Działaczki ruchu feministycznego protestowały w sobotę w Poznaniu przeciwko zatrudnieniu Michała Wybieralskiego, byłego dziennikarza „Gazety Wyborczej”, w Teatrze Polskim w Poznaniu. Wybieralski rozstał się z „GW” po tym, jak w „Codzienniku feministycznym” zarzucono mu mobbing i molestowanie współpracowniczek, a komisja Agory po zbadaniu sprawy zarekomendowała zwolnienie go.
„Protestujemy przeciw zatrudnianiu za publiczne pieniądze sprawcy przemocy w Teatrze Polskim w Poznaniu. Przyszłyśmy na spektakl ,,Przegląd Piosenki Poznańskiej”, którego asystentem reżyserki i dramaturgiem jest Michał Wybieralski, by wyrazić nasz sprzeciw. Rozdawałyśmy ulotki i grałyśmy na dziedzińcu teatru w przemocowe klasy. Odczytałyśmy też tekst „Papierowi feminiści”. Gdy zaczęłyśmy czytać, zwiększyli głośność na scenie, by nie było nas słychać. Cóż, uciszanie osób doświadczających przemocy i wspierających je to nic nowego. Jakiś mężczyzna krzyczał, że jestem pop***na, inny ,,dobrze nam radził”, że źle robimy. Maciej Nowak (dyrektor artystyczny Teatru Polskiego w Poznaniu – przyp.red.) próbował nas ignorować, ale na wszelki wypadek zirytowany stał tuz obok. Nie damy się zniechęcić i uciszyć, nie przestaniemy stawiać oporu. Walka trwa, razem jesteśmy najsilniejsze” – poinformowała w social media działaczka feministyczna Maja Staśko, współpracująca m.in. z „Krytyką Polityczną”, „Ha!artem” czy „Wakatem”.
Manifestacja odbywała się w sobotę. Podczas spektaklu „Przegląd piosenki poznańskiej” działaczki rozdawały ulotki z fragmentami tekstu „Papierowi feminiści. O hipokryzji na lewicy i nowych twarzach polskiego #metoo” , który ukazał się w serwisie Codziennikfeministyczny.pl w listopadzie ubr.
Wybieralski rozstał się z „Gazetą Wyborczą” po zarzutach mobbingu i molestowania
Przypomnijmy, że po publikacji artykułu „Papierowi feminiści…” na Codziennikfeministyczny.pl warszawska prokuratura wszczęła postępowanie dotyczące zarzutów o mobbing i molestowanie właśnie wobec Michała Wybieralskiego i Jakuba Dymka (związanego m.in. z „Krytyką Polityczną”).
W tekście osiem kobiet zarzuciło obu mężczyznom m.in. seksistowskie odzywki i molestowanie współpracowniczek. Postępowanie w tej sprawie nadal trwa.
Dymek zaprzeczył podanym w publikacji informacjom, stwierdzając, że to zemsta jego byłej partnerki. Jednak w odpowiedzi na doniesienia „Codziennika”, „Krytyka Polityczna” zawiesiła z nim współpracę. Natomiast Michał Wybieralski został zawieszony w pracy na własny wniosek. Wydająca „Gazetę Wyborczą” Agora wszczęła procedurę wyjaśniającą w tej sprawie. Wewnętrzna komisja badająca zarzuty o mobbing, postawione mu w artykule w serwisie Codziennikfeministyczny.pl oceniła, że należy go zwolnić. Na wieść o tym Wybieralski sam złożył wypowiedzenie umowy o pracę.
Jednocześnie w wydanym oświadczeniu skrytykował „oskarżycielski list na codziennikfeministyczny.pl”, który zdaniem dziennikarza „dotyczy prywatnej, obyczajowej, intymnej sfery mojego życia”. – To zniekształcona opowieść o relacjach wyłącznie towarzyskich. Nie ma we mnie zgody na to, by trwający publiczny osąd prywatnego życia przekreślił mój dorobek zawodowy. To dwanaście lat pracy dziennikarskiej i redaktorskiej, ostatnie dziewięć lat w „Gazecie Wyborczej” – uważa Wybieralski. – Publikacja wspomnianego listu zmieniła zasady debaty publicznej – uchyliła obyczaj wysłuchania głosu wszystkich stron przed zajęciem stanowiska, uniemożliwiła obronę i wyjaśnienia, a nawet dyskusję – dodał.
