W procesie Aleksandra Gawronika, oskarżonego o podżeganie do zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary, podczas czwartkowej rozprawy ma zeznawać nietypowy świadek. Poznański Sąd Okręgowy powołał go bez konsultacji z prokuraturą. Autor aktu oskarżenia, prokurator Piotr Kosmaty, nie ukrywa zaskoczenia.
Dziennikarz Jarosław Ziętara 1 września 1992 roku miał zostać porwany spod domu przy ul. Kolejowej w Poznaniu. Oskarżonym o nakłanianie do jego zabójstwa, podczas wcześniejszej narady w firmie Elektromis, jest były senator Aleksander Gawronik. Nie przyznaje się. W Poznaniu trwa jego proces.
Poprzednia rozprawa przeciwko Gawronikowi odbyła się pod koniec września. W poznańskim Sądzie Okręgowym strony procesu oraz sąd ustalały wówczas, których świadków powołać na rozprawę zaplanowaną na 15 listopada. Pod koniec
wrześniowej rozprawy zapisano nazwiska kilku osób, biegłych oraz dziennikarzy piszących kiedyś o sprawie Ziętary. Tamta dyskusja odbyła się w obecności mediów.
Gdy wydawało się, że lista świadków na czwartkowy termin jest pełna, jakiś czas po rozprawie sąd „sam z siebie” powołał jeszcze jednego świadka. Osobę, której prokuratura w ogóle nie zamierzała wzywać na proces Gawronika, bo jej zdaniem nie ma nic do powiedzenia o roli byłego senatora.
Proces Gawronika: świadek „last minute” z drugiego procesu
Kim jest ten świadek „last minute”? To były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa, a następnie Urzędu Ochrony Państwa. W trakcie śledztwa krakowskiej prokuratury nie pogrążył Aleksandra Gawronika. Nie był uczestnikiem rzekomej narady, podczas której Gawronik miał podżegać do zabicia Ziętary.
Świadek pogrążył za to pracowników Elektromisu i ich szefów. Zdaniem tego świadka, w 1992 roku ochroniarze Elektromisu Ryba i Lala oraz nieżyjący Kapela, na polecenie szefów tej firmy porwali Ziętarę spod jego mieszkania przy ul. Kolejowej. Świadek twierdził, że zajmował się wówczas inwigilacją Ziętary i widział moment porwania dziennikarza.
Proces Ryby i Lali rusza w styczniu przyszłego roku. Zeznania oraz postawa wspomnianego świadka mają kluczowe znaczenie dla ich sprawy. Ma zeznawać jako jeden z pierwszych. Proces byłych ochroniarzy będzie się toczyć w tym samym wydziale karnym poznańskiego Sądu Okręgowego, co sprawa Aleksandra Gawronika.
Osoby zaangażowane w wyjaśnianie losów Jarosława Ziętary uważają, że powołanie przez sąd tego świadka już teraz, w procesie Gawronika, jest przedwczesne. – Ten świadek pogrążył Rybę i Lalę oraz ich szefów z Elektromisu. Ale potem dotarli do niego dawni znajomi z Elektromisu, zaprosili na spotkanie. Po tamtej ich rozmowie z końca 2014 roku ten świadek zaczął „na miękko” wycofywać obciążające ich zeznania. Ale nadal się go obawiają, bo on sporo wie i nie mają pojęcia, co powie podczas rozpoczynającego się w styczniu procesu. Dlatego przesłuchanie go wyprzedzająco już teraz, w sprawie Gawronika, jest „ na rękę” oskarżonym ochroniarzom i ich mocodawcom. Da im możliwość lepszego przygotowania się na styczniowe rozprawy – taki scenariusz kreśli nasze źródło zajmujące się wyjaśnianiem sprawy Jarosława Ziętary.
Prokurator Kosmaty: nie mogliśmy się ustosunkować
Kilka lat temu tego ważnego świadka przesłuchiwał prokurator Piotr Kosmaty, który potem oskarżył Gawronika. Również jest zaskoczony powołaniem tego świadka go na czwartkową rozprawę.
– Jestem zdziwiony powołaniem przez sąd tego świadka na sprawę Aleksandra Gawronika. Wcześniej nikt nie mnie informował o jego powołaniu. Jako prokuratura nie mogliśmy się do tego ustosunkować. Czy ten świadek ma coś do powiedzenia w wątku Aleksandra Gawronika? Gdybym uważał, że ma, sam bym go zawnioskował w akcie oskarżenia jako świadka w procesie byłego senatora. A tego nie zrobiłem, co niech posłuży za cały mój komentarz – mówi prokurator Piotr Kosmaty.
Poznański sąd tłumaczy z kolei, że miał prawo, bez konsultacji z prokuraturą, powołać już teraz głównego świadka z procesu byłych ochroniarzy Elektromisu. – Sąd dąży do ustalenia prawdy i ma prawo z urzędu poszukiwać wszelkich środków dowodowych – podkreśla sędzia Aleksander Brzozowski, rzecznik prasowy poznańskiego Sądu Okręgowego. Zaprzecza sugestiom jakoby powołanie tego świadka miało jakiekolwiek drugie dno.
Obrońca Ryby i Lali: dla nas to bez znaczenia
Obrońcą dwóch byłych ochroniarzy Elektromisu, którzy są oskarżeni o porwanie dziennikarza i pomocnictwo w jego zabójstwie, jest adw. Wiesław Michalski. Czy przyjdzie do sądu, by w charakterze publiczności wysłuchać, co ma do powiedzenia świadek obciążający jego klientów? Odpowiada, że nie.
– Przesłuchanie tego świadka, w sprawie pana Gawronika, nie ma żadnego znaczenie dla moich klientów. Istotne będzie dopiero to, co zezna w procesie moich klientów, w którym orzekać będzie zupełnie inny skład sędziowski – mówi nam adw. Wiesław Michalski.
Styczniowy proces dwóch byłych ochroniarzy z Elektromisu, którym prokuratura przypisuje zbrodnię na Ziętarze, będzie drugą tak wielką sprawą dotyczącą tej firmy. Przypomnijmy, że w połowie lat 90. w poznańskim sądzie rozpoczął się proces 13 pracowników Elektromisu oskarżonych o gigantyczne przestępstwa gospodarcze. Tamten proces zakończył się skandalem. W 2000 roku, tuż przed pierwszym wyrokiem, doszło do próby skorumpowania składu sędziowskiego przez pewną panią adwokat. A tuż po wyroku skazującym okazało się, że skład sędziowski wydający wyrok był „źle obsadzony” i proces musi rozpocząć się od nowa. W efekcie wiele zarzutów się przedawniło. Na łagodne kary skazano niewielu oskarżonych.
Dotarliśmy do byłego funkcjonariusza służb specjalnych, który już w czwartek ma być przesłuchany na wniosek sądu. Nagraliśmy rozmowę z nim. Powiedział, że na zlecenie Elektromisu śledził Jarosława Ziętarę, który wpadł na trop wielkiego przemytu w tej firmie. Zapewnia, że widział moment porwania dziennikarza przez ochroniarzy Elektromisu.