Artyści i dziennikarze apelują o wprowadzenie dyrektywy o prawach autorskich

„Niezrozumienie przepisów”

– Stanowisko polskiego rządu naszym zdaniem nie odpowiada rzeczywistym potrzebom twórców, zwłaszcza stanowisko Ministerstwa Kultury. Od lat przecież twórcy kultury, środowisko prosi o poparcie tej dyrektywy, wskazując, że chodzi im o ochronę kultury polskiej i rodzimych twórców – podkreśla Marek Frąckowiak, dyrektor Izby Wydawców Prasy, oceniając prace nad unijną dyrektywą o prawach autorskich. Artyści w manifeście „Razem Dla Kultury” apelują o przyjęcie art. 11 i 13 dyrektywy.

W ostatni piątek państwa członkowskie Unii Europejskiej kolejny raz nie osiągnęły porozumienia na forum Rady Unii Europejskiej w zakresie prac nad projektem dyrektywy ws. praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Przeciw zagłosowało 11 państw członkowskich, m.in. Polska (oprócz naszego kraju również Niemcy, Belgia, Holandia, Finlandia, Słowenia, Chorwacja, Luksemburg, Portugalia, Włochy i Szwecja).

Aktualna wersja projektu dyrektywy została przyjęta przez Parlament Europejski w połowie września. Obecnie trwają negocjacje Parlamentu Europejskiego, Rady Unii Europejskiej oraz Komisji Europejskiej.

Następnie ruszyły tzw. trilogi, czyli negocjacje trzech instytucji unijnych: Parlamentu Europejskiego, Rady Unii Europejskiej oraz Komisji Europejskiej. Do tej pory uzgodniono niektóre zapisów dyrektywy, ale kością niezgody są nadal artykuły: 11, 13 i 14.

Artykuł 11 ma wprowadzić dodatkowe prawo pokrewne dla wydawców oraz licencjonowanie treści (nieobejmujące cytowania pojedynczych słów z innej publikacji). Nie podoba się to przede wszystkim serwisom-agregatorom treści i aplikacjom informacyjnym. Z kolei artykuł 13 mówi o monitorowaniu treści oraz odpowiedzialności prawnej dostawców usług internetowych za treści zamieszczane przez ich użytkowników.

– Dzięki Polsce udało się zablokować niekorzystną dyrektywę o prawie autorskim. Nie ma mandatu do trilogu. Czekamy na kolejną propozycję prezydencji – poinformował w piątek wieczorem Paweł Lewandowski, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego.

„Stanowisko Ministerstwa Kultury wynika z nierozumienia”

Dyrektor Izby Wydawców Prasy Marek Frąckowiak, która reprezentuje interesy wydawców, popierających przyjęcie tej dyrektywy uważa, że stanowisko polskiego rządu nie odpowiada rzeczywistym potrzebom twórców, zwłaszcza stanowisko Ministerstwa Kultury.

– Od lat przecież twórcy kultury, środowisko prosi o poparcie tej dyrektywy, wskazując, że chodzi im o ochronę kultury polskiej i rodzimych twórców. Tymczasem resort uważa, że jest dokładnie odwrotnie, że chroni dobra internautów. Naszym zdaniem wynika to z błędnej oceny – ta dyrektywa wcale internautom nie zagraża. Te wszystkie zarzuty, które się wysuwa – łącznie z hasłami – podatek od linków, cenzura w internecie – ocenia.

Dodaje, że od paru lat Izba usiłuje przekazywać, że to nieprawda, że to działanie w interesie wielkich koncernów światowych.

– One na tym zarabiają i przy tym oszukują, wskazując na zagrożenia, których nie ma. Wystarczy przeczytać projekt i będzie wiadomo, że nie ma zagrożeń, że jest to raczej naprawienie pewnej niesprawiedliwości – zwłaszcza w stosunku do wydawców prasy – podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Frąckowiak stwierdza również, że Izbie chodzi przede wszystkim o przyznanie wydawcom prasy prawa pokrewnego, które „mają wszyscy inni producenci od lat i tego nikt nie kwestionuje”. –

Natomiast w stosunku do nas jest to podważane. To, co proponuje dyrektywa jest mocno okrojone w stosunku do klasycznych praw pokrewnych, które mają inni producenci. Nawet tego nam się odmawia, czego jako przedstawiciele wydawców nie rozumiemy – uważa.

Losy dyrektywy nie są przesądzone

Nieudzielenie mandatu Radzie UE oznacza, że dyrektywa nie zostanie w tym tygodniu przyjęta do wdrożenia, jednak nie oznacza to ostatecznego jej odrzucenia. O harmonogramie dalszych negocjacji będzie decydować strona rumuńska, która w bieżącym półroczu sprawuje prezydencję w Unii.

– Szanse rzeczywiście zmalały, bo mamy mało czasu do końca kadencji. Obawiamy się, że jeśli nie zdążymy i sprawa przesunie się do następnej kadencji parlamentu, to przesunie się o kolejne lata. Wierzymy, jednak, że szansa nadal istnieje, wszystko się wyjaśni w ciągu najbliższego tygodnia-dwóch. Szansa nadal jest, więc nie tracimy nadziei. Oczywiście jest mniejsza, ale nadal dyrektywa nie przepadła. Paradoksalnie głównym powodem tego, dlaczego w piątek się nie udało, jest stanowisko Niemiec, które głosowały przeciwko, ponieważ ich zdaniem rozwiązania dotyczące art. 13 zostały zbyt osłabione. Zaprotestowali oni przeciwko wyjmowaniu spod dyrektywy małych i średnich przedsiębiorców – tłumaczy dyrektor Izby Wydawców Prasy.

Podkreśla, że Izba „pogodziła się z tym, że to kolejny duży wyjątek, wyjmujący właściwie większość firm internetowych spod działania tej dyrektywy i teraz ogranicza się tylko do największych – gigantów technologicznych”.

– Akceptujemy to, wskazując, że chodzi przede wszystkim o duże koncerny. Niemcy uznali, że jeśli ktoś działa nieuczciwie, to nieważne, czy jest dużą czy małą firmą. Mamy nadzieję, że uda się znaleźć jakieś wyjście – satysfakcjonujące dla wszystkich. Nadal nie tracimy nadziei – objaśnia Marek Frąckowiak.

Według niego działanie przeciwko dyrektywie wynika z niewiedzy i nieznajomości projektu.

– Przeciwko dyrektywie występują czasem i dziennikarze, co jest działaniem samobójczym – występują przeciwko własnym miejscom pracy, przeciwko sobie – podsumowuje.

Twórcy apelują o wprowadzenie dyrektywy o prawach autorskich

„Tak dla polskiej kultury. Tak dla wolności. Stop manipulacji wielkich graczy” – tak w manifeście w ramach akcji „Razem Dla Kultury” apelują twórcy m.in. Urszula Dudziak, Tomasz Organek, Jan Pospieszalski, Jan A.P. Kaczmarek, Piotr Metz, Marek Kościkiewicz, Piotr Rubik.

To kolejny element kampanii na rzecz poparcia dyrektywy na temat praw autorskich. Według jej sygnatariuszy obecne prawo autorskie jest niedostosowanie do realiów XXI-wieku.

„Korzystają na nim najwięksi monopoliści, tracą twórcy, niezależne podmioty i kultura. Google i Facebook straszą cenzurą internetu, kasowaniem memów i „końcem świata, jaki znamy”. Tak ma wyglądać internet po wprowadzeniu procedowanej obecnie unijnej dyrektywy o prawach autorskich. Bitwa o „wolność internetu” to w rzeczywistości spór o wysokość przychodów, bez dzielenia się nimi z twórcami, na których się zarabia” – uważają.

Twórcy stwierdzili również w swoim apelu: „Mamy różne poglądy, tworzymy różne treści, jesteśmy twórcami z różnych stron. Ale łączy nas jedno: miłość do polskiej kultury i silna potrzeba sprawiedliwości. Apelujemy do polskich polityków: uczyńcie Polskę krajem prawdziwie suwerennym. Współpracujmy z Ameryką, ale nie dajmy się uzależnić od cynicznych wielkich graczy. Pokażmy, że mamy własne zdanie i dbamy o własną kulturę oraz o tożsamość polskich twórców. Prosimy o wsparcie dla polskiej kultury, o poparcie artykułów 11 i 13 dyrektywy o prawie autorskim. To nasza racja stanu” – podsumowali w liście otwartym.

Unijna dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym jest przedmiotem nieporozumienia głównie pomiędzy twórcami a dużymi koncernami medialnymi. Wydawcy i twórcy argumentują, że na ich działalności zarabiają duzi giganci technologiczni, a te z kolei podają, że nowe prawo ma być „cenzurą internetu” i nazywają ją „ACTA 2”.

Pod koniec listopada trzy organizacje ENPA, EMMA i polska Izba Wydawców Prasy we wspólnym liście otwartym zaapelowały do rządów krajów Unii Europejskiej o przyjęcie dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym.

– Obecna reforma musi zniwelować istniejącą nierównowagę polegającą na słabej pozycji negocjacyjnej prasy względem wielkich platform internetowych – podkreśliły.

List zamieszczono m.in. w tytułach prasowych niektórych wydawców należących do IWP. Kolejne oświadczenie w tej sprawie organizacje EMMA (Europejskie Stowarzyszenie Wydawców Czasopism) ENPA (Europejskie Stowarzyszenie Wydawców Gazet), EPC (Europejska Rada Wydawców) oraz NME (News Media Europe) opublikowały w połowie grudnia.