Policja z nakazami przeszukania przyszła do dziennikarzy po tym, jak zarejestrowali oni protest aktywistów w trakcie występu Chóru Aleksandrowa w Bydgoszczy. W domu zastali tylko operatorkę, która przekazała funkcjonariuszom pendrive z nagraniami. Adam Bodnar zwraca uwagę, że mogą one zawierać informacje objęte tajemnicą dziennikarską.
Stwierdza też, że natychmiastowe działania policji „uniemożliwiły dziennikarce kontakt z redakcją”. Według RPO z okoliczności sprawy nie wynika, by wejście do domu dziennikarki bez wcześniejszego wezwania do dobrowolnego udzielenia informacji było konieczne.
Bodnar przekonuje, że taki sposób działania organów państwa może powodować „efekt mrożący” i zniechęcać dziennikarzy do zbierania materiałów dotyczących ważnych kwestii społecznych. „Budzi to poważne wątpliwości z punktu widzenia zagwarantowanej w Konstytucji RP ustrojowej zasady wolności prasy, wolności wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji” – pisze.
W odpowiedzi na nasze pytania policja wyjaśniała, że funkcjonariusze „nie naruszyli praw żadnych osób”. „Czynność w miejscu zamieszkania przebiegła spokojnie, kobieta dobrowolnie wydała pendrive i nie miało miejsca przeszukanie pomieszczeń” – napisał rzecznik Komendy Stołecznej Policji Sylwester Marczak. Zaznaczył też, że „w żadnym momencie wskazana kobieta nie informowała policjantów, że na pendrivie mogą znajdować się informacje stanowiące tajemnicę dziennikarską”, a podczas czynności „nie okazała legitymacji dziennikarskiej”.
To kolejna tego typu interwencja RPO w ostatnich dniach. Poprzednia dotyczyła wezwania na policję Wojciecha Cieśli, dziennikarza tygodnika „Newsweek Polska”.