Rosyjski dziennikarz Arkadij Babczenko żyje, a jego śmierć została upozorowana przez ukraińskie służby, aby zapobiec prawdziwemu zamachowi na jego życie. Polscy dziennikarze w komentarzach podkreślają, że prowokacja się udała, bo nabrał się na nią cały świat, ale ich wątpliwości budzi sposób jej przeprowadzenia.
Wtorkowa informacja o śmierci znanego rosyjskiego dziennikarza Arkadija Babczenki, który miał zostać zastrzelony we własnym domu w Kijowie, wywołała lawinę oburzenia oraz oskarżeń pod adresem Kremla. To właśnie rosyjskie służby zostały od razu wytypowane na sprawców zamachu. Ukraiński premier Wołodymyr Hrojsman napisał na Facebooku: „Jestem przekonany, że rosyjska machina totalitarna nie przebaczyła mu uczciwości i przekonań”. Spotkało się to ze zdecydowaną reakcją Moskwy. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że „stosowanie takiego rusofobicznego pustosłowia, zamiast mówienia o konieczności przeprowadzenia rzetelnego i bezstronnego śledztwa, jest szczytem cynizmu”.
Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich wydało oświadczenie, w którym zaapelowało do władz Ukrainy „o przeprowadzenie wnikliwego śledztwa, które dokładnie wyjaśni przyczyny i okoliczności śmierci Arkadija Babczenko” oraz do „międzynarodowych organizacji dziennikarskich o wsparcie wszelkich działań prowadzących do ujawnienia prawdy o tym zabójstwie i oraz zapobiegnie takim tragediom w przyszłości”.
Żona Babczenki nic nie wiedziała o mistyfikacji
Arkadija Babczenkę wpisami w mediach społecznościowych oraz komentarzami na gorąco żegnali polscy dziennikarze, także ci, którzy mieli okazję go znać m.in. Paweł Reszka, Wacław Radziwinowicz, Michał Potocki czy Roman Imielski. Tymczasem w środę późnym popołudniem Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) ogłosiła, że Babczenko żyje. Domniemany zamach był inscenizacją, która pozwoliła na udaremnienie planowanego zabójstwa dziennikarza. SBU oświadczyła, że organizator zamachu na Babczenkę został zwerbowany przez służby specjalne Rosji i planował dalsze zabójstwa. Dziennikarz pojawił się na konferencji prasowej wraz z szefem Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Wasylem Hrycakiem oraz prokuratorem generalnym Jurijem Łucenką. Przyznał, że zamach na niego rzeczywiście był przygotowywany i że zgodził się na udział w operacji SBU, by ująć jego organizatorów i wykonawców. Jego żona nic nie wiedziała o mistyfikacji, a to właśnie ona we wtorek znalazła jego ciało w ich mieszkaniu. Babczenko przeprosił ją i swoich przyjaciół.
„Arkadij Babczenko żyje, morderstwo było upozorowane. Cały świat włącznie z żoną został „wkręcony”, by wykryć rosyjskich szpiegów. Ufff, powiedziałbym. Ale sorry, nie kupuję tego, mimo że Arkadij to wielki dziennikarz i świetny koleś. Są inne metody” – napisał na Twitterze Roman Imielski z „Gazety Wyborczej”.
Reakcja dziennikarzy krymskotatarskiego kanału ATR po „zmartwychwstaniu” Arkadija Babczenki. Babczenko prowadzi program w ATR. https://t.co/TIXLwf1gKC
— Michał Potocki (@mwpotocki) 30 maja 2018
Arkadij Babczenko żyje, morderstwo było upozorowane. Cały świat włącznie z żoną został „wkręcony”, by wykryć rosyjskich szpiegów. Ufff, powiedziałbym. Ale sorry, nie kupuję tego mimo, że Arkadij to wielki dziennikarz i świetny koleś. Są inne metody
— Roman Imielski (@romanimielski) 30 maja 2018
Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej” skomentował „zmartwychwstanie” dziennikarza: „Wygląda na to, że Rosjanie, którzy się zarzekali, że nie zabili Arkadija Babczenki, mówili prawdę. Bo Babczenko żyje”.
Wygląda na to, że Rosjanie, którzy się zarzekali, że nie zabili Arkadija Babczenki mówili prawdę. Bo Babczenko żyje
— Michał Szułdrzyński
Jego kolega redakcyjny Jerzy Haszczyński podkreślił, że w epoce fake news warto powstrzymać się z ocenami. „Ostatnio bronię się przed szybkim komentowaniem, bo zamachy nie zawsze okazują się zamachami, dżihadyści nie zawsze dżihadystami, sprawcy czasem zaś ofiarami. Zmartwychwstanie Babczenki pokazuje, że wstrzemięźliwość jest wskazana (komentarz, przyznaję, po staremu – szybki)”.
Ostatnio bronię się przed szybkim komentowaniem, bo zamachy nie zawsze okazują się zamachami, dżihadyści nie zawsze dżihadystami, sprawcy czasem zaś ofiarami. Zmartwychwstanie Babczenki pokazuje, że wstrzemięźliwość jest wskazana (komentarz, przyznaję, po staremu – szybki). c.d.n
— Jerzy Haszczyński (@JHaszcz) 30 maja 2018
Dyrektor Biełsatu Agnieszka Romaszewska-Guzy przyznała, że choć dała się nabrać, to najważniejsze jest życie Babczenki. „Trudno dziennikarzom pogodzić się z tym, ze się było oszukanym i wpuszczonym w maliny przez ukraińskie służby, ale niemniej ja zdecydowanie wolę być oszukana i żeby Arkadij Babczenko żył”.
Trudno dzienniakrzom pogodzić się z tym, ze się było oszukanym i wpuszczonym w maliny przez ukraińskie slużby ale niemniej ja zdecdowanie wole być oszukana i żeby Arkadij Babczenko żył ✌️
Paweł Reszka z „Newsweeka” napisał krótko: „Nie wiem co to za operacja SBU. Chwała Bogu, że Arkadij żyje”.
Nie wiem co to za operacja SBU. Chwała Bogu, że Arkadij żyje #Babczenko
— Pawel Reszka (@ReszkaPawel) 30 maja 2018
Wacław Radziwinowicz z „Gazety Wyborczej” nagrał krótki filmik, w którym przyznaje, że ma problem z oceną tej sytuacji. „Gdzie tu jest prawda? Z jednej strony, jeżeli SBU udało się zmontować taką intrygę i nic nie wyciekło do służb rosyjskich, które doskonale infiltrują Kijów, to jest to ich wielki sukces. SBU miało wiele kompromitujących wpadek, nigdy dotąd nie popisali się wielkim profesjonalizmem. Z drugiej strony, cała sprawa może być wyssana z palca. Ukraińcy mogli skorzystać z hałasu wokół Skripala, postanowili nie być gorsi i coś takiego zainscenizować. Mam nadzieję, że tak nie jest, bo jeżeli to prawda, to jest to bardzo złe i nikomu to służyć nie będzie. Arkadij żyje, będzie dalej pisał, dalej będzie działał” – powiedział w nagraniu były korespondent „GW” w Moskwie.
Michał Kacewicz z „Newsweeka” na antenie radia Tok FM zauważył, że „nabrać się miała siatka powiązana z rosyjskimi służbami specjalnymi i chyba się nabrała. I przy okazji nabrał się cały świat. Boris Johnson, Minister Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii składał kondolencje żonie, wdowie po Babczenko” – mówił w Tok FM Kacewicz.
41-letni Babczenko uczestniczył jako żołnierz w dwóch wojnach czeczeńskich. Po odejściu z armii został korespondentem wojennym rosyjskich mediów. Od 2017 roku mieszka na Ukrainie. Powiedział, że opuścił Rosję ze względu na groźby, które otrzymywał w związku z krytyką rządów prezydenta Władimira Putina. Ostatnio prowadził program w telewizji ATR.