Publicysta Rafał Ziemkiewicz zlecił sporządzenie pozwu o ochronę dóbr osobistych przeciwko prof. Dariuszowi Stoli, dyrektorowi Muzeum Historii Żydów Polskich Polin w Warszawie. Chodzi o umieszczenie wydruków jego tweetów na wystawie muzealnej oraz późniejsze wypowiedzi w mediach. – Musi odszczekać kłamstwa, jak to się mówi po staropolsku, które na mój temat rozpowszechnia – wyjaśnia portalowi Wirtualnemedia.pl publicysta.
W Muzeum Polin prezentowana jest wystawa „Obcy w domu. Wokół Marca ‘68” dotycząca nagonki antyżydowskiej zorganizowanej 50 lat temu przez komunistyczne władze Polski. W ramach wystawy pokazywane są też dokumenty z ostatnich miesięcy, m.in. antysemickie listy, które do ambasady Izraela w Polsce przesyłano podczas niedawnej dyskusji o nowelizacji ustawy o IPN, którą skrytykowali przedstawiciele Izraela, m.in. ambasadorka tego kraju w Polsce. Eksponowane są też wydruki szeroko komentowanych wpisów twitterowych Magdaleny Ogórek i Rafała Ziemkiewicza.
Ziemkiewicz pod koniec stycznia, dzień po tym jak Anna Azari, ambasadorka Izraela w Polsce, skrytykowała nowelizację, napisał: „Przez wiele lat przekonywałem rodaków, że powinniśmy Izrael wspierać. Dziś przez paru głupich względnie chciwych parchów czuję się z tym jak palant”. Takie określenie wobec Żydów skrytykował m.in. Dawid Wildstein z TVP1, natomiast kilka dni później Ziemkiewicz wspólnie z Marcinem Wolskim we „W tyle wizji” w TVP Info stwierdzili, że równie uzasadnione co „polskie obozy śmierci” jest stwierdzenie „żydowskie obozy śmierci” oraz porównywali do komór gazowych testy spalin z silników realizowane na zlecenie Volkswagena z udziałem małp.
Następnego dnia po emisji programu zarząd Telewizji Polskiej skierował do dziennikarzy i współpracowników wewnętrzny okólnik, w którym przypomniał o „zachowaniu odpowiedzialności i kultury w relacjonowaniu i komentowaniu kwestii, związanych z ostatnią nowelizacją ustawy o IPN i towarzyszącymi jej wydarzeniami”. Natomiast Marcin Wolski niedługo potem opublikował przeprosiny dla osób, które mogły się poczuć urażone jego stwierdzeniami. Zaznaczył przy tym, że nie miały one podtekstu antysemickiego. Za to Rafała Ziemkiewicz w felietonie szczegółowo wyjaśnił, dlaczego nie widzi powodów do przeprosin.
Rafał Ziemkiewicz pozwie dyrektora Muzeum Polin
Teraz dziennikarz zlecił prawnikowi przygotowanie pozwu o ochronę dóbr osobistych przeciwko prof. Dariuszowi Stoli, dyrektorowi Muzeum Polin w Warszawie. Będzie się domagał przeprosin oraz wpłaty określonej kwoty pieniędzy na cele charytatywne. Pozew ma trafić do sądu w najbliższym czasie.
– Będę żądał przeprosin i tego, aby pan Stola wykazał się hojnością na cele dobroczynne. Musi odszczekać kłamstwa, jak to się mówi po staropolsku, które na mój temat rozpowszechnia – wyjaśnia portalowi Wirtualnemedia.pl publicysta Rafał Ziemkiewicz.
W środę prof. Dariusz Stola w audycji „Gość Radia ZET” nazwał zachowanie Rafała Ziemkiewicza „hańbą, która spada nie tylko na niego, ale z pewnością na jego kolegów z redakcji”. – Z tego, co wiem, jeden z nich stanowczo przeciwko temu zaprotestował, pan Horubała, chwała mu za to, ale poniekąd hańba, która spada na nas wszystkich. Bo jak ktoś za granicą się dowiaduje, że jest taki znany dziennikarz w Polsce, którzy nazywa Żydów „chciwe parchy” i nic mu się nie dzieje, to on sobie myśli coś więcej o całym społeczeństwie, także o mnie – zaznaczył i dodał, że „czekam z utęsknieniem” na pozew od publicysty „Do Rzeczy”.
