Podsłuchana rozmowa odkryła słabości wizerunku Mateusza Morawieckiego

Mateusz Morawiecki

Mateusz Morawiecki, premier polskiego rządu nie ma dobrej ręki do osobistego PR. Ma koncie pokaźny koncert wpadek na arenie międzynarodowej w związku z ustawą o IPN i stosunkach polsko-żydowskich. Na wizerunek osoby mówiącej nieprawdę nałożyły się ostatnio „taśmy Morawieckiego”, które dołożyły do wizerunku szefa polskiego rządu cechy osoby dwulicowej i aroganckiej – komentują dla Wirtualnemedia.pl eksperci od wizerunku.

Od kilku tygodni w mediach przewija się wątek premiera Mateusza Morawieckiego w tzw. aferze taśmowej i tego, o czym obecny obecny szef rządu, wówczas prezes banku BZ WBK rozmawiał kilka lat temu z różnymi osobami w restauracji Sowa i Przyjaciele.

Jeden z ujawnionych wątków porusza np. kwestię omawiania zakupu nieruchomości na podstawione osoby, czyli tzw. słupy.

W środę Onet przytoczył kolejny temat tych rozmów. Chodzi o rozmowę Mateusza Morawieckiego z Bogusławą Matuszewską, zastępcą prezesa Polskiej Grupy Energetycznej, która odbyła się w kwietniu 2013 roku.

Kobieta dopytywała obecnego premiera, w wówczas prezesa BZ WBK o reklamy z Chuckiem Norrisem. Aktor ten, znany z serialu „Strażnik Teksasu” występował w reklamach tego banku przez półtora roku, począwszy od lutego 2012 roku. W spotach promował głównie kredyty oferowane przez BZ WBK. Razem z nim występowali w nich również Iza Kuna czy Piotr Cyrwus.

Norrisa znają wszyscy

Patrycja Klarecka kierująca w 2012 rokiem departamentem marketingu banku w rozmowie z Wirtualnemedia.pl wyjaśniała wówczas, że Chuck Norris został zaangażowany do kampanii reklamowej banku, bo jest bardzo dobrze rozpoznawalny przez Polaków ze wszystkich grup wiekowych i ma odpowiedni wizerunek. – Rodzice i dziadkowie pewnie bardziej znają go z ról w filmach i serialu „Strażnik Teksasu”, natomiast młodzież przede wszystkim z dowcipów – mówiła wówczas Klarecka.

Bogusława Matuszewska najpierw powiedziała Mateuszowi Morawieckiemu, że najbardziej podoba jej się reklama, w której kasjerka mówi do aktora „panie Chucku”. Potem pytała szefa banku: „Chuck Norris działa?”. Ten odpowiada jej: „ Działa, rewelacyjnie”. I dodaje: „Ale ludzie są tacy głupi, że to działa! Niesamowite!”.

Ekspertów od wizerunków zapytaliśmy o to, w jak dużym stopniu ujawniane kolejne informacje i wypowiedzi Mateusza Morawieckiego w związku z tzw. aferą taśmową wpływają na wizerunek obecnego szefa rządu i jak powinien w tej sytuacji postąpić. Większość naszych rozmówców nie ma wątpliwości co do tego, że doniesienia te kładą się ogromnym cieniem na wizerunku premiera.

Jak najszybciej zamknąć temat i przeprosić

Zdaniem Marka Gieorgicy, partnera zarządzającego w Clear Communication Group upublicznienie nagrań rozmów premiera jest bardzo negatywne dla nie tylko dla jego wizerunku, ale i wizerunku rządu oraz PiS. Uważa, że niekorzystny jest też moment, w którym do tego doszło – ostatnia prosta kampanii przed wyborami samorządowymi – kampanii, w której premier Morawiecki jest główną twarzą PiS. – Premier Morawiecki powinien jak najszybciej zamknąć ten temat – wyjaśnić swoje słowa i przeprosić za nie – tak jak każdy z nas by to zrobił, kiedy na jaw wyszłyby nasze słowa o innych. Oczywiście takie podejście dotyczy tylko tych zapisów rozmów, które poznaliśmy do tej pory – nie wiemy czy tego typu nagrań nie ma więcej – i to może ma wpływ na aktualną strategię komunikacji premiera i jego otoczenia – przypuszcza nasz rozmówca.

