„Przed redakcja waszej gazety stoi auto w którym jest umieszczona bomba, wkrótce eksploduje!” – tak brzmiał kolejny mail z pogróżkami, wysłany we wtorek do pracowników „Gazety Polskiej”. Poprzedni – z informacją o podłożeniu ładunku wybuchowego przesłano w zeszłym tygodniu. Nadawca wiadomości nie był wtedy podpisany, przy kolejnej wiadomości anonim przybrał pseudonim „Robert Maly”.
Szefostwo zawiadomiło policję, która sprawdziła pobliski teren i po raz kolejny niczego nie znalazła.
Tomasz Sakiewicz powiedział nam, że wiadomości były wysłane z dwóch różnych serwerów i pochodziły ze strony, która specjalizuje się w szyfrowaniu kont.
– To było w godzinach szczytu, jeśli chodzi o obecność ludzi w redakcji, około 11. To pewnie zbieg okoliczności, ale tak jak poprzednio nastąpiło to po publikacji „Gazety Wyborczej” na temat taśm. Pewnie dlatego, że pada w nich nazwa „Gazeta Polska” – słusznie, czy niesłusznie – ale pada – mówi w rozmowie redaktor naczelny „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej Codziennie”.
Dodał, że policja sprawdziła wszystkie samochody stojące w okolicy, ale niczego nie znalazła.
Zastrzegł, że „zarząd podejmie specjalne środki ochrony”. –
Podejmiemy specjalne środki ochrony, ale nie będziemy zdradzać, jakie – powiedział nam szef „Gazety Polskiej”.
Pierwszy mail z pogróżkami wysłano do redakcji 30 stycznia br., w jego treści można było przeczytać, że „za godzinę siedziba waszej pseudo gazety wyleci z hukiem!”.
Spowodowanie fałszywego alarmu i konieczności ingerencji służb to przestępstwo zagrożone karą do ośmiu lat pozbawienia wolności.