Michał Wybieralski pracował w „Gazecie Wyborczej” osiem lat. Kolejno pełnił funkcje dziennikarza „Gazety Wyborczej Poznań”, wydawcy Wyborcza.pl i redaktora naczelnego „Gazety Stołecznej”, a w listopadzie br. został szefem wydawców Wyborcza.pl. Przed pracą w „GW” przez cztery lata był dziennikarzem „Echa Miasta”.
„Za publiczne pieniądze Teatr Polski zatrudnia sprawcę przemocy”
– Uznajemy, że promowanie sprawcy przemocy kilka miesięcy po ujawnieniu sprawy, kiedy toczy się postępowanie przygotowawcze, kiedy osoby doświadczające przemocy nieustannie są stygmatyzowane, doświadczają także publicznych konsekwencji ujawnienia tego faktu jest zwyczajnie nieetyczne. Ciągle słyszymy, że kobiety ujawniające sprawców przemocy niszczą im karierę – tymczasem jeden wydaje książkę, a drugi zostaje asystentem reżyserki i dramaturgiem spektaklu w publicznym teatrze. Nie zgadzamy się na to, aby z przemocowców robić publiczne autorytety, artystów. Dzieło – spektakl, książka, film – nie może przysłaniać i eliminować przemocy – komentuje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Maja Waśko.
Przypomina, że Michał Wybieralski w jednym z oświadczeń, tuż po tym, jak komisja wewnętrzna Agory zarekomendowała rozwiązanie z nim stosunku pracy w „Gazecie Wyborczej”, opowiadał, że sytuacje te dotyczą prywatnej, intymnej, obyczajowej sfery życia.
– Przemoc nie jest prywatną sprawą, lecz publicznym faktem. Nie można się na nią zgadzać. To jest sprawa nas wszystkich – podkreśla. – Za publiczne pieniądze Teatr Polski zatrudnia sprawcę przemocy. Nie wyrażamy na to zgody, bo nasze bezpieczeństwo jest ważniejsze niż kariera osób stosujących przemoc. Jest mnóstwo rodzajów pracy, które nie wiążą się z publiczną widocznością – wykonuje je większość ludzi na świecie – dodaje aktywistka.
„Przegląd piosenki poznańskiej” odbywał się na dziedzińcu Teatru Polskiego w Poznaniu. To tam z transparentem „Papierowi feminiści Wypierpapier” kobiety manifestowały swoje poglądy – najpierw bez słowa, potem rozdawały ulotki z informacją o zatrudnianiu przez teatr Wybieralskiego, zwolnionego z „Wyborczej” w związku z oskarżeniami o mobbing i molestowanie.
Maja Waśko opowiada w rozmowie z nami, że reakcje na manifest były bardzo różne. – Ludzie czytali ulotki, które rozdawałyśmy, kilka osób po przeczytaniu ich odeszło, bo uznało pewnie, że w takim razie nie chce brać w tym udziału. Narysowałyśmy także „przemocowe klasy”, które na każdym kwadracie miały inny typ molestowania, zaczynając od komentarzy dotyczących wyglądu, aż po gwałt – opowiada Maja Staśko.
Działaczka dodaje, że kobiety odczytały także tekst „Papierowi feminiści…”, tłumacząc, dlaczego sprzeciwiają się zatrudnianiu Wybieralskiego. – W momencie kiedy uruchomiliśmy „szczekaczkę”, zwiększono głośność spektaklu. To był nasz wyraz sprzeciwu. Pan Maciej Nowak stanął pomiędzy sceną a nami, słuchał tego, co mówimy, natomiast w żaden sposób nie skomentował tej sytuacji.
Nie udało nam się skontaktować z Maciejem Nowakiem, nie odpowiedział on na przesłaną wiadomość. Prośbę o komentarz wysłaliśmy również do biura prasowego Teatru Polskiego w Poznaniu. Do chwili publikacji materiału nie otrzymaliśmy odpowiedzi.