała rozmawiać z Zarządem Regionu Śląsko-Dąbrowskiej „Solidarności”.
W połowie 2017 roku wysłała pismo do przewodniczącego Zarządu Regionu Dominika Kolorza, w którym zadała kilka ważnych pytań:
Pytania do Dominika Kolorza
- Kiedy i jak „Solidarność” reagowała na to, co działo się z Trybunałem Konstytucyjnym, sądami powszechnymi, reformą szkolnictwa?
- Czy „Solidarność”, która zawsze była blisko kościoła, nadal wsłuchuje się w to, co mówią polscy biskupi i papież Franciszek, a co dotyczy ludzi doświadczonych przez wojnę?
- Czy związek chce pomagać uchodźcom, którzy uciekają przed bombami i czy jest solidarny z matkami i dziećmi chorymi?
Członkowie radiowej „Solidarności” pytali też władze obecnej „Solidarności” o reakcję na podwyżki żywności, na zagrożoną wolność słowa w teatrach i kinie. Upomnieli się o twórców NSZZ „Solidarność”; czy to, co dzieje się z legendarnymi postaciami „Solidarności”, nie jest dziwne i przerażające, skoro spotykają się z nimi głowy innych państw, a w Polsce ich nie doceniamy, buczymy na ich widok?
– Nie doczekaliśmy się odpowiedzi, ale nie przestawaliśmy siebie pytać, czy to jeszcze jest ten związek „Solidarność”, do którego chcemy należeć – mówi redaktor Marek Mierzwiak.
– Doszliśmy do wniosku, że – nie. Dziś „Solidarność” to łajba, która tonie. Nie jest nam też po drodze z działaczami „Solidarności”, którzy bronią pomnika ks. Jankowskiego w Gdańsku, którzy milczą w sprawach istotnych dla Polaków – mówi redaktor Marek Mierzwiak.
Marek Mierzwiak został internowany w stanie wojennym, a potem wyrzucony z Radia Katowice. W tym czasie publikował w podziemnej prasie, był konwojentem, kelnerem, pracownikiem sklepu z butami. Do rozgłośni wrócił dopiero po upadku PRL-u. Zdobył nagrodę specjalną prestiżowego konkursu Prix Italia, wspólnie z Anną Sekudewicz, za reportaż o wydarzeniach w kopalni Wujek w 1981 roku. Otrzymał Krzyż Wolności i Solidarności.