W czwartek w „Fakcie” ukazał się tekst Magdaleny Rubaj zatytułowany „Chcieli Budapeszt, chcieli drugą Turcję, robią nam Białoruś”. W krytycznym tonie opisano w nim, że od drugiej połowy nie są wydawane (także dziennikarzom) jednorazowe karty wstępu na teren Sejmu. Na początku tego tygodnia Centrum Informacyjne Sejmu przypomniało, że ta decyzja nadal obowiązuje, zaznaczając, że jest to rozwiązanie tymczasowe i wyjątkowe.
W środę przeciw tej decyzji pikietowała przed Sejmem grupa dziennikarzy.
– Chcieli opisywać Fakt(y), a piszą androny. Wysokiej próby manipulacja, a nawiązania do dyktatury po prostu paradne. Praca reporterska odbita w bardzo krzywym zwierciadle. Ekstremum – ocenił artykuł „Faktu” Andrzej Grzegrzółka, dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu.
– Pan Andrzej Grzegrzółka z Kancelarii Sejmu tekst „Faktu” o ograniczaniu dostępu do Sejmu dla m.in. dziennikarzy i ekspertów potrzebnych na komisjach nazywa „wysokiej próby manipulacją”. Nie chce odpowiedzieć na pytanie, czy wpuści mnie do Sejmu. Podbijemy pytanie? – zapytał dziennikarz „Faktu” Dariusz Grzędziński. – Panie Andrzeju Grzegrzółka, trzykrotnie odmówił mi Pan odpowiedzi na pytanie o możliwość wejścia do Sejmu. Od 25.04 takową odebrano większości dziennikarzy. Jeszcze dziś do śródmiejskiej prokuratury trafi zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa – napisał Grzędziński w czwartek po południu.
– Kancelaria Sejmu działa w oparciu o obowiązujące przepisy. Nie widzę przeszkód, by wszystkich argumentów wysłuchali także eksperci w tym zakresie – odpowiedział dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu.
Parę godzin później Dariusz Grzędziński poinformował, że złożył w prokuraturze zawiadomienie. – To moja kopia, oryginał jest w środku. Zachęcam innych niewpuszczanych do Sejmu do tego samego, nie dajmy sobą pomiatać – stwierdził.
Dziennikarz w rozmowie z Wirtualnemedia.pl zaznaczył, że skorzystał ze wzoru zawiadomienia udostępnionego przez Sieć Obywatelską Watchdog Polska. – Przyznaję się do pewnej słabości: mnie tak jak wielu innym dziennikarzom przed komunikatem Sieci Obywatelskiej w tej sprawie nie przyszło na myśl, żeby poskarżyć się na decyzję Kancelarii Sejmu – powiedział nam.
We wzorze zawiadomienia jako podstawę prawną wymieniono dwa przepisy: art. 23 Ustawy o dostępie do informacji publicznej („kto, wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi, nie udostępnia informacji publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”) oraz art. 231 par. 1 Kodeksu karnego („funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”).
– W żaden sposób nie można zaakceptować prewencyjnego zakazu wstępu do budynków Sejmu RP i Senatu RP. Zrozumiałe jest, że osoba wchodząca do budynków Sejmu RP i Senatu RP jest sprawdzana pod kątem m.in. wnoszenia niebezpiecznych przedmiotów. Wynika to z tego, że prawo do informacji w zakresie wstępu na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej doznaje ograniczenia ze względu na m.in. bezpieczeństwo państwa, co jest konsekwencją art. 61 ust. 3 Konstytucji RP. Jednakże oparcia w przepisach Konstytucji RP nie znajduje prewencyjne uniemożliwianie wstępu na posiedzenia Sejmu RP i Senatu RP, czyli kolegialnych organów władzy publicznej, pochodzących z powszechnych wyborów – stwierdzono w uzasadnieniu.
Dariusz Grzędziński przekazał nam, że już w drugiej połowie kwietnia starał się o jednorazową wejściówkę do Sejmu. Jest bowiem osobą z niepełnosprawnością i chciał porozmawiać z protestującymi tam niepełnosprawnymi i ich rodzicami. – Sądzę, że obie strony by z tego skorzystały Taką możliwość mi odebrano – stwierdził.
– Przede wszystkim liczę na to, że osoby odpowiedzialne za tę decyzję pójdą po rozum do głowy i cofną to idiotyczne ograniczenie, niesłużące niczemu. Liczę na sprawne działania prokuratury w tej sprawie – dodał dziennikarz.
W piątek do Sejmu nie wpuszczono Wandy Traczyk-Stawskiej, uczestniczki Powstania Warszawskiego, która przez wiele lat pracowała z niepełnosprawnymi dziećmi. Została zaproszona przez posła PO Marcina Święcickiego, który we wtorek poprosił marszałka Sejmu o wydanie zgody na jej wejście z opiekunem.
Traczyk-Stawska nie została jednak wpuszczona do Sejmu. – Zapraszamy do Sejmu p. Wandę Traczyk-Stawską, doszło do nieporozumienia. Kancelaria Sejmu i Straż Marszałkowska wyraziła zgodę od razu, gdy poseł poinformował nas o tym. W momencie spotkania z mediami takiej informacji nie mieliśmy – tłumaczył to Andrzej Grzegrzółka. – Został Pan dziś poinformowany, że zgoda jest i nie ma żadnych problemów z obecnością w Sejmie p. Wandy Traczyk-Stawskiej. Ponadto przekazano też Panu, że wizyta może odbyć także innego dnia, w zależności od potrzeb. Takie jest stanowisko Kancelarii – napisał do Marcina Święcickiego.
– Poseł Marcin Święcicki przyprowadził panią Wandę i dopiero później złożył wniosek. Zgodę dostała, ale było już po zdjęciach, kamery poszły, więc nawet p. Wandy nie poinformował że może wejść i sobie poszła. Proszę o RT, bo to co się dzieje wokół protestu to jakaś totalna hucpa – skomentował tuż przed godz. 13 Samuel Pereira, szef portalu TVP.info.
Na co Święcicki trzy kwadranse później opublikował zdjęcie pisma w tej sprawie, które złożył we wtorek. – Pismo z prośbą o przepustkę dla p. Wandy Traczyk-Stawskiej złożyłem w sekretariacie marszałka Sejmu 8 maja ok. godz. 16. Dostałem odpowiedź negatywną. Drugie pismo złożyłem dziś o 10:30. Do 12:17 nie było żadnej odpowiedzi. Samuel Pereira kłamie – napisał poseł PO.
– Pana insynuacje są obraźliwe. Pani Wanda Traczyk-Stawska wybierała się do Sejmu z własnej inicjatywy, bo zależało na spotkaniu z protestującymi rodzicami osób niepełnosprawnych – dodał Święcicki pod adresem Pereiry. – Panie Pośle, przy całym szacunku. Staram się, żeby na Twitterze nie używać wulgaryzmów, dlatego nie nazwę tej hucpy którą urządzacie wokół tematu niepełnosprawnych. Jak Palikot w 2014 r. – odpowiedział szef TVP.info.