Prokuratura krytykowana za oskarżenie operatora TVN o propagowanie faszyzmu

„A później ktoś tam przeczytał kodeks”

Piotr Wacowski, współautor pokazanego w „Superwizjerze” reportażu o polskich grupach neonazistowskich został w piątek wezwany przez ABW na przesłuchanie w gliwickiej prokuraturze jako podejrzany o propagowanie faszyzmu. W niedzielę prokuratura zrezygnowała z wezwania uznając zarzuty wobec operatora za przedwczesne. – Oskarżanie dziennikarzy ujawniających niewygodne dla władzy zjawiska to skandal i próba kneblowania wolnych mediów. Prokuratura się wycofała, bo albo ktoś tam przeczytał dokładnie kodeks karny, albo odebrał stosowny telefon – oceniają dziennikarze w rozmowach z Wirtualnemedia.pl.

Piotr Wacowski jest współautorem (wraz z Bertoldem Kittelem i Anną Sobolewską) uhonorowanego tegoroczną Nagrodą Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego reportażu „Polscy neonaziści”.

Dziennikarze przeniknęli incognito do tego środowiska i nagrali z ukrytych kamer m.in. zorganizowane wiosną ub.r. w pobliżu Wodzisławia Śląskiego obchody rocznicy urodzin Adolfa Hitlera, w czasie których eksponowano swastyki, śpiewano nazistowskie pieśni, chwalono przywódcę III Rzeszy, a niektórzy przebrali się w hitlerowskie mundury.

Materiał wyemitowano w „Superwizjerze” w TVN i TVN24 w styczniu br. Zaraz potem Prokuratura Okręgowa w Gliwicach na polecenie prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro podjęła śledztwo. Szybko zatrzymano Mateusza S., lidera Dumy i Nowoczesności, oraz kilku innych działaczy tej organizacji. Przedstawiono im zarzuty publicznego propagowania nazistowskiego ustroju państwa poprzez zorganizowanie urodzin Hitlera.

W piątek krótko po godz. 20 dwóch funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przyszło do mieszkania Wacowskiego (krótko po tym, jak operator tam wrócił) i przekazało mu wezwanie na przesłuchanie przez prokuraturę w Gliwicach. – W piśmie zawarte są zarzuty o propagowanie nazizmu (z art. 256 par. 1 kodeksu karnego) w związku z realizacją reportażu wcieleniowego na temat polskich neonazistów – poinformował TVN w oświadczeniu wydanym w sobotę wieczorem.

Przesłuchanie operatora TVN miało dotyczyć fotografii, na których wykonuje on gest nazistowskiego pozdrowienia, co według śledczych może świadczyć o propagowaniu przez Wacowskiego ideologii faszystowskiej.

W niedzielę prokuratura nieoczekiwanie wycofała swoje wezwanie dla Wacowskiego tłumacząc, że postawienie mu zarzutów będzie przedwczesne.

– Prokuratura Krajowa uznała, że przedwczesne jest stawienie zarzutów operatorowi TVN, który wykonywał gesty nazistowskiego pozdrowienia w trakcie spotkania ku czci Adolfa Hitlera w kwietniu 2017 roku i odwołała wyznaczony mu termin stawienia się w prokuraturze. Zdecydowała jednocześnie o przekazaniu tej sprawy do Prokuratury Regionalnej w Katowicach, która prowadzi postępowanie w sprawie podżegania do zorganizowania spotkania ku czci Hitlera poprzez przekazanie jego organizatorowi kwoty 20 tysięcy złotych.Zbadanie obu kwestii przez tę samą prokuraturę jest istotne z punktu widzenia celu śledztwa. Ma służyć pogłębionej analizie i wyjaśnić, czy doszło do przestępstwa podżegania do propagowania nazizmu oraz kto ewentualnie je popełnił, przekazując organizatorów spotkania pieniądze. Jednocześnie ma służyć ustaleniu rzeczywistej roli stacji TVN w tym zdarzeniu – podano w komunikacie.

