Plac Wilhelma Szewczyka, śląskiego poety i publicysty, znika z Katowic

Tak zdecydował Naczelny Sąd Administracyjny

Jeszcze na Placu Szewczyka

Plac Wilhelma Szewczyka znika z Katowic! Wojewoda śląski nie złamał prawa zmieniając w Katowicach nazwę placu Szewczyka na plac Marii i Lecha Kaczyńskich. Tak stwierdził Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie. Ten wyrok jest prawomocny, ale wcale nie zamyka debaty nad dekomunizacją i ograniczaniem praw samorządów.

– Stoimy na stanowisku, że o nazwach placów i ulic w Katowicach powinni decydować wyłącznie nasi mieszkańcy, a tego w tym przypadku zabrakło – wyjaśnia Maciej Stachura, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Katowice. – Jeśli chodzi o postać Wilhelma Szewczyka, zastanowimy się, jak go uhonorować w przestrzeni miasta. Sejm przyjął ustawę dekomunizacyjną w 2016 roku, nakładając na samorządy obowiązek zmiany nazw ulic, których patronami są osoby lub organizacje symbolizujące komunizm. Na te zmiany samorządy w całym kraju miały czas do 2 września 2017 roku. Po tym terminie wkroczyli wojewodowie.

Wojewoda śląski Jarosław Wieczorek w grudniu 2017 roku wydał zarządzenie zastępcze, którym sam zdekomunizował Wilhelma Szewczyka i nazwał jego plac imieniem Marii i Lecha Kaczyńskich. Wywołało to protesty w mieście.

Jedni bronili tego popularnego pisarza i animatora kultury, a przede wszystkim wielkiego Ślązaka. Inni sprzeciwiali się takiemu ograniczaniu roli samorządu przez administrację rządową. A jeszcze innym nie podobało się to, że PiS traktuje wymianę nazwę ulic i placów jako element swojej polityki historycznej i tworzy w sztuczny sposób kult Lecha Kaczyńskiego.

Radni Katowic w większości nie zgodzili się, aby o nazwach ulic i placów w mieście decydował ktoś inny, a nie lokalne władze samorządowe. Decyzję wojewody śląskiego zaskarżyli do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach i ją wygrali. Sąd uchylił zarządzenie wojewody o zmianie nazwy placu Szewczyka na plac Kaczyńskich. Uzasadniał m.in. tym, że choć Szewczyk brał udział w sprawowaniu władzy w czasach PRL, to jednak symbolem komunizmu nie był.

Wojewoda Wieczorek nie odpuszczał. Wniósł skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego i tym razem wygrał. Wyrok jest prawomocny.

– Wojewoda śląski cieszy się, że NSA podzielił jego opinię w tej sprawie i przychylił się do jego racji – mówi rzeczniczka prasowa wojewody Alina Kucharzewska.

– Dekomunizacja i toczące się postępowania przed sądami coraz bardziej przypominają rosyjską ruletkę – komentuje Jarosław Makowski, radny Katowic. – Nie ma spójności, skutek jest nieprzewidywalny. Sąd ocenia, co lub kto mógł być symbolem komunizmu, opierając się przede wszystkim na opinii IPN. W przypadku Wilhelma Szewczyka Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach wykazał, że ta opinia była lakoniczna, niekompletna. Dla Naczelnego Sądu Administracyjnego kluczowe było to, że Szewczyk został wyrzucony z partii, ale po latach do niej wrócił. Moim zdaniem kwestie ideologiczne mają decydujące znaczenie przy tych rozstrzygnięciach.