Dziadul: Władza znowu zapomniała o Wojciechu Korfantym
Tuż przed 11 listopada miałem sen. Agnieszka O. spłynęła z niebiańskiej chmury i wzięła mnie w objęcia. Kiedy już wyobraziłem sobie Bóg wie co, pogroziła palcem i rzekła: do rzeczy, gryzipiórku – szlag mnie trafia, jak patrzę na to wszystko z góry i nie mogę spuentować! Rozpłynęła się, a ja poczułem ciężar misji. Wszędobylski bałagan, poprzedzający 100. rocznicę odzyskania niepodległości, lał się z ośrodków władzy słodko-mdłym ciurkiem „jak sztuczny miód”. Erzac, cholera, nie państwo.