Kompromitacja na polityczne zlecenie

Informacja o wizycie ABW w mieszkaniu Wacowskiego oraz wezwaniu go do prokuratury jako podejrzanego o szerzenie faszyzmu wzbudziła falę krytyki ze strony środowiska dziennikarskiego, o czym świadczą także opinie dziennikarzy i publicystów z którymi rozmawiał serwis Wirtualnemedia.pl. Zdecydowany w swoich sądach jest m.in. Michał Broniatowski, redaktor naczelny polskiej wersji Politico.

– To jest kompromitacja tego rządu, tak samo jak byłaby dla każdego innego rządu, który kieruje się zasadami demokracji – stwierdza stanowczo Michał Broniatowski. – Chcą ukarać dziennikarza za to, że ujawnił przestępstwo, a zrobił to przecież dla dobra społecznego i w zgodzie z zasadami działania pod przykryciem. Albo to głupota pojedynczego prokuratura, albo zapowiedź końca wolnych mediów w Polsce. Wygląda na to, że oto histeryczna próba prawicowych mediów, żeby zdyskredytować słynny reportaż TVN, natchnęła rząd do tych niemądrych działań. Ogon zamachał psem – ocenia Broniatowski.

W podobnym tonie sprawę oskarżeń pod adresem dziennikarza TVN widzi Aleksandra Karasińska, redaktor naczelna newsweek.pl. – Dziennikarze „Superwizjera” TVN przeniknęli do organizacji Duma i Nowoczesność i ujawnili co dzieje się na spotkaniach polskich neonazistów. Jednak dziś nie to jest najciekawsze w tej sprawie, a reakcje rządzących – zaznacza Aleksandra Karasińska. – Reportaż pokazał szerokiej publiczności, że istnieją w naszym kraju organizacje o profilu narodowym i faszystowskim wprost odwołujące się do tradycji III Rzeszy. To uświadamia ludziom, że realne jest zagrożenie ze strony skrajnej prawicy, również tej, której przedstawiciele biorą czynny udział w polskiej polityce i coraz częściej wchodzą do mainstreamu (polityki i mediów).

Zdaniem szefowej cyfrowej wersji „Newsweeka” reakcje władz pokazują, jak bardzo rządzącej prawicowej partii pokazanie tej sprawy jest nie na rękę.

– Najpierw sugerowano, że sprawa ma związek z kryzysem w stosunkach polsko-izraelskich o ustawę o IPN, a potem kiedy serwis wPolityce nagłaśnia wersję jednego z oskarżonych neonazistów, ta właśnie wersja o „manipulacji TVN” jest powtarzana przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, rzeczniczkę PiS Beatę Mazurek oraz Stanisława Żaryna, rzecznika ministra koordynatora służb specjalnych (mówił w PAP: „wstępna weryfikacja uprawdopodobniła wersję o przekazaniu pieniędzy podejrzanemu Mateuszowi S”) – przypomina Karasińska. – Wygląda na to, że władzy bardziej zależy na walce z niezależną telewizją TVN, niż z neofaszystowską organizacją. Mam nadzieję, że zabiegi rządzących i próba zakłamania tej sprawy przyniosą rządzącym odwrotny skutek. Pokażą wyborcom jak wywiera się naciski na dziennikarzy i na media, aby ukryć lub zakłamać sprawy niewygodne dla władzy – ocenia naczelna newsweek.pl.

Ktoś doczytał kodeks karny

Cezary Łazarewicz jest zdania, że w obecnych działaniach prokuratury chodzi z jednej strony o zastraszenie opozycyjnych mediów, z drugiej zaś o odebranie im wiarygodności.

– Naprawdę trzeba wiele złej woli by oskarżać ekipę TVN o propagowanie faszyzmu – ocenia Cezary Łazarewicz. – Zwłaszcza, że to oni ujawnili bulwersujące nagrania dzięki którym rozpoczęło się śledztwo. Widać, ze prokurator, który stawia takie zarzuty ekipie TVN, albo nie wie na czym polega reportaż wcieleniowy, albo wykonuje tylko polityczne zlecenia.

