Zaproponowany przez KE projekt dyrektywy o ochronie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym, który w ubiegłym tygodniu zyskał zyskał akceptację komisji prawna Parlamentu Europejskiego, przewiduje m.in., że platformy takie jak Google, YouTube, czy Facebook będą musiały systematycznie skanować udostępniane przez swoich użytkowników treści, takie jak wideo czy muzykę pod kątem przestrzegania praw autorskich.
Obecnie serwisy internetowe nie mają obowiązku automatycznego kontrolowania treści zamieszczanych przez ich użytkowników, muszą natomiast bezzwłocznie usunąć lub zablokować materiał, jeśli podejrzewają, że jest on nielegalnego pochodzenia.
Nowe prawo autorskie przewidywane przez Unię Europejską budzi od dawna spore kontrowersje, a szczególne wątpliwości i protesty wywołują artykuły 11 i 13 przygotowywanej ustawy.
Art. 11 projektu dyrektywy wprowadza dodatkowe prawo pokrewne dla wydawców oraz licencjonowanie treści za pomocą tzw. podatku od linków. Może to zmienić znacząco model biznesowy większości agregatorów treści i aplikacji informacyjnych.
Z kolei art. 13 zakłada odpowiedzialność prawną dostawców usług internetowych za treści zamieszczane przez ich użytkowników. Chodzi o tworzenie i udostępnianie treści online przez internautów na platformach i w praktyce powstrzymanie ich od naruszeń prawa autorskiego poprzez filtrowanie materiałów udostępnianych przez nich na przykład w komentarzach. Natomiast według ekspertów zasadniczo oznacza to, że tylko olbrzymie platformy będą miały zasoby umożliwiające wprowadzenie mechanizmów, które faktycznie będą potrafiły kontrolować komentowane lub udostępniane przez internautów treści.
W drugiej połowie czerwca br. Komisja Prawna Parlamentu Europejskiego w głosowaniu przyjęła do dalszych prac kontrowersyjny projekt nowej dyrektywy.
Już wcześniej przeciwko takiemu rozwiązaniu sprzeciwiła się Fundacja Mozilla. W kwietniu br. na specjalnej stronie internetowej wzywała internautów do aktywnego nacisku na europarlamentarzystów, by opowiedzieli się oni przeciwko wprowadzeniu artykułów 11 i 13.
ACTA2
W piątkowej konferencji prasowej obok posła Kukiz’15 Piotra Apela udział wzięli także organizatorzy protestów przeciwko unijnemu projektowi reformy prawa autorskiego. Od piątku do niedzieli protesty mają się odbyć w 15 miastach m.in. w Warszawie, Krakowie, Katowicach, Lublinie i Wrocławiu.
Rafał Górski z Instytutu Spraw Obywatelskich przypomniał na konferencji prasowej protesty z 2012 roku przeciw ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement) – układowi ws. ochrony własności intelektualnej m.in. w sieci. Zdaniem obrońców swobód w internecie mógł doprowadzić on do blokowania różnych treści i cenzury w imię walki z piractwem. Polska podpisała to porozumienie w styczniu 2012 roku, lecz ostatecznie nie ratyfikowała dokumentu.
„Wtedy setki tysięcy ludzi wyszło na ulice i protestowało. Politycy ze zdumieniem patrzyli na nas i nie wiedzieli o co chodzi. Podejrzewam, że tak jak wtedy premier Donald Tusk nie wiedział o co chodzi, tak dzisiaj gdyby spytać premiera Mateusza Morawieckiego to też by nie wiedział” – mówił Górski.
Jego zdaniem „tylnymi drzwiami po kilku latach od zablokowania ACTA wprowadza się ACTA 2”. „Efektem tego są piątkowe i sobotnie protesty m.in. w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Wrocławiu, Szczecinie, Gdańsku, Katowicach, Lublinie, Bydgoszczy i wielu innych miastach. Nadchodzi tsunami i mamy nadzieję, że w końcu jacyś decydenci, politycy się tym zainteresują” – powiedział.
Polska już ma przepisy chroniące prawa autorskie
Niezależny bloger Krzysztof Woźniak podkreślił, że projekt dyrektywy – nazywany już „ACTA 2.0” teoretycznie ma chronić prawa autorskie, „tyle tylko, że Polska już ma przepisy chroniące prawa autorskie, które bardzo dobrze działają”.
Jak zaznaczył Woźniak polskie regulacje zakładają m.in. wolność cytowania fragmentów cudzego utworu w określonych przypadkach np. gdy chce się wejść z nimi w polemikę. „Przepisy polskie podkreślają także wolność twórcy, wolność właściciela praw autorskich co do tego czy życzy sobie by jego materiały zostały wykorzystane” – dodał.
„Jeżeli nowe przepisy unijne wejdą w życie to o tym, czy ktoś łamie prawo, czy nie łamie prawa, nie będą decydować ludzie tylko boty, automaty, algorytmy, które bardzo często się mylą” – mówił Woźniak. „UE wprowadza wiele bardzo dziwnych rozwiązań, ale to jest wybitnie szkodliwe” – uważa bloger.
KE zaproponowała zaostrzenie regulacji, by odgórnie zobligować administratorów serwisów do monitorowania aktywności klientów. Ma to chronić artystów, których utwory są powielane bez ich zgody, np. na YouTube.
Proponowane prawo wskazuje także m.in., jakie elementy artykułu dziennikarskiego mogą być publikowane przez agregatory treści bez konieczności wnoszenia opłat licencyjnych. Regulacje wymagają, aby platformy, m.in. Facebook, płaciły posiadaczom praw autorskich za publikowanie przez użytkowników treści albo kasowały takie materiały. Projekt przepisów zakłada również wzmocnienie pozycji negocjacyjnej autorów i wykonawców.