To doprawdy niezwykłe, jaki mętlik w głowie mogą zrobić politycy władzy i ich wierni giermkowie w politycznych mediach w imię własnego interesu – utrzymania bądź zdobycia władzy. Ostatni akt tej wojny to burza wokół przyjęcia przez Parlament Europejski dyrektywy o prawach autorskich na rynku cyfrowym. Bez znajomości sprawy, a już na pewno bez zrozumienia, jak ważni dla kultury są twórcy, a nawet bez rozeznania podstawowych zasad społecznej uczciwości – partia władzy z paziami u boku zagrzmiała o „końcu internetu”.
Dla wszystkich trzeźwo myślących ludzi sytuacja jest jasna, ale nie dla dziennikarzy i działaczy władzy. Dla nich sytuacja jest „skandaliczna” i „podejrzana” tylko dlatego, że za dyrektywą głosowali polscy europosłowie opozycji (PO), a jeszcze posłem sprawozdawcą był Axel Voss, a więc Niemiec, co z prawej strony zawsze budzi grozę.
Dla wszystkich trzeźwo myślących ludzi jest jasne, że gdy kupujemy w piekarni chleb, płacimy – powiedzmy – 4 złote.
Dla trzeźwo myślących ludzi jest jasne, że nie przychodzimy do piekarni i nie mówimy: „Może by mi to pani dała za darmo? Mogę wziąć?”. Dla wszystkich trzeźwo myślących ludzi jest jasne, że gdy idziemy do kina, to płacimy za bilet. Raczej nie zdarza się, że mówimy bileterowi: „Mogę wejść za darmo, co panu szkodzi?”. Podobnie, gdy idziemy na koncert albo spektakl teatralny. Dla wszystkich trzeźwo myślących ludzi jest również jasne, że jeśli chcemy zarabiać na pracy wykonanej przez kogoś innego – to powinniśmy temu komuś za tę pracę zapłacić. Tak rzecz się ma na przykład w sklepach, gdzie dostawca – załóżmy – jabłek słusznie spodziewa się od sklepu zapłaty za taką dostawę, skoro w sklepie tym wystawiają jabłka na sprzedaż.
A zatem w tzw. realnym świecie wszystko jest jasne. Teraz chodzi o to, by tak samo jasne było to w rzeczywistości internetowej. Tam też, kiedy ktoś chce zarabiać na pracy innych (udostępnia czyjeś utwory – filmy, teksty, gry), powinien płacić twórcom.
Ale z prawej najwyraźniej nie myślą trzeźwo. I uznali, że skoro „za” głosowała opozycja i skoro w toku prac nad dokumentem pojawiły się wątpliwości, można zakwestionować prawo własności. W tym wypadku prawo własności intelektualnej. Każdy twórca bowiem (filmu, muzyki, fotografii, tekstu) jest właścicielem wytworu swojej pracy i każdemu twórcy zasadniczo należy się zapłata, jeśli ktoś na tym utworze zarabia. Przykład: wystawię czyjeś zdjęcia w galerii, zaproszę ludzi, sprzedam im bilety, pieniądze wezmę dla siebie – a więc zarobię na pracy fotografa, a fotograf nic z tego nie dostanie. Uczciwe? Nie.
Gdyby to przełożyć na rzeczywistość internetową, sytuacja wygląda tak: kopiuję ze strony artysty jego dzieła, wrzucam je na swoją stronę www. Ludzie oglądają jego dzieła u mnie. Zarabiam na odsłonach, czyli na wyświetlających się reklamach. A może wręcz sprzedaję abonament za możliwość wejścia na moją stronę. Nic nie oddaję artyście.
Tak nie można. A zatem dla trzeźwo myślących ludzi sytuacja jest jasna, ale i tak usłyszeliśmy kilka dni temu z ust władzy o „końcu internetu”. Dlaczego? Jeden – bo istnieje obawa, że zbyt rygorystyczne prawo, które może powstać po przyjęciu tej dyrektywy (jeszcze długa droga), spowoduje nadmierne ograniczenia w rozpowszechnianiu treści – dlatego hasło „cenzura internetu” robi furorę w obozie władzy. Dwa – bo istnieje obawa, że zbyt rygorystyczne prawo może dotknąć zwykłego, prywatnego użytkownika sieci. Lecz intencje legislatorów są inne i jasne – za każdą pracę należy się zapłata. Praca twórcy filmu, muzyki, tekstu czy zdjęcia jest dla kultury, kultury informacyjnej, rozwoju społeczeństw, ważna, dlatego powinien on otrzymywać zapłatę za swoje dzieło od firm, które dzieło to wykorzystują w internetowym biznesie (jak w moim przykładzie powyżej – z galerią i zdjęciami). Po przyjęciu projektu dyrektywy – wbrew temu, co rozpowszechnia władza – nie nastąpi „ograniczenie swobody dostępu do internetu”. Jest to tylko otwarcie negocjacji z rządami krajowymi i Komisją Europejską po to, by wypracować ostateczny kształt dokumentu.
Bez twórców, a będzie ich coraz mniej, jeśli nie będą mogli żyć z owoców swojej pracy, wpadniemy w sidła łatwej, głupiej rozrywki, fałszywek medialnych, propagandy i intelektualnej tanizny. Politycy powinni to widzieć wyraźniej i przedłożyć ponad własny interes polityczny.