Nasz rozmówca nie ma wątpliwości, że to tylko kolejna potyczka na wojnie z mediami, które władza PiS prowadzi od trzech lat na wielu frontach.

– Chodzi o zastraszenie dziennikarzy i wydawców – kwituje krótko dziennikarz. – Ta wojna ma doprowadzić do odebrania wiarygodności mediom opozycyjnym i ich rozbicia. Frontalny atak nastąpi w przyszłym roku, jeśli PiS wygra wybory parlamentarne. To nie jest żadne political fiction tylko zapowiedzi realizacji programu PiS ogłaszane przez ich posłów. Wolne sądy i niezależne dziennikarstwo to ostatnia zapora przed całkowitą orbanizacją Polski – przestrzega Łazarewicz.

Jacek Czarnecki, dziennikarz Radia ZET uważa, że prokurator wzywający Wacowskiego albo nie rozumie sposobu w jaki działają dziennikarze, albo też sprawa ma podłoże polityczne.

– To skandal że prokuratura w ogóle chciała postawić dziennikarzowi zarzuty w tej sprawie – ocenia krótko Jacek Czarnecki. – Tylko dlatego że dziennikarze tam byli i opublikowali w „Superwizjerze” swój materiał prokuratura mogła się zająć tą grupą neonazistów. Stawianie zarzutów za to, że autorzy materiału występując incognito i przenikając do tej społeczności markują niektóre przyjęte w niej zachowania jest absurdalne.

Nasz rozmówca przywołuje własny przykład z przeszłości, gdy realizując reportaż znalazł się incognito w szkole mułły Omara w Pakistanie.

– Musiałem się wówczas gęsto tłumaczyć dlaczego nie mogę przejść na islam, choć uparcie do tego mnie nakłaniano. Byłem zmuszony stwarzać pozory i wejść w głęboki dialog z tamtą społecznością, ale to nie uczyniło mnie islamistą i propagatorem tej ideologii – wyjaśnia Czarnecki. – Realizując określony typ dziennikarstwa trzeba spełnić konkretne warunki i stawianie komukolwiek z tego powodu zarzutów świadczy o kompletnym braku znajomości rzeczy. Dziennikarze TVN uczestniczyli w jednej „maskaradzie” zorganizowanej przez neonazistów i jest oczywiste że aby uniknąć zdemaskowania musieli przejąć ich zachowania. Organizowanie na tej podstawie nagonki na dziennikarzy i wysyłanie do jednego z nich funkcjonariuszy ABW w sytuacji gdy wezwanie do prokuratury może dostarczyć poczta czy w najgorszym wypadku dzielnicowy jest po prostu skandalem.

Zdaniem dziennikarza jeśli media ujawniają patologie i niekorzystne zjawiska wyręczając w tym niewydolne organy państwa, to władze nie mogą w te media uderzać.

– Gdyby na miejscu dziennikarzy TVN był np. oficer ABW to także musiałby swoim zachowaniem uwiarygodnić przynależność do konkretnej grupy i ideologii i nikt nie zrobiłby mu z tego powodu zarzutu – nie ma wątpliwości Czarnecki. – Trudno oczywiście pozbyć się wrażenia, że za działaniami prokuratury stoi w tym wypadku polityka. Gdyby podobny reportaż zrealizowała np. TVP Info, to jestem przekonany że dziennikarze tej stacji zostaliby przestawieni jako bohaterzy. W tym kontekście warto przypomnieć historię sprzed kilku lat, gdy pewien media worker zadzwonił do sędziego i podając się za pracownika kancelarii premiera nakłonił go do nieetycznych zachowań. Wówczas nie słyszeliśmy głosów ze strony obecnie rządzących że były to działania budzące co najmniej wątpliwości. Porównując zatem te dwie sprawy mamy moim zdaniem do czynienia z podwójnymi standardami.

Dla dziennikarza Radia ZET nie ulega wątpliwości jakie są przyczyny wycofania się prokuratury z przesłuchania operatora TVN. – Ktoś tam wreszcie przeczytał dokładnie kodeks karny – ocenia Czarnecki. – Nie ma pewności jakie były wcześniejsze motywy prokuratora, który postanowił wezwać dziennikarza i przedstawić mu zarzuty. Niewykluczone jednak że otrzymał w tej sprawie stosowny telefon.

Ewa Wanat, była szefowa radia TOK FM, dziennikarka „Wprost”, „Polityki” i „Tygodnika Powszechnego” jest pewna, że prokuraturą kierowały wyłącznie chęć zastraszenia dziennikarzy i wywarcia nacisku na media, bowiem pracujący tam urzędnicy świetnie wiedzą na czym polega praca dziennikarzy przy takich materiałach jak ten zrealizowany przez TVN.

– Oczywiście, że to szykany – ocenia krótko Ewa Wanat. – W prokuraturze przecież nie pracują idioci, którzy nie wiedzą na czym polega robienie materiału wcieleniowego. No chyba, że się mylę i że jednak na prawie nie ma takiego przedmiotu jak „analiza mediów”. Wcieleniowy materiał wymaga wcielenia, to paskudny gatunek – paskudny dla dziennikarza, który musi robić często rzeczy budzące jego obrzydzenie. Dlatego niewiele jest tego typu materiałów. A tak przy okazji ciekawe co na to powie pani ambasador USA. Jakoś to się zbiegło w czasie z jej połajankami wobec polskich posłów na temat zamachu na media – zauważa Wanat.

Brak profesjonalizmu, mleko się rozlało

Swojego krytycznego stosunku do sprawy wezwania do prokuratury Wacowskiego nie kryje też Marcin Makowski, publicysta „Do Rzeczy”, choć stara się spojrzeć na nią w nieco innym kontekście niż cytowani wcześniej dziennikarze.

– Działania prokuratury w sprawie reportażu TVN najłagodniej można nazwać „nieprofesjonalnymi”, a w konsekwencji szkodliwymi również dla wizerunku państwa – ocenia Marcin Makowski. – Pomimo wezwania operatora materiału na przesłuchanie w marcu tego roku zadecydowano, aby wrócić do całej sprawy i oskarżyć go za zachowanie, które on sam tłumaczył koniecznością zdobycia zaufania grupy neonazistów na potrzeby reportażu wcieleniowego. Oczywiście można zadać słuszne pytanie, gdzie kończą się granice tego typu prowokacji – moim zdaniem dziennikarze powinien się trzy razy zastanowić, czy niezbędne dla dobra materiału jest zrobienie sobie zdjęcia z nazistowskim salutem na tle swastyki. Niemniej jednak sprawa wygląda na absurdalną i szczególnie kosztowną dyplomatycznie, ponieważ błyskawicznie trafiła do zachodnich mediów za pomocą depeszy Associated Press.

Dziennikarz „Do Reczy” podkreśla, że na Zachodzie całą sytuację przedstawiono jednowymiarowo i jednoznacznie negatywnie wobec obozu rządzącego, w formie ataku na wolne media oraz amerykański kapitał w Polsce.

– Uważam, że to duże uproszczenie, ponieważ wokół reportażu „Superwizjera” narosło wiele nieporozumień, a opinia publiczna zasługuje na bezstronne wyjaśnienie kontekstu jego powstania, szczególnie w świetle oskarżeń o inscenizowanie „urodzin Hitlera” – ocenia Makowski. – Niestety, działania prokuratury wyglądają jak czynione na boku istoty całych kontrowersji, niejako w formie personalnej zemsty albo nadgorliwości regionalnego prokuratora. Pomimo wycofania wezwania na przesłuchanie wystosowanego wobec dziennikarza TVN, mleko się rozlało.

Naszemu rozmówcy mimo wszystko wydaje się, że do skazania dziennikarza nie dojdzie, jego zdaniem w obozie PiS-u są jeszcze ludzie, którzy mają świadomość konieczności zamykania kolejnych ideologicznych frontów.

– Jeśli sytuacja związana z nowelizacją ustawy o IPN czegokolwiek rządzących nauczyła, to na pewno tego, że sytuacja polityczna w Polsce coraz częściej staje się obiektem zainteresowania Zachodu i Ameryki. Dlatego, jeśli nie ma się poważnych i mocnych dowodów przemawiających za oskarżeniem operatora o propagowanie nazizmu, lepiej po prostu ugryźć się w język, zamiast wycofywać po fakcie – podsumowuje Makowski.

„Działanie groźne dla wolności mediów”

Tomasz Walczak z „Super Expressu” uważa, że trudno racjonalne ocenić motywacje prokuratury w sprawie operatora TVN. – Poza tymi politycznymi. Nie wiem, jaki tęgi mózg wpadł tam na pomysł, by dziennikarza na tzw. „wcieleniówce”, badającego środowisko neonazistów i na potrzeby materiału uwiarygadniającemu się w oczach tych ludzi jako zagorzały pogrobowiec Hitlera, oskarżać o propagowanie ustroju totalitarnego. Równie dobrze można by regularnie używać tego paragrafu przeciwko policjantom i agentom służb infiltrujących środowiska skrajnie prawicowe. I byłoby to tak samo absurdalne. Tu jednak mamy do czynienia z uruchomieniem całego aparatu państwa przeciwko człowiekowi, który realizując misję mediów, zajął się społecznie ważkim tematem. Fakt, że zajmuje się tym prokuratura i ABW, sprawia, że trudno nie uznać tego za nękanie dziennikarzy związanych z nielubianą przez władzę stacją telewizyjną. Jest to nie tylko groźne dla wolności mediów, ale i kompromitujące dla państwa – podkreślił dziennikarz działu opinii „Super Expressu”.

Michał Wróblewski z Wirtualnej Polski stwierdził : – Zarzucanie przez prokuraturę, że operator TVN promuje nazizm, jest absurdalne i można byłoby władzę za to wyśmiać. Tyle że sprawa jest poważna, bo próbuje się zniszczyć człowieka. Dziennikarze powinni stanąć murem za Piotrem Wacowskim. Tak jak kiedyś stanęli murem za tygodnikiem „Wprost” – zaznaczył Wróblewski.

Z kolei Janusz Schwertner z Onetu wyraził opinię, że „część prawicowego obozu władzy chciałaby wprowadzić w Polsce taki model funkcjonowania mediów, jaki mamy obecnie na Węgrzech”.

– Nie wchodząc w szczegóły, sprowadza się on do wytworzenia sytuacji, w której w głównym nurcie nie ma miejsca dla żadnych dziennikarzy krytycznych wobec rządzących. Wielu polityków PiS chciałoby, żeby Polacy biorąc pilota, mogli przełączać się z TVP Info na TV Republikę, później dla odmiany na telewizję braci Karnowskich, a potem z powrotem na TVP. Żeby taki model wprowadzić, trzeba pozbyć się mediów krytycznych. Stąd te ataki na TVN. Raz kara za transmitowanie demonstracji opozycji, a teraz kompletnie absurdalne oskarżenia wobec ekipy „Superwizjera”. Są to oczywiście podręcznikowe działania naruszające wolność dziennikarską. Na szczęście, za każdym razem – pod presją opinii publicznej – obóz władzy ponosi druzgocące porażki – uważa Schwertner.

Dodał także: – Co jeszcze ważniejsze, ponosi te porażki w atmosferze własnej żenady, obciachu i śmieszności. Ludzie patrzą na to, jak władza robi z dziennikarzy TVN faszystów, i pukają się w czoło, bo przecież to, co się dzieje, jest trochę jak rzeczywistość z Gombrowicza, trochę z Mrożka i coraz bardziej jak z Kafki – takie czasy, że ktoś uzna, że to utwory Gombrowicza, Mrożka i Kafki – są głupie, a nie rzeczywistość, którą tworzą. Jedno jest pewne: ten plan PiS-u się nie powiedzie. Nie będzie w Polsce mediów podporządkowanych władzy, bo większość Polaków takich mediów nie chce. Nie będzie dyktatu braci Karnowskich, Samuela Pereiry oraz Doroty Kani, bo nikt im nie ufa – zaznacza dziennikarzu portalu Onet w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Natomiast Grzegorz Łaguna z Superstacji stwierdza: – To, co dzieje się wokół autorów reportażu o „urodzinach Hitlera” jest bardzo niepokojące. Rozumiem, że prokuratura chce dla pewności zbadać wątek dotyczący rzekomej „ustawki”, który pojawił się w śledztwie, ale to wcale nie tłumaczy działań ABW, która pojawiła się w domu Piotra Wacowskiego. Ta sytuacja sugeruje rodzaj nacisku ze strony władzy, próby zastraszenia dziennikarzy, którzy pracowali nad tym tematem. Służby specjalne nie mają w ostatnim czasie najlepszej passy. Wystarczy przypomnieć agentów CBA, którzy weszli do siedziby KNF dopiero… gdy opuścił ją podejrzany o korupcję szef komisji, Marek Chrzanowski – mówi Grzegorz Łaguna, nawiązując do niedawnej dymisji byłego już szefa Komisji Nadzoru Finansowego, który – według relacji Leszka Czarneckiego – miał złożyć szefowi banku korupcyjną propozycję.

TVN pozwała wPolityce.pl i „Sieci”

Na początku listopada Wojciech Biedroń na wPolityce.pl opisał wyjaśnienia złożone przez Mateusza S., jednego z organizatorów urodzin Hitlera. Mężczyzna, któremu śledczy postawili zarzuty, stwierdził, że otrzymał 20 tys. zł na organizację tego wydarzenia od osób nalegających, żeby uczestniczyła w tym dziennikarka TVN (ukrywała się pod fikcyjną tożsamością).

– Wiele wskazuje na to, że grupa przebierańców z lasu pod Wodzisławiem Śląskim to w rzeczywistości opłaceni statyści. W czyim filmie zagrali? Kto naprawdę sfinansował tę imprezę i jaki był rzeczywisty udział dziennikarzy i ich stacji w tym wydarzeniu? Czy ujawnili istniejące zjawiska, czy też byli ich animatorami? – zapytał dziennikarz wPolityce.pl. – Na te wszystkie pytania próbuje teraz odpowiedzieć prokuratura. – dodał.

Do jego tekstu szybko odniosła się redakcja „Superwizjera”, wydając komunikat, w którym zaprzeczyła sugestiom wynikającym z wyjaśnień Mateusza S. – W związku z tymi doniesieniami kategorycznie zaprzeczamy, aby jakikolwiek członek ekipy TVN biorącej udział w realizacji reportażu „Polscy neonaziści” przekazał jakiekolwiek pieniądze Mateuszowi S. ps. Sitas lub komukolwiek, kto brał udział w organizacji urodzin Adolfa Hitlera w lesie w okolicy Wodzisławia Śląskiego. Powielanie takich informacji narusza dobra osobiste autorów reportażu oraz stacji TVN. W związku z tym rozważamy podjęcie kroków prawnych – napisano. Zwrócono też uwagę, że Mateusz S. rozmawiał ze śledczymi już po tym, jak postawiono zarzut propagowania ustroju totalitarnego. – W związku z tym nie mógł w tym postępowaniu złożyć „zeznań”, na które powołuje się portal wPolityce. Mógł składać wyjaśnienia, w trakcie których mógł dowolnie formułować linię obrony, a mówiąc wprost – mógł kłamać w swojej obronie – podkreśliła ekipa redakcyjna „Superwizjera”.

TVN poinformowała, że wniosła pozew sądowy dotyczący publikacji portalu wPolityce.pl i tygodnika „Sieci” (oba wydaje Fratria) z zarzutami, że stacja zapłaciła za organizację rocznicy urodzin Adolfa Hitlera przedstawionych na początku br. w „Superwizjerze”. – Oskarżenia te są całkowicie niezgodne z prawdą, co wykaże postępowanie przed sądem – podkreślił nadawca.