W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele SDP, Google, Ordo Iuris i telewizji internetowej wRealu24.pl. Tą ostatnią reprezentował Marcin Rola, były rzecznik prasowy ruchu Kukiz’15. Rola 12 kwietnia poprowadził w siedzibie SDP debatę na temat antypolonizmu, współorganizowaną przez skrajny Obóz Narodowo-Radykalny.
Marcin Rola stwierdził, że firmy takie jak Google, Facebook i YouTube wprowadzają cenzurę prewencyjną. – Dziwnym trafem kasowane są treści tylko prawicowe. My się tym różnimy od YouTube, że nie cenzurujemy – mówił.
Witold Gadowski, wiceprezes SDP, ujawnił, że organizatorzy konferencji chcieli zaprosić też przedstawiciela Facebooka, ale nie mogli się skontaktować z osobą, która tę firmę reprezentuje w Polsce. – Jeżeli chcesz skontaktować się z Facebookiem, to najłatwiej przez partię Nowoczesna, bo oni mają tam chody – Marcin Rola odpowiedział Gadowskiemu.
Gadowski dostrzegł też problem w tym, że np. George Soros mógłby kupić jakaś dużą platformę internetową, bo – jak mówił Gadowski – wiadomo do jakiego typu społeczeństwa dąży Soros.
Jolana Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP stwierdziła natomiast, że CMWP otrzymuje sygnały o cenzurze w internecie. – Zgłaszają się do nas dziennikarze i właściciele portali, którzy mają kłopoty z publikowanie tego, co uważają za ważne i istotne. To bardzo niepokojące zjawisko. Nie wiemy, kto o tym decyduje, kto zawiesił dany profil i z jakich powodów, bo nie jest to precyzowane – mówiła Hajdasz.
Tymoteusz Zych z Ordo Iuris przekonywał, że problemem jest kasowanie w mediach społecznościowych kont i profili patriotycznych, konserwatywnych i chrześcijańskich. – Są też mniej widoczne ograniczenia, jak różnicowanie zasięgów różnych materiałów, które trudniej wychwycić niż usunięcie czyjegoś wpisu – mówił Zych.
Do zarzutów dotyczących cenzury w internecie odniósł się przedstawiciel Marcin Olender, menadżer ds. polityk publicznych i relacji rządowych dla regionu centralnej i wschodniej Europy w polskim oddziale Google. – Nie jest tak, jak twierdzi redaktor Hajdasz, że jesteśmy pierwszą władzą. Bardzo nam do tego daleko. Internet nie jest bezprawnym dzikim zachodem – mówił Oleander. – Rządy obudziły się po dwóch dekadach wybuchu wolności w internecie. Obecnie podlega ona regulacjom na różnych polach. Na bieżąco modyfikujemy swoje procedury i rozwiązania prawne – dodał Olender.
Przedstawiciel Google zapewniał, że nie ma żadnej nierówności w ocenianiu treści w sieci. Jak tłumaczył Olender, usługodawcy w internecie tacy jak Google czy YouTube biorą na siebie odpowiedzialność cywilną, a może nawet karną, za publikowane treści – Albo to usuniemy albo będziemy odpowiadać. Takie mamy zasady. One chronią użytkowników. Publicznie nie możemy komentować konkretnych przypadków – mówił.
Krzysztof Skowroński, prezes SDP, stwierdził, że są olbrzymie problemy z wolnością w internecie. – Chcemy się zastanowić, czy w wyniku technologicznej rewolucji nie stracimy nie tylko wolności wypowiedzi, ale też wolności osobistej – mówił Skowroński.