Ocenia, że ustąpienie Mateusza Morawieckiego ze stanowiska byłoby oznaką słabości nie tylko jako polityka. – Byłoby przede wszystkim oznaką słabości całego państwa – okazałoby się, że bardzo łatwo jest wywołać poważny kryzys rządowy w Polsce – czyli zachwiałoby opinią o całym kraju. Te nagrania pochodzą przecież z czasu na długo przed objęciem przez Mateusza Morawieckiego funkcji publicznych. Tak więc pojawienie się ich teraz jest wyraźnie nakierowane na osłabienie premiera – twierdzi Marek Gieorgica. Dodaje, że każdy człowiek popełnia błędy, ale ważne jest to czy potrafi się do nich przyznać i wyciągnąć wnioski. – Moim zdaniem eleganckie zamknięcie tego tematu przez premiera mogłoby wręcz zwiększyć zaufanie Polaków do niego. Jednak to opinia kogoś, kto zna sprawę wyłącznie z zewnątrz – radzi ekspert Clear Communication Group.

Premier z problemem wizerunkowym od zawsze?

Z kolei Adam Łaszyn, prezes agencji Alert Media Communication zwraca uwagę, że Mateusz Morawiecki jako premier nie ma dobrej ręki do osobistego PR-u, choć uparcie czerpie z niego pełnymi garściami. – I chyba właśnie nadmiar tego medialnego brylowania mu szkodzi, bo regularnie ma opłakane wpadki. Albo nie słucha profesjonalnych PR-owców, albo ma złych. Ta regularność fatalnych gaf, takich jak choćby istny koncert wpadek na arenie międzynarodowej w sprawie ustawy o IPN i stosunków polsko-żydowskich układa się już bowiem w regułę i coraz silniej profiluje wizerunek byłego prezesa banku, który wybił się w prawicowej polityce. Ostatnio na ów profil Mateusza Morawieckiego silnie wpływa coraz częstsze – łagodnie mówiąc – mijanie się z prawdą. Chyba do żadnego z polityków nie przylgnął ostatnio tak bardzo atrybut osoby mówiącej nieprawdę – powszechnie używa się mocniejszego określenia – co zostało nawet potwierdzone prawomocnym wyrokiem sądowym. W polityce, zwłaszcza podczas kampanii wyborczej, w zasadzie nie powinno to dziwić, ale na szczeblu szefa rządu raczej rzadko się zdarza – analizuje nasz rozmówca.

Przypomina w tym kontekście, że przyłapanie na kłamstwie w wielu krajach np. na Węgrzech przed Orbanem, czy Islandii prowadziło do dymisji szefów rządu – ale mówimy tu o innych standardach. – U nas nikomu to raczej nie przychodzi do głowy, choć dobrze znać punkty odniesienia. Na ten „syndrom Pinokia”, czyli wzmagający się wizerunek osoby mówiącej nieprawdę – jak rosnący nos nałożyły się ostatnio „taśmy Morawieckiego”. Dołożyły one do wizerunku Mateusza Morawieckiego cechy osoby dwulicowej, aroganckiej i obłudnej. Wprawdzie te elementy pojawiały się już wcześniej, gdy frankowicze wytknęli mu, że publicznie piętnował kredyty frankowe a w rzeczywistości jako prezes WBK forsował je w swoim banku. Ale szersze tego zrozumienie dały dopiero słowa usłyszane z jego ust i pokazany w mediach kontekst jego wcześniejszego uczestniczenia w grupie, z którą obecnie tak zażarcie walczy – dodaje Łaszyn.

Zwraca przy tym uwagę, że to wywołało pewien popłoch w partii władzy. Z odsieczą ruszył nawet sąm prezes Kaczyński. – Widzieliśmy więc próby lekceważenia problemu czyli dnia: „odgrzewany kotlet”, a nawet pokrętnego odwrócenia sprawy – „Konrad Wallenrod”, czy „nasz Hans Kloss w gronie Abwehry”. Ale czy powstrzymają efekt wciąż rosnącego nosa? Zobaczymy. Paradoksalnie przekleństwa wypowiadane na taśmach przez obecnego premiera mogą mu przynieść nawet sympatię części społeczeństwa, jednak tylko wtedy, gdy owa część społeczeństwa nie wsłucha się w treści, które towarzyszyły owym „męskim słowom” – ocenia Adam Łaszyn.

Tego rodzaju rewelacje szybko pójdą w zapomnienie

Uwagi do tego, jak bieżące czy chwilowe wydarzenia mogą wpłynąć na wizerunek Mateusza Morawieckiego jako premiera polskiego rządu nie przywiązuje z kolei Piotr Czarnowski, prezes agencji First PR. Wyjaśnia, że praktyka polskiej opinii publicznej pokazuje, że takie sprawy, choćby nawet „twarde”, żyją krótko i za chwilę nikt nie będzie pamiętał albo co najmniej nie będzie wiedział o co chodzi.

– Dużo ważniejsze i moim zdaniem o prawdziwym i mocnym wpływie na wizerunek Morawieckiego, są zmiany jego retoryki, coraz bardziej oderwanej od rzeczywistości. Od premiera opinia publiczna oczekuje konkretów, wiarygodnych faktów, danych, a nie ideologicznych i patriotycznych pogadanek, oderwanych od życia i posługujących się ogólnikami. Taka komunikacja może propagandowo działać, ale na krótko. Na dłuższą metę to przyniesie skutek odwrotny od zapewne zamierzonego – argumentuje szef First PR.

Natomiast Eryk Mistewicz, prezes Instytutu Nowych Mediów przyznaje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że nie zdziwiłby się, gdyby z najnowszego ataku Mateusz Morawiecki nie tylko nie wyszedł osłabiony, ale wręcz został nim wzmocniony. – Wizerunek to bowiem także umiejętność zyskania i utrzymania zaufania – tu zaś Morawiecki wciąż nie oddaje pola wyjaśniając dosyć prosto i przekonująco co robi, tłumaczy też skąd nadchodzą ataki, czyli kto będzie go atakował i dlaczego. Z punktu widzenia komunikacji politycznej działania Morawieckiego są zborne – uzasadnia Mistewicz.

– Fakt, że w czołówce atakujących idą media o kapitale niemieckim i Sąd Najwyższy sygnalizujący „ciekawe taśmy” dopełnia obrazu. Składa się to na zborną opowieść. Influencerzy mediów społecznościowych, tak Twittera jak i Facebooka, co wychodzi w monitoringu, raczej są „sprawą taśm” zmęczeni, raczej wyśmiewają i poszukują kolejnego dna, niż są zbulwersowani. Na swój sposób „wszystko już było”. Nie widzę, aby zaszkodziły one Morawieckiemu. A to, że był w stanie w jasny sposób opowiedzieć historię ich powstania i ujawnienia w tym właśnie momencie wręcz może świadczyć na jego korzyść – argumentuje nasz rozmówca. Przytacza na dowód tego najnowsze badania zaufania (wykonane już po ujawnieniu taśm i dyskusji nad nimi) – pokazują wzrost zaufania do Morawieckiego. – Ewidentnie stanowi on najsilniejszy element koalicji rządowej, tak na poziomie prac rządu, jak i aktywności kampanijnej. I z ataku na atak radzi sobie z problemami wizerunkowymi jakby coraz lepiej – komentuje pełen optymizmu Eryk Mistewicz.

Sondaż: PiS na czele, Koalicja Obywatelska jest druga

W badaniu z 5 i 6 października PiS ma 37,2 proc. (wzrost o 0,6 pp w porównaniu z badaniem z 10–11 sierpnia). Koalicja Obywatelska Platformy, Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej może liczyć na 30 proc. (-0,9 pp). Na kolejnym miejscu jest Kukiz’15 z wynikiem 10,1 proc. (+3,1 pp). Na czwartym – SLD z wynikiem 7 proc. (-1,6 pp). Ostatnią partią, która dostałaby się do Sejmu, jest PSL z wynikiem 5,2 proc. (+0,2 pp). Niezdecydowanych jest 6,8 proc. – wynika z badania IBRiS dla „Rzeczpospolitej”.