Freelancerzy wysłali listy do wydawnictw w październiku. – Odpowiedzieli nam mniejsi wydawcy i redakcje. Spotkaliśmy się z „Pismem”, Dwutygodnik.com, „Przekrojem” i „Krytyką Polityczną”. Odpowiedziało nam też „Zwierciadło”, choć do spotkania ostatecznie nie doszło – informuje reporterka Olga Gitkiewicz. – Uważam, że to wymowne, że przez tyle tygodni nikt z dużych wydawców nam nie odpisał. Liczymy, że apel do Izby Wydawców Prasy nada sprawie jakiś bieg – dodaje.
Jak mówi „Presserwisowi” dyrektor generalny IWP Marek Frąckowiak, Izba odpowie na list freelancerów. – Jesteśmy otwarci na rozmowy – stwierdza.
O brak reakcji zapytaliśmy Ringier Axel Springer Polska (nie otrzymaliśmy odpowiedzi) i Wydawnictwo Bauer. – Tą sprawą zajmuje się Izba Wydawców Prasy – podał krótko Maciej Brzozowski, dyrektor PR w Bauerze. Zapytaliśmy też Agorę. Jej dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej Nina Graboś poinformowała, że zasady współpracy z redaktorami zewnętrznymi zostały opracowane i w ostatnich dniach przesłane freelancerom.
Agora zadeklarowała m.in., że będzie się starać sprawnie i szybko odpowiadać na propozycje freelancerów, a jeśli do siedmiu dni nie udzieli odpowiedzi, będzie to oznaczało, iż nie jest zainteresowana tematem. Ustaliła też, że za teksty przyjęte do druku będzie wypłacać wynagrodzenie w terminie 30 dni (nawet jeśli czekają na publikację) pod warunkiem, że autor spełni wymogi formalne (np. odeśle podpisaną umowę). Ponadto zobowiązała się, że autorom tekstów zamówionych przez redakcję, którzy podpiszą umowy ramowe, pokryje koszty podróży, noclegów i inne wydatki poniesione podczas zbierania materiałów.
O problemie freelancerów zrobiło się głośno po opublikowaniu przez Ewę Kaletę na Facebooku wpisu, w którym krytykowała niekorzystne dla reporterów warunki współpracy z redakcjami. W swoim kodeksie dobrych praktyk freelancerzy zwrócili uwagę na takie kwestie, jak m.in. podpisywanie precyzyjnych umów i terminowe płatności po akceptacji tekstu, a nie dopiero po jego wydrukowaniu.