Prokuratura Okręgowa w Warszawie miała umorzyć postępowanie w sprawie domniemanego wykorzystania seksualnego i mobbingu wobec ośmiu dziennikarek, które opublikowały informację o tym w „Codzienniku Feministycznym”. – Przemoc seksualna to nie seksafera, a zeznania kobiet to nie news do mediów – skomentowała dla Wirtualnemedia.pl Kamila Kuryło, założycielka i redaktorka naczelna „Codziennika Feministycznego”.
Jak podał w piątek portal wPolityce, Prokuratura Okręgowa w Warszawie miała zdecydować o umorzeniu postępowania. Uzasadnienie tej decyzji ma liczyć ponad 70 stron, wśród nich miały znaleźć się zeznania m.in. lewicowych dziennikarek, które opowiadały o swoich doświadczeniach.
Sprawa stała się głośna po publikacji tekstu, który ukazał się w portalu Codziennikfeministyczny.pl pod koniec listopada 2017 roku. Osiem kobiet (część anonimowo) opisało, że Jakub Dymek (współpracujący wtedy m.in. z „Krytyką Polityczną”) i Michał Wybieralski (wtedy w Wyborcza.pl), wielokrotnie dopuścili się mobbingu i molestowania wobec kobiet w sytuacjach związanych z pracą i życiem prywatnym. Przedstawiono też sytuację, w której Dymek miał zgwałcić jedną z autorek.
W artykule nie wymieniono Wybieralskiego i Dymka z nazwisk, natomiast podano szczegóły pozwalające ich łatwo zidentyfikować. Obaj zareagowali na tekst już kilka godzin po jego publikacji. Jakub Dymek zaprzeczył zarzutowi dotyczącemu gwałtu, zapewniając, że w opisanej sytuacji uprawiał seks za obustronną zgodą. Zwrócił uwagę, że jedną z autorek tekstu jest jego była partnerka Dominika Dymińska. Publicysta dodał, że przedstawiciele Codziennika Feministycznego nie kontaktowali się z nim przed zamieszczeniem artykułu (redakcja odpowiedziała na te zarzuty, uzasadniając, że dochowała należytej staranności, przygotowując artykuł).
Dziennikarz stwierdził też, że kilka dni przed publikacją z adresu mailowego podanego w artykule jako kontakt dla kobiet podobnie skrzywdzonych przez mężczyzn, dostał wiadomość, w której starano się zmusić go do przyznania się do wszystkich stawianych mu zarzutów. Jednocześnie Dymek przyznał, że zdarzały mu się seksistowskie wypowiedzi, i przeprosił za nie.
Śledczy jednak – po przeanalizowaniu materiału dowodowego oraz przesłuchaniach zdecydowali o umorzeniu śledztwa, a „w dwudziestu przypadkach opisanych przez lewicowe dziennikarki nie doszukano się znamion czynu zabronionego, wskazywano na przedawnienia” oraz „brak interesu społecznego w kontynuowaniu ścigania z urzędu”.
Dymek: ulga dla mnie i moich bliskich
Jakub Dymek, pytany przez nas o skomentowanie informacji o umorzeniu postępowania odpowiedział: – Nie miałem okazji zapoznać się z tekstem decyzji o umorzeniu. W tej sprawie występowałem w charakterze świadka, a nie oskarżonego, więc tym bardziej nie znam szczegółów postępowania prokuratury. Tym bardziej to wielka ulga dla mnie, mojej rodziny i moich bliskich, którzy przez ostatni rok byli niejednokrotnie bezpodstawnie atakowani. Na tym etapie to właściwie wszystko, co mogę powiedzieć – powiedział w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Na początku grudnia 2017 roku pełnomocnik Dymka skierował wezwanie przedsądowe do redaktor naczelnej serwisu Codziennikfeministyczny.pl i autorek tekstu. Domagał się publikacji w ciągu trzech dni przeprosin w tej witrynie oraz na Krytykapolityczna.pl i Gazeta.pl, a także usunięcia z artykułu opisu gwałtu.
Z tekstu szybko zniknął ten fragment, natomiast nie zamieszczono przeprosin. Dlatego niedługo potem Jakub Dymek zdecydował się skierować pozew sądowy o ochronę dóbr osobistych. Oprócz publikacji przeprosin, o których była mowa w wezwaniu, miał domagać się też zadośćuczynienia finansowego (nie podał, jak dużego).
Jak udało nam się oficjalnie dowiedzieć, sąd do tej pory nie wyznaczył jednak terminu rozprawy.
Autorki tekstu ostatecznie nie przeprosiły Dymka, zarzucając mu przeinaczenia. Na Codziennikfeministyczny.pl zamieszczono odpowiedź prawnika czworga autorek tekstu na wezwanie przedsądowe skierowane do nich przez Jakuba Dymka. Pełnomocnik autorek przede wszystkim zwrócił uwagę, że w artykule nie wskazano Dymka z nazwiska jako sprawcy gwałtu.
W piśmie jako chybiony oceniono też zarzut, że przy przygotowywaniu artykułu nie dochowano standardów dziennikarskich, ponieważ nie pozwolono odnieść się Jakubowi Dymkowi do przedstawionej wersji wydarzeń.
Jakub Dymek w tamtym okresie współpracował m.in. z „Krytyką Polityczną”. Spytaliśmy redakcję, czy skoro postępowanie w tej sprawie umorzono, dziennikarz powróci na łamy tytułu. – Nie będziemy komentować przecieków z prokuratury opublikowanych na łamach portalu, którego nie uznajemy za rzetelne źródło informacji – powiedziała Wirtualnemedia.pl Agnieszka Wiśniewska, redaktor naczelna „Krytyki Politycznej”.
„Codziennik Feministyczny”: poważne zastrzeżenia, wyjaśniamy sprawę
Redakcja „Codziennika Feministycznego” na naszą prośbę o komentarz odpowiedziała natomiast: – Na chwilę obecną nie otrzymałyśmy – ani jako Codziennik Feministyczny, ani jako osoby indywidualnie zaangażowane w sprawę – jakiejkolwiek informacji na temat decyzji Prokuratury Okręgowej w Warszawie rzekomo umarzającej postępowanie. W konsekwencji na tym etapie nie możemy w żaden sposób odnieść się do tej rzekomej decyzji. Po otrzymaniu ewentualnego postanowienia wraz z uzasadnieniem dokonamy ich analizy i podejmiemy decyzję co do dalszych kroków prawnych – stwierdziła redakcja „Codziennika” w nadesłanym nam oświadczeniu.
Dodano także: – Fakt, iż niektóre media mają dostęp do treści postanowienia o umorzeniu śledztwa – a być może również niektórych materiałów ze śledztwa – budzi nasze poważne zastrzeżenia. Na tym etapie nie mamy jeszcze pełnej wiedzy jak do tego doszło, jednakże podejmujemy działania w celu wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Jeśli nasze podejrzenia się potwierdzą skorzystamy ze wszystkich możliwych środków prawnych w celu ochrony dobrego imienia osób pokrzywdzonych i porządku publicznego – zaznaczono.
Redakcja stwierdziła również: – Nie można bowiem zapominać, że rozpowszechnianie informacji pochodzących z postępowania przygotowawczego bez zgody właściwych organów stanowi przestępstwo. Ewentualne wydanie takiej zgody uważamy za niedopuszczalne. Podejmiemy wszelkie możliwe kroki w celu pociągnięcia do odpowiedzialności osób odpowiedzialnych za udostępnienie mediom treści materiałów, które stanowiły podstawy wczorajszych (oraz przyszłych) publikacji – zastrzeżono.
Jednocześnie potwierdzono nasze wcześniejsze informacje, dotyczące procesu o ochronę dóbr osobistych, w którym Jakub Dymek domaga się od redakcji przeprosin – postępowanie nadal jest w toku.
Kuryło: Zeznania kobiet to nie news do mediów
W kolejnej wiadomości przesłanej portalowi Wirtualnemedia.pl, Kamila Kuryło – założycielka i redaktorka naczelna „Codziennika Feministycznego” zapytała, nawiązując do publikacji portalu wpolityce.pl (kilka godzin później portal opublikował także fragmenty zeznań poszkodowanych, według Kuryło zniekształcone):
– W jaki sposób media dowiedziały się o umorzeniu śledztwa wcześniej niż osoby pokrzywdzone? Ujawnianie informacji z postępowania przygotowawczego bez zgody prokuratora nie tylko jest na wskroś nieetyczne, lecz także stanowi przestępstwo. Czy zatem prokurator wydał na to zgodę? Czy po tym, jak prawicowy portal postanowił wykorzystać krzywdę kobiet do szczucia na poszkodowane i podbijania sobie zasięgów, kolejna osoba zdecyduje się zgłosić przemoc? Skąd może mieć pewność, że to jej zeznania nie zostaną opublikowane? Przemoc seksualna to nie seksafera, a zeznania kobiet to nie news do mediów – stwierdziła.
W weekend na CodziennikFeministyczny.pl pojawił się również tekst: „Dlaczego autorki „Papierowych feministów” dowiadują się o swojej sprawie z mediów, a nie z prokuratury? #MeToo”, bezpośrednio nawiązujący do publikacji portalu wPolityce.
Autorki Maja Staśko i Kamila Kuryło napisały w nim: „Na początku roku rząd próbował sprawić, by jednorazowe pobicie nie było przemocą. Wczoraj na portalu wpolityce.pl pojawiła się informacja, że postępowanie w sprawie molestowania, mobbingu i gwałtu zostało umorzone. Jak wynika z opublikowanych tekstów, prokuratura nie doszukała się „znamion czynu zabronionego”. Nie widziała też „interesu społecznego w kontynuowaniu ścigania z urzędu”. Autorki „Papierowych feministów” wczoraj rano dowiedziały się więc o umorzeniu sprawy. Dowiedziały się tego z mediów, z zapowiedzią, że wkrótce pojawią się „kulisy tej bulwersującej sprawy”. Kilka godzin później przeczytały zniekształcone fragmenty swoich zeznań na portalu wpolityce.pl. Jako news w sprawie >>seksafery na lewicy<<„.
Agora powołała komisję ws. Michała Wybieralskiego, dziennikarz rozstał się z firmą
W przypadku zarzutów postawionych w tekście Michałowi Wybieralskiemu, który był w tamtym czasie zatrudniony na stale jako wydawca portalu Wyborcza.pl, Agora natychmiast powołała specjalną komisję do zbadania sprawy.
Sam dziennikarz szybko przeprosił za swoje zachowanie. – Ogromnie tego żałuję, nie było to nigdy moją intencją. Tekst każe mi przemyśleć moje postępowanie i relacje międzyludzkie. Chciałbym zadośćuczynić wyrządzonym przeze mnie krzywdom w formie, której oczekują skrzywdzone osoby – stwierdził.
Natomiast komisja w połowie grudnia 2017 roku, po zakończeniu prac, przedstawiła zarządowi Agory raport, w którym stwierdziła, że należy bezzwłocznie rozwiązać umowę o pracę z Michałem Wybieralskim.
Nie czekając na to, pod koniec grudnia dziennikarz sam złożył wypowiedzenie. Jednocześnie Wybieralski skrytykował artykuł zamieszczony na Codziennikfeministyczny.pl. – To zniekształcona opowieść o relacjach wyłącznie towarzyskich. Nie ma we mnie zgody na to, by trwający publiczny osąd prywatnego życia przekreślił mój dorobek zawodowy. Publikacja wspomnianego listu zmieniła zasady debaty publicznej – uchyliła obyczaj wysłuchania głosu wszystkich stron przed zajęciem stanowiska, uniemożliwiła obronę i wyjaśnienia, a nawet dyskusję – ocenił.