Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP protestuje przeciw „nagonce wymierzonej w wiarygodność Krzysztofa Ziemca”

Krzysztof Ziemiec

Centrum Monitoringu Wolności Prasy, działające przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich, wyraziło protest przeciw „kampanii medialnej wymierzonej w red. Krzysztofa Ziemca”. Według organizacji jest to personalna nagonka, oparta na wyrwanych z kontekstu opiniach i wypowiedziach Ziemca.

– Ostatnie publikacje poświęcone red. Krzysztofowi Ziemcowi mają charakter personalnej nagonki wymierzonej w jego wiarygodność jako dziennikarza. Powstały w oparciu o wyrwane z kontekstu opinie i wypowiedzi ze spotkań ze studentami, a ich efektem jest fala nienawistnych i obraźliwych komentarzy – stwierdzono w opublikowanym w czwartek komunikacie Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP, podpisanym przez dr Jolantę Hajdasz, dyrektor tej organizacji.

– Tego typu nieobiektywne publikacje nastawione na stygmatyzowanie osoby o uznanym dorobku i znaczącej pozycji w środowisku dziennikarskim źle służą debacie publicznej przez co naruszają zasadę wolności słowa, która jest podstawą funkcjonowania demokratycznego państwa – dodano.

Krzysztof Ziemiec na spotkaniach ze studentami mówił o braku niezależności dziennikarskiej

W środę „Gazeta Wyborcza” szczegółowo zrelacjonowała wypowiedzi Krzysztofa Ziemca ze spotkania na UW w listopadzie ub.r. Dziennikarz stwierdził tam m.in., że nie czuje się odpowiedzialny za przekaz programów informacyjnych i publicystycznych Telewizji Polskiej i pochwalił Polsat za obiektywizm.

Autorka artykułu Dominika Wielowieyska zaznaczyła, że Ziemiec jako jedyny uczestnik debaty ze studentami nie zgodził się na opublikowanie jej nagrania. Dziennikarz TVP przekonuje, że było inaczej. – To co napisałaś na mój temat to zwykłe pałkarstwo! Zdajesz sobie sprawę? I jeszcze kłamstwo że „nagranie z debaty dostępne jest dopiero teraz, ponieważ wcześniej na jego upublicznienie nie zgodził się Ziemiec”. To ubeckie metody. Po co to robisz?! Czekam na przeprosiny za kłamstwa o blokadzie taśmy!!! Było dużo świadków – napisał do Wielowieyskiej.

– Krzysiu staram się odpowiadać względnie delikatnie na Twoje agresywne tweety. Po pierwsze Twoje dementi jest w tekście, ale wybacz bardziej wierzę mojemu informatorowi. Dlaczego? Bo skoro chciałeś upublicznienia debaty, to dlaczego nazywasz „pałkarstwem” relację z tej debaty. I trochę mnie żenuje, że poucza mnie przedstawiciel „Wiadomości”, które bez oporów kłamały na mój temat np. za pomocą strzałek dowodziły, że siłą chcę obalić rząd PiS. Razem z moim ojcem. To tylko jedno z wielu kłamstw TVP. I za to mógłbyś, owszem, przeprosić – odpowiedziała Ziemcowi dziennikarka „GW”.

– K. Ziemiec zarzucił mi kłamstwo, twierdząc, że nigdy nie blokował upublicznienia debaty na UW. Jej organizatorzy napisali, że nie mogli jej upublicznić ze względu na sprzeciw jednego z trojga swoich gości. Prof. Marciniak i red. Szeląg powiedzieli mi, że nie zgłaszali sprzeciwu – dodała Wielowieyska.

Z kolei w minionym tygodniu w czasie spotkania na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Krzysztof Ziemiec ocenił, że w Telewizji Polskiej pracują ludzie o różnych poglądach, a inaczej bywa z tym w stacjach komercyjnych, bo tam na linię redakcyjną wpływ mają interesy właścicieli. – Ja się dystansuję. Jest zasada piłkarska: gramy tak, jak przeciwnik na to pozwala. I druga sentencja: czasami trzeba przegrać kilka bitew, żeby wygrać wojnę – odpowiedział dziennikarz na zarzut, że wskutek pracy w „Wiadomościach” zidentyfikował się z obecną władzą.

Wypowiedzi Ziemca były szeroko komentowane przez dziennikarzy w mediach społecznościowych. Wielu zarzucało mu koniunkturalizm i oportunizm, przypominając, że odciął się od niektórych ostrych materiałów w „Wiadomościach”, ale dalej prowadzi ten program.

4 czerwca materiał „Wiadomości” o wydarzeniach z tego dnia w 1989 i 1992 roku zapowiadało na „pasku” stwierdzenie: „4 czerwca – symbol zdrady i zmowy elit”. W odpowiedzi na zarzuty Ziemiec stwierdził w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że odpowiada tylko za wypowiadane przez siebie słowa, natomiast tytuły są tak redagowane przez wydawców, żeby były krzykliwe i się klikały.

Ziemiec krytykowany za niektóre zapowiedzi i materiały w „Wiadomościach”

Krzysztof Ziemiec jest jedną z niewielu osób, która została w redakcji „Wiadomości” po ogromnych roszadach, jakie rozpoczęto tam w styczniu 2016 roku, zaraz po zmianie zarządu Telewizji Polskiej. Wiosną 2016 roku przestał natomiast prowadzić „Woronicza 17” w TVP Info, zastąpił go tam Michał Rachoń.

W lutym 2016 roku Ziemiec w zapowiedzi materiału błędnie powiedział, że grafolog potwierdził autentyczność podpisu Lecha Wałęsy w dokumentach z teczki TW „Bolka”. Przeprosił za to w mediach społecznościowych, a niektórzy dziennikarze krytykowali, że sprostowanie nie ukazało się w programie.

W lipcu 2016 roku Magda Jethon, z którą Ziemiec przez 8 lat pracował w radiowej Trójce, zarzuciła dziennikarzowi powtórzenie za „Faktem” nieprawdziwej informacji o Komitecie Obrony Demokracji. – Krzysiu, nie mogę uwierzyć, że godzisz się firmować te świństwa. Czy ktoś w końcu powie STOP? Za parę lat władza się zmieni, zostanie zła pamięć i zwykły wstyd – napisała do niego w liście otwartym.

Z kolei w czerwcu ub.r. poseł PO Michał Szczerba w „Gościu Wiadomości” powiedział do Krzysztofa Ziemca: „Byłem ciekawy, jakie pytania pan mi zada. Byłem również ciekawy i chciałem panu zadać pytanie, czy nie ma pan problemów z codziennym goleniem się rano i spoglądaniem w lustro, będąc na usługach PiS-owskiej, propagandowej telewizji”. Dziennikarz zapewnił, że nie ma z tym problemów i podkreślił, że to on jest od zadawania pytań, a zarzut Szczerby, że „Wiadomości” pominęły informację o przejściu Małgorzaty Sadurskiej z Kancelarii Prezydenta RP do zarządu PZU, stwierdził: „To nie jest mój prywatny dziennik. Jest całe kolegium, zespół, cała grupa dziennikarzy”.

W sierpniu ub.r. w „Wiadomościach” pokazano negatywny materiał o Przystanku Woodstock, oparty na opinii brytyjskiego tabloidu „Daily Star”, że to „najbardziej obskurny festiwal świata”. Krzysztof Ziemiec zwrócił wtedy uwagę, że w materiale przytoczono opinię „Daily Star” i nie obrażano publiczności festiwalu.