W piątek „Fakty po faktach” prowadziła Katarzyna Kolenda-Zaleska. Jej gośćmi byli kolejno wiceminister sprawiedliwości Łukasz Plebiak, były wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego Stanisław Biernat oraz posłowie Michał Szczerba i Zbigniew Gryglas. Rozmawiano m.in. o decyzji Sądu najwyższego o zawieszeniu stosowania przepisów nowelizacji ustawy o SN oraz skierowaniu do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej pięciu pytań prejudycjalnych.
Tę decyzję skrytykowali m.in. Kancelaria Prezydenta RP oraz politycy obozu rządzącego, a pochwalili przedstawiciele opozycji.
– Kilka chwil oglądałam TVN24. Niesłychany poziom propagandy i stronniczości. Najpierw rozmowa z ministrem Plebiakiem – obrażanie, przerywanie itp. Potem sędzia Biernat – ochy, achy i uśmiechy. Żałosny upadek – ale poziom mediów stanu wojennego w stacji tworzącej (powinno być: tworzonej; to zapewne literówka – przyp.) przez ludzi PRL nie dziwi – napisała na Twitterze krótko po zakończeniu „Faktów po faktach” Joanna Lichocka, posłanka PiS i członkini Rady Mediów Narodowych.
Lichocka przez wiele lat pracowała jako dziennikarka, była związana m.in. z Telewizją Polską oraz Telewizją Republika. Nadal pisze felietony do „Gazety Polskiej Codziennie”, od ponad roku wspólnie z Marcinem Bąkiem prowadzi w TV Republika cotygodniowy program „Pod przykryciem”.
Kilka chwil oglądałam TVN24.Niesłychany poziom propagandy i stronniczości.Najpierw rozmowa z ministrem Plebiakiem- obrażanie, przerywanie itp.Potem sędzia Biernat – ochy,achy i uśmiechy.Żałosny upadek.-ale poziom mediów stanu wojennego w stacji tworzącej przez ludzi PRL nie dziwi
— Joanna Lichocka (@JoannaLichocka) 3 sierpnia 2018
W kwietniu br. Joanna Lichocka według „Faktu” miała skarżyć się na niskie zarobki polityków. Posłanka sprecyzowała, że krytykowała jedynie wysokie pensje dziennikarzy mediów komercyjnych. Według niej telewizyjne „gwiazdy” zarabiają „po 40-50 tys. złotych”, natomiast przeciętnie niskie zarobki w branży źle wpływają na niezależność dziennikarzy.
Morawiecki: w 80 proc. mediów są sztaby kłamliwej propagandy przeciw nam
W ostatnim czasie kilka razy o rynku mediów wypowiadał się publicznie premier Mateusz Morawiecki. – Właśnie dlatego ta propaganda bardzo często, ta kłamliwa propaganda strony przeciwnej, naszych oponentów, ma ogromną siłę rażenia. 80 proc. mediów wszystkich – radiowych, telewizyjnych, gazet, czasopism i mediów internetowych – jest w rękach naszych przeciwników politycznych, którzy we wściekły sposób nas atakują – stwierdził w maju podczas spotkania z wyborcami we Wrocławiu.
Podobnie wypowiedział się na zjeździe Klubów „Gazety Polskiej”. – Ta praca daje nam bardzo wiele, ponieważ my – można powiedzieć oczywiście umownie, bo nikt tego nie zważył, nie zmierzył – mamy mniej więcej 20 proc. sprzyjających, częściowo sprzyjających lub przynajmniej obiektywnych. A 80 proc. mediów – absolutnie nieobiektywnych lub wręcz wrogich – ocenił. – Ja mam czasami wrażenie, a nawet przekonanie, że tam w tych mediach są sztaby, które myślą o tym, jak nam zaszkodzić, jak uprawiać kłamliwą propagandę i robić z igły widły, zamieniać do góry nogami wszystko, stawiać świat na głowie, wmawiać ludziom, że czarne jest białe – dodał szef rządu.
Natomiast miesiąc temu podczas debaty w Parlamencie Europejskim zapewnił, że w Polsce politycy nie mają ograniczeń w dostępie do mediów, a dziennikarze mogą swobodnie wykonywać swoją pracę. Za to za rządów PO-PSL według Morawieckiego „media były niemal w 100 proc. zawłaszczone przez jedną opcję polityczną.
Gość TVN24: jesteśmy w stacji, która non stop atakuje rząd
Dwa tygodnie temu o nastawieniu TVN24 do obecnego obozu rządzącego mówił krótko dziennikarz Dariusz Rosiak w programie „Drugie śniadanie mistrzów”. W czasie dyskusji nie zgodził się z tezą pisarza Ziemowita Szczerka, że władza w Polsce nie jest kontrolowana przez media.
– Przecież rozmawiamy w stacji, która non stop atakuje rząd. „Gazeta Wyborcza” ciągle jest jedną z najlepiej sprzedawanych gazet w Polsce – stwierdził Rosiak.