Wiedziała pani, że Jarosław Kaczyński jest zaangażowany w budowę wieżowców?
Prezes Jarosław Kaczyński nie jest zaangażowany w budowę wieżowców. To wynika wprost z publikacji „Gazety Wyborczej”. Prezes jest w fundacji imienia swojego brata, która wyraziła zgodę na zaangażowanie w ewentualną inwestycję, ale z projektu zrezygnowano. A jeśli chodzi o same doniesienia „Gazety Wyborczej”, to już wszyscy widzą, że jest to kapiszon.
Nawet ludzie bliscy środowisku „GW” śmieją się z tego. Jan Wróbel, z którym zwykle się nie zgadzam, powiedział, że gdyby wszyscy byli tacy jak Jarosław Kaczyński, mielibyśmy drugą Szwajcarię. Jestem zaskoczona, że „Gazeta Wyborcza” postanowiła wystawić Jarosławowi Kaczyńskiemu laurkę – widać wyraźnie z publikowanych rozmów, że prezes PiS jest osobą niezwykle uczciwą, sumienną, rzetelną.
Nie widzi pani problemu w tych powiązaniach biznesowo-politycznych?
Nie. Żadnych „powiązań biznesowo-politycznych” nie ma.
Nie obawia się pani spadku poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości?
Spadek notowań nie zależy od absurdalnych ataków totalnej opozycji i nieco chyba jednak zaślepionych wolą niszczenia PiS redaktorów. On mógłby nastąpić, gdybyśmy zaniechali reform i działań na rzecz ludzi. Jeżeli Polacy przestaliby odczuwać owoce dobrej zmiany, wtedy należałoby się zacząć niepokoić. Wszyscy wiedzą, że takiego rządu, który tak dba o Polaków, o poprawę ich losu i standardu życia, o zrównoważenie rozwoju kraju, jeszcze po 1989 roku nie było. To stąd tak wysokie poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości. Ludzie widzą tę zasadniczą zmianę w uprawianiu polityki – dotrzymywanie słowa, wywiązywanie się z obietnic wyborczych.
Będą kolejne programy?
O to trzeba pytać premiera Mateusza Morawieckiego, ale tak, niedługo zostaną przedstawione kolejne projekty. Potrzeb do zaspokojenia jest bardzo dużo, Polska wydobywa się z systemu postkomunistycznego, całe lata zostały zaprzepaszczone. Państwo mogło rozwijać się w sposób bardziej zrównoważony, uczciwy, Polacy mogliby zarabiać już w tej chwili dużo więcej, gdyby Polską po ‘89 roku rządzono mądrzej. Zmian wymaga wiele dziedzin życia i my je wprowadzamy. Do końca kadencji jest jeszcze trochę czasu, można jeszcze wiele rzeczy zaproponować. Ważne jest to, co ostatnio mówił prezes Kaczyński: Polacy w gruncie rzeczy są jednomyślni – oczekują od elit rządzących rozwoju kraju, ale nie dla samego rozwoju, tylko, by to przekładało się na poziom życia. Polacy chcą żyć na poziomie mieszkańców krajów zachodnich i to jest ogromne zadanie, trzeba działać tak, by ten dystans jak najszybciej zmniejszyć. Polacy chcą też załagodzenia konfliktu, który dzieli wspólnotę. Ludzie oczekują, że temperatura sporu politycznego zostanie obniżona. Wyraźnie w ostatnich tygodniach dali temu wyraz. Mam nadzieję, że dotrze on do Platformy Obywatelskiej i być może tę swoją obłąkańczą strategię działania, którą zaczęła w 2005 roku, opierając spór polityczny na nienawiści, wreszcie porzuci.
Ale opozycja twierdzi dokładnie to samo – że to PiS sieje nienawiść.
To jest ich strategia. Gdy w 2005 roku Donald Tusk przegrał wybory prezydenckie z Lechem Kaczyńskim, a Platforma parlamentarne z PiS-em, stratedzy Platformy podjęli decyzję, że muszą zbudować głęboki, emocjonalny konflikt pomiędzy elektoratami PiS a PO, bo one były wtedy podobne. Obawiali się, że ich wyborcy przepłyną do PiS-u. Gdyby prześledzić wypowiedzi polityków PO od tamtego czasu, choćby te o „moherowych beretach”, ale i inne zupełnie straszliwe wypowiedzi Janusza Palikota czy Stefana Niesiołowskiego, które odhumanizowywały nie tylko polityków, ale i wyborców PiS, to można zobaczyć, jak to było realizowane. Wielki przemysł pogardy to dorobek PO, tu nie ma żadnej symetrii pomiędzy PO i PiS. Zresztą trzeba przyznać, że to zaprogramowane szczucie na PiS przyniosło Platformie zwycięstwo. Utrzymała swoich wyborców i dwukrotnie wygrała wybory do sejmu. Zobaczyli, że nienawiść to wygodne narzędzie polityczne – zaślepia i uniemożliwia spór merytoryczny, chodzi o to, by żadne pozytywne działania i propozycje PiS nie docierały do świadomości wyborców PO, nie mogły być przez nich uznane za pozytywne. Nienawiść zaślepia i nie ma mowy wówczas o spokojnej dyskusji choćby o programie 500 plus.
Da się złagodzić ten spór?
Pytanie nie brzmi czy?, tylko jak i jak szybko da się to zrobić. Bo tak się nie da żyć. Polska nie będzie silna, jeśli wspólnota będzie podzielona, jeżeli będziemy pozwalać, żeby szczuto na siebie nawzajem.
W PiS nakazano zmianę języka?
Nie, z żadnym nakazem się nie spotkałam. Od wielu lat mówię i piszę o potrzebie odbudowy wspólnoty, nasi liderzy głosili to po wielokroć. Mówiła o tym premier Beata Szydło, premier Mateusz Morawiecki, od dawna jako jeden z problemów utrudniających rozwój Polski wskazuje go prezes Jarosław Kaczyński. Jest pan zaskoczony? Te wypowiedzi mogły nie docierać szerzej do opinii publicznej właśnie przez konflikt polityczny i zachowanie działających na jego rzecz mediów.
Premier Morawiecki i podobno również prezes Kaczyński nie oglądają telewizji. Pani jako członek Rady Mediów Narodowych chyba musi?
Na takie pytania niekiedy chciałabym odpowiadać „pomidor” (śmiech). Ale tak, oczywiście, oglądam, chce wiedzieć, co się dzieje.
Który kanał informacyjny jest według pani najbardziej obiektywny?
Moim pierwszym źródłem informacji jest TVP INFO. Uważam, że ten kanał wszechstronnie relacjonuje to, co się dzieje. Dzięki temu wymusza na konkurencji zauważanie zdarzeń, które kiedyś by pominęli. Przypomnę, że gdy telewizja publiczna była kontrolowana przez PO i PSL i przed sądem zeznawał prezydent Komorowski na temat swoich związków z WSI, to choć obecne były wszystkie kamery, to żadna z telewizji nie wyemitowała z tego ani sekundy – mimo że było to wielkie wydarzenie polityczne. Dziś byłoby to niemożliwe. Dzięki zmianom w TVP rynek medialny został nieco zrównoważony, wymuszono na stacjach komercyjnych zaprzestanie stosowania cenzury. Jak wiadomo, od lat nie rozmawiam z TVN24, ponieważ nigdy nie przeprosili za kłamstwa ws. Smoleńska, rzadko ich też oglądam. Gdy czasem mi się jednak zdarzy, widzę że nie ma czego żałować. Choć ostatnio profesor Zybertowicz świetne wykorzystał czas antenowy w rozmowie z Moniką Olejnik, merytorycznie wypunktował warsztat dziennikarski tej stacji. Ale do tego trzeba mieć żelazne nerwy… Reasumując, cieszę się, że TVP INFO spełnia swój obowiązek informacyjny – w większym stopniu informacyjny niż publicystyczny. Do publicystki można mieć więcej uwag, ale nie chciałabym dziś krytykować w najmniejszym stopniu TVP, ponieważ hejt, z jakim spotykają się dziennikarze i sama telewizja teraz, jest niesłychany. To kolejne przekroczenie granic, które w państwie demokratycznym, szanującym wolność słowa powinno być niedopuszczalne. Protestuję przeciwko tym niesłychanym atakom na dziennikarzy. To nic innego jak próba ograniczania wolności słowa i atak na dziennikarzy, którzy nie podobają się Platformie i reszcie opozycji. Dlatego wnioski o zmianę zarządu telewizji publicznej nie będą robić na nas żadnego wrażenia. Trzeba dziś stać po stronie dziennikarzy TVP.
Z tym że TVP krytykują nie tylko politycy, ale też np. dziennikarze, których trudno podejrzewać o związki z opozycją – choćby Piotr Zaremba czy Robert Mazurek.
Niektórzy dziennikarze w jakiś sposób uczestniczą w grze medialno-politycznej i raczej dbają o kreowanie własnej pozycji niż opisywanie rzeczywistości, ale nie chciałabym nikogo krytykować. Lepiej przyjrzeć się wynikom oglądalności na słupkach – programy TVP INFO niekiedy przykrywają konkurencję. Ludzie czerpią z nich informacje, bo są rzetelne. Serwisy informacyjne TVP INFO, choćby wydania Panoramy – to są bardzo dobrze robione dzienniki.
Wiele kontrowersji wzbudzają też „Wiadomości” w TVP1.
Oczywiście, największy atak jest na „Wiadomości”, bo to główny program informacyjny, w którym rzeczywistość pokazana jest inaczej, niż robi to kibicująca totalnej opozycji konkurencja. Ale to prawda, niekiedy zdarzają się „Wiadomościom” potknięcia. Ale taki atak, taka nienawiść, jaka jest wobec tego programu okazywana przez polityków opozycji, nie jest do nich adekwatna. Chodzi o atakowanie dziennikarzy i redakcji, która ma duży zasięg oddziaływania, a która pokazuje wydarzenia niewygodne dla polityków opozycji. Powtórzę, w państwie demokratycznym to jest niedopuszczalne.
Krytyka „Wiadomości” była nasilona po śmierci prezydenta Gdańska.
Tak, to było szokujące. Opozycja i jej dziennikarze przypisywali to morderstwo TVP. Nienawiść potrafi zaślepić w jakiejś zupełnie absurdalnej skali.
W przypadku materiału o mowie nienawiści, którą według „Wiadomości” siali tylko politycy dzisiejszej opozycji, to była uzasadniona krytyka.
Ten jeden materiał był niedobry. Całe „Wiadomości” dzień po śmierci prezydenta Adamowicza były dobrze zrobione, ale tak, ten jeden materiał był niefortunny.
W czwartek odbyło się posiedzenie Rady Mediów Narodowych. Dyskutowali państwo nad odwołaniem prezesa Jacka Kurskiego?
Taki wniosek wpłynął od przedstawicieli opozycji, ale nie uzyskał poparcia. Nie można pozwolić, by ta dzisiejsza strategia nienawiści wobec TVP odniosła jakikolwiek sukces.
Pojawiły się informacje, że mogłaby pani zostać prezesem TVP.
Przyjmuję je z rozbawieniem. Jacek Kurski ma do końca kadencji jeszcze rok, nie ma co spekulować. Jest mi bardzo dobrze w miejscu, w którym jestem.