Rafał Ziemkiewicz tłumaczy tweet ze zdjęciem Czuchnowskiego, do którego nie miał praw autorskich

Rafał Ziemkiewicz

Publicysta „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz na Twitterze udostępnił zdjęcie należące do Polskiej Agencji Fotografów „Forum”. W odpowiedzi otrzymał maila z poleceniem zapłaty za licencję, które oburzony opublikował. – Podzielenie się zdjęciem na Twitterze nie jest publikacją w rozumieniu prawa prasowego – uważa dziennikarz.

„Ktoś tu kompletnie nie rozumie, na czym polegają media społecznościowe. Też dostaliście takie” – brzmiał pierwszy twitt opublikowany przez Rafała Ziemkiewicza, do którego załączył zdjęcie maila z informacją, że za licencję udostępnionego zdjęcia powinien zapłacić.

Zdjęcie zostało wykonane przez Adama Chełstowskiego z Polskiej Agencji Fotografów „Forum”. Przedstawia dziennikarza „Gazety Wyborczej” Wojciecha Czuchnowskiego podczas szeroko komentowanej wypowiedzi do Antoniego Macierewicza na konferencji prasowej podkomisji smoleńskiej.

Ziemkiewicz dodał tę informację w swoim kolejnym twittcie. „W związku z nieuprzejmą prośbą Agencji Forum informuję, że autorem zdjęcia Czuchnowskiego w amoku jest Adam Chełstowski. Nie zdjąłem zdjęcia ze strony Agencji, chodzi po TT jak setki innych i żądania finansowe agencji stanowczo odrzucam. Raczej podziękujcie za reklamę” – napisał. W następnym wpisie dodał jeszcze: „Dla zainteresowanych zabawą: wytęż wzrok i znajdź jeden szczegół, dowodzący, że zdjęcie w moim tłicie nie jest tym samym, które można skopiować ze strony agencji” (pisownia oryginalna).

Dodajmy, że fotografię Wojciecha Czuchnowskiego zrobioną przez Adama Chełstowskiego zamieściło też wielu innych dziennikarzy. Z większości profili, m.in. Stanisława Janeckiego z „Sieci” i Samuela Pereiry z TVP.info, zostało już usunięte.

Niektórzy użytkownicy Twittera w odpowiedzi na wyjaśnienia Ziemkiewicza zarzucili mu m.in. brak znajomości prawa autorskiego. – Zdjęcie powinno być oznaczone jako materiał objęty copyrightem. To nie było. Chodziło sobie po sieci jak nieprzebrana liczba innych, które sobie ludzie podają – tłumaczy Ziemkiewicz w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

– Media już wiele razy informowały o procederze wymuszania „odszkodowań” od przypadkowych osób, które nie wiedząc o czyichś roszczeniach użyły czyjegoś zdjęcia albo grafiki. Odbieram tę sprawę tak samo. Agencja twierdzi, że zdjęcie nie było wcześniej publikowane i oskarża mnie, jakobym wziął je z ich strony. To oczywista nieprawda, bo zdjęcie na ich stronie miało nieusuwalny znak wodny w widocznym miejscu, a to, które przekleiłem z czyjegoś tłita było czyste – komentuje Ziemkiewicz. – Jedyny logiczny wniosek, że musiał je wrzucić do sieci ktoś z agencji. Jeśli potem się dziwią, że zdjęcie chodzi, to albo nie wiedzą nic o mediach społecznościowych, albo wiedzą i celowo zastawili pułapkę podobną do opisanej pod załączonym linkiem – ocenia dziennikarz.

Piotr Kochański, dyrektor Polskiej Agencji Fotografów „Forum”, zupełnie inaczej interpretuje tę sytuację. – O sprawie pewnie nikt by się nie dowiedział, gdyby redaktor Ziemkiewicz nie postanowił „pochwalić się” mailem z Forum. To on sam rozpoczął ten wątek. Takie rzeczy sporadycznie są nagłaśniane, ale nie są odosobnione. Nie chodzi o to, aby taki przypadek „grillować”, ale aby dojść do porozumienia z zainteresowanym, również w wymiarze finansowym, ale przede wszystkim najważniejsze jest by taka sytuacja nigdy już się nie powtórzyła – stwierdza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

W efekcie sporu zdjęcie miało zostać usunięte nie przez dziennikarza, ale przez administratorów Twittera, na wyraźne żądanie dyrektora agencji. – Nasze stanowisko jest jasne. Wszystkie zdjęcia są chronione prawami autorskimi, więc jeśli ktoś decyduje się ich używać czy „podawać je dalej”, to musi mieć świadomość, że gdzieś tam jest ich autor, który nie zawsze ma ochotę by jego zdjęcie funkcjonowało bez licencji, honorarium i podania źródła – komentuje dyrektor Agencji „Forum” – Nie jest naszą winą, że red Ziemkiewicz nie sprawdził źródła pochodzenia zdjęcia. Posługiwał się on naszym zdjęciem bez naszej wiedzy i zgody. Podobne sytuacje dotyczyły w przeszłości innych znanych dziennikarzy. Publikowanie cudzych utworów wiąże się z tym, że trzeba mieć do tego prawa. Nie ma tu znaczenia czy mówimy o profesjonalnych wydawnictwach czy użytkownikach social mediów – mówi.

Rafał Ziemkiewicz tłumaczy sytuację inaczej. – Po otrzymaniu informacji, że zdjęcie ma swojego autora i właściciela zaproponowałem, że mogę o tym poinformować obserwujących, co zrobiłem i usunąć je, co też zrobiłem, ale żadnych pieniędzy nie dostaną, po pierwsze dlatego, że zdjęcie nie było oznakowane, choć jest to ogólnie przyjęte, a po drugie, ponieważ podzielenie się nim na twitterze nie jest publikacją w rozumieniu prawa prasowego – uważa. – Do ewentualnej dalszej korespondencji przekazałem im adres mojego adwokata. Nie wiem, czy z niego skorzystali – kończy.

Piotr Kochański przyznaje, że dla jego firmy podobne sytuacje to „chleb powszedni”, tyle że z reguły nie mówi się o nich głośno. – Forum odnotowuje nawet kilkanaście takich przypadków dziennie, gdy sprawa dotyczy zdjęć ekskluzywnych – twierdzi.

Dodaje jednak, że świadomość prawa autorskiego w Polsce jest na coraz wyższym poziomie. – Nie jest to ta sama sytuacja, która była jeszcze 5 czy 10 lat temu. W tej chwili praktycznie każdy wydawca pilnuje, aby zdjęcia były używane tylko wtedy, gdy mają licencje. Dziś bardzo rzadko takie sytuacje kończą się w sądzie. W większości przypadków obu stronom zależy jednak na polubownym zakończeniu sporu. Sąd jest ostatecznością – zaznacza Kochański.