Dzień później w TOK FM prof. Stola – pytany o Ziemkiewicza – mówił, że po raz pierwszy od 1968 roku „wielu ludzi nie wstydzi się wypowiadać publicznie ohydnych rzeczy”. – Gomułka by nie przepuścił człowiekowi, który użyłby sformułowania „chciwe parchy”. A dzisiaj to jest możliwe i człowiek, który te słowa wypowiedział, chodzi dumnie po ulicach i nic mu się nie stało. A jego niektórzy koledzy z redakcji go bronią. To jest hańba. Ta hańba nie spada tylko na niego i jego redakcję, ale dotyka nas wszystkich. Czy wyobrażamy sobie dziennikarza na Słowacji czy we Włoszech, który powiedziałby o Polakach „polskie świnie” i nic by mu się za to nie stało? Co byśmy sądzili wtedy o ludziach, którzy go tolerowali? – zastanawiał się.
Rafał Ziemkiewicz podkreśla natomiast, że kolejne wypowiedzi dyrektora są analizowane, przez co proces przygotowania pozwu przedłuża się. – Cały czas muszę ten pozew uzupełniać o kolejne występy dyrektora Stoli w różnych mediach. Za każdym razem on powtarza kłamstwo jakobym ja nazwał „parchami” Żydów jako naród – podkreśla Ziemkiewicz. – W mojej ocenie wypowiedzi dyrektora wyczerpują znamiona uporczywego naruszania dóbr osobistych i prowadzenia oszczerczej nagonki. W rozmaitych wywiadach pan Stola popłynął, uporczywie powtarza kłamstwo jakoby mój tweet nie dotyczył kilku osób, którym zarzucam konkretną winę, tylko ja nazywam Żydów w rasistowski sposób. Mało tego, występuje z apelami do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, do mojej redakcji („Do Rzeczy” – przyp. red.), do telewizji publicznej, próbując zadać mi śmierć cywilną. Lepsi próbowali, ale im się nie udało – dodaje.
Publicysta „Do Rzeczy” przypomina, że Dariusz Stola krytykował wydaną w 2008 roku książkę „SB a Lech Wałęsa” autorstwa Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza. – Domagał się wyrzucenia Gontarczyka z IPN-u, znieważał go publicznie. Pamiętam, że w „Rzeczpospolitej” Piotr Gontarczyk zawstydził wtedy pana Stolę, zestawiając jego wypowiedzi z cytatami z jego książki na temat kampanii antysyjonistycznej. Pokazał, że Stola zachowuje się tak samo jak opisani przez niego demaskatorzy z ’68 roku, którzy dołączali do kampanii, ubiegając się o miejsca po wskazanych syjonistach. Wtedy Dariusz Stola – jestem w stanie udowodnić to w każdej chwili – ubiegał się o stanowisko w IPN-ie i trudno było nie odebrać jego zachowania jako „podlizywania” rządzącym wówczas elitom, które urządzały nagonkę na książkę Gontarczyka i Cenckiewicza – opisuje Rafał Ziemkiewicz. – Stawiam tezę, że pan Stola ma instynkt karierowicza, który podpowiada mu, kiedy warto przyłączyć się do opluwania, bo to może zaprofitować – komentuje.
Awatary z eksponowanych na wystawie tweetów Ziemkiewicza i Ogórek są zanonimizowane, przez co – jak wyjaśnia nam publicysta – dyrektor Stola tłumaczy, że nie wskazano ich konkretnie z imienia i nazwiska. – Jest to animizacja taka jak napisanie „Przemysław W., syn prezydenta”. To tylko kruczek prawny, który wskazuje, że mieli świadomość naruszania naszych dóbr osobistych i próbowali się zabezpieczyć – tłumaczy.
Magdalena Ogórek też chce przeprosin od Muzeum Polin
Miesiąc temu Ogórek wystosowała list do dyrektora Muzeum Żydów Polskich Polin. – Doskonale wiemy – Państwo i ja, że mój tweet nie jest przejawem antysemityzmu. Jest przejawem niezgody na zakłamywanie prawdy o stalinizmie – o okresie, o którym wciąż trudno dyskutuje się w Polsce, bowiem wszelkie pytania natychmiast knebluje się sprawdzoną metodą: oskarżeniem o antysemityzm. Jako historyk i dziennikarka uznałam, że Marek Borowski, dwukrotnie członek komunistycznej PZPR, w której pozostał do chwili rozwiązania tej partii, ma skromne prawo moralne do pouczania o kręgosłupie moralnym i o tym, czym jest demokracja – wyjaśniła.
Dodała, że interesuje się kulturą i historią Żydów i w takim duchu wychowuje swoje dziecko. – Od czterech lat dziecko uczy się hebrajskiego (z przerwą) – sama zainteresowała się językiem przez kontakt z kulturą (dzięki mamie), ale wie także, kim była Luna Brystygierowa, Jakub Berman, Józef Różański i inni kaci, których wystawa Polin nigdy nie uwzględniła. (J. Światło jest schowany za drzwiami) – opisała.