Dwaj byli ochroniarze Elektromisu właśnie zostali oskarżeni o porwanie i pomocnictwo do zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary. Chodzi o Mirosława R., ps. Ryba i Dariusza L., ps. Lala. Obaj kiedyś byli policyjnymi antyterrorystami w Poznaniu, potem zaczęli pracować w ochronie Elektomisu Mariusza Świtalskiego. 1 września 1992 roku mieli porwać Jarosława Ziętarę, bo ten miałby opisać aferalną działalność firmy Elektromis.
Mirosław R., ps. Ryba o Dariusz L., ps. Lala 1 września 1992 roku mieli porwać Jarosława Ziętarę spod jego mieszkania przy ul. Kolejowej. Zdaniem prokuratury, podeszli do młodego dziennikarza idącego do redakcji „Gazety Poznańskiej”, przedstawili się jako policjanci. Byli ubrani po cywilnemu. „Zaprosili” Ziętarę do samochodu przypominającego radiowóz.
– Następnie oskarżeni przekazali go osobom, które dokonały zabójstwa Jarosława Ziętary, zniszczenia zwłok i ukrycia szczątków. W toku prowadzonego postępowania ustalono ponadto, że działali oni wspólnie z inną, nieżyjącą już osobą – informuje biuro prasowe Prokuratury Krajowej.
Zakończone właśnie śledztwo przeciwko „Rybie” i „Lali” prowadził prokurator Tomasz Dorosz z krakowskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej. Kim była trzecia, nieżyjąca już osoba, która miała współdziałać z „Rybą” i „Lalą” przy porwaniu Ziętary metodą „na policjanta”?
Porwanie Ziętary: trzecim porywaczem miał być Roman K., ps. Kapela
Z naszych ustaleń wynika, że chodzi o Romana K., ps. Kapela. To kolejnego były judoka z niegdyś milicyjnego klubu Olimpia Poznań. Potem „Kapela” trafił do policji, a następnie do ochrony Elektromisu. Firma przyciągała zresztą innych funkcjonariuszy publicznych: byłych esbeków, prokuratorów, eksmilicjantów. „Kapela” miał również porwać Ziętarę wraz z dwoma innymi byłymi policjantami.
Dziennikarz miał tego samego dnia zostać przewieziony do siedziby Elektromisu przy ul. Wołczyńskiej w Poznaniu. Tam poddano go podobno torturom. Kto zabił? Co stało się z ciałem? Krażą różne wersje. Te wątki nadal są wyjaśniane przez prokuraturą w trzecim krakowskim śledztwie związanym ze zniknięciem Ziętary.
Podobno po zniknięciu i zabójstwie Ziętary, Roman K., ps. „Kapela” miał wyrzuty sumienia, sięgał po alkohol. Według krążących wersji został zamordowany przez znajomych mających związek ze zbrodnią na Ziętarze. Oficjalnie uznano jednak, że „Kapela” popełnił samobójstwo. Zmarł jesienią 1993 roku. Przez dwa dni po postrzale walczył o życie w poznańskim szpitalu.
Zbrodnia na Ziętarze: motywem zemsta za jego pracę
Jak podaje Prokuratura Krajowa, motywem zbrodni była praca Jarosława Ziętary jako dziennikarza i jego zawodowe zainteresowania dotyczące afer gospodarczych. W Poznaniu dochodziło do wzajemnego przenikania się świata przestępczego ze światem biznesu oraz polityki. Zleceniodawcami miała kierować obawa o ujawnienie przez dziennikarza szczegółów afer.
W poznańskim Sądzie Okręgowym toczy się już proces przeciwko Aleksandrowi Gawronikowi, byłemu senatorowi i niegdyś najbogatszemu biznesmenowi. Zdaniem krakowskiej prokuratury, latem 1992 roku na terenie firmy Elektromis podżegał do zabicia dziennikarza. Te słowa miał wypowiedzieć w obecności kilku osób, m.in. Mariusza Świtalskiego, twórcy Elektromisu. Świtalski nie został oskarżony. W sprawie Gawronika jest świadkiem.
Gawronik został zatrzymany w listopadzie 2014 roku. Kilka tygodni później zostali zatrzymani obecnie 60-letni Mirosław R. i 50-letni Dariusz L. „Ryba” w ostatnich latach był zaangażowany w spółki tworzone przez Mariusza Świtalskiego, który ma opinię biznesmena ceniącego sobie lojalność współpracowników. Z kolei „Lala” w chwili zatrzymania był szefem ochrony „Biedronki” – sieci handlowej, którą tworzył wspomniany Świtalski.
Jesienią 2014 roku „Ryba” i „Lala” trafili do aresztu. Choć ciążyły na nich zarzuty poważnej zbrodni, już w styczniu 2015 roku prokuratura sama zwolniła ich z aresztu. Ze sprawy zaczęli się bowiem wycofywać świadkowie, którzy wcześniej pogrążyli byłych ochroniarzy z Elektromisu.
Potem, po opuszczeniu przez nich aresztu, prokurator Piotr Kosmaty z Krakowa zdecydował się oskarżyć jedynie Aleksandra Gawronika. Uznał, po wycofaniu zeznań przez istotnych świadków, że dowody na „Rybę” i „Lalę” są zbyt słabe. Umorzył ich wątek, ale zażalenie na tamtą decyzję złożył Jacek Ziętara, brat dziennikarza. Prokuratura zażalenie przyjęła. Po reorganizacjach w prokuraturze, wątek „Ryby” i „Lali” dostał do prowadzenia prokurator Tomasz Dorosz z krakowskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej.
Sprawa Ziętary: „Ryba” i „Lala” wyjaśniają, ale się nie przyznają
Czy kolejny prowadzący zebrał nowe dowody na sprawstwo „Ryby” i „Lali”? Prokuratura Krajowa nie wyjaśnia tego w swoimi komunikacie. Krąży jednak opinia, że nie ma wielu nowych dowodów. Doszło jednak do innej oceny zebranych wcześniej materiałów, raz jeszcze przesłuchano niektórych świadków. Przepytywano też osoby znające świadków, którzy wycofali zeznania. Chodziło o ustalenie motywów wycofania przez nich zeznań.
Zdaniem śledczych, kluczowi świadkowie mówili prawdę wtedy, gdy konsekwentnie pograżali „Rybę” i „Lalę”. A gdy świadkowie wycofali zeznania, twierdząc, że wcześniej zostali źle zrozumiani, zdaniem prokuratury kłamali.
Jak sprawę komentują obrońcy „Ryby” i „Lali”. – Dostaliśmy niedawno zawiadomienie z prokuratury o możliwości zapoznania się z aktami śledztwa oraz postanowienie o jego zamknięciu. Nie było jednak informacji, że prokuratura kieruje do sądu akt oskarżenia. W sprawie, w mojej ocenie, nie pojawiły się nowe dowody ponad te, które były w 2014 roku – mówi adwokat broniący jednego z oskarżonych.
Obu byłym ochroniarzom Elektromisu grozi kara dożywotniego więzienia. Nie przyznają się do winy. W trakcie śledztwa „Ryba” i „Lala” składali wyjaśnienia. Zdaniem prokuratury są one sprzeczne z zebranymi